środa, 30 sierpnia 2017

"Posag szwaczki" Meredith Jaeger

„Posag szwaczki” to historia trzech kobiet. Żyjących w 1876 roku Hanny i Margaret – szwaczek,
imigrantek, mieszkających w dzielnicach biedy oraz współcześnie żyjącej Sarah, młodej żonie mężczyzny pochodzącego z zamożnej rodziny.
Sarah podczas pisania pracy magisterskiej natrafi na ślad obu szwaczek i tajemniczego zaginięcia jednej z nich.
Gdy zacznie szukać rozwiązania tej tajemnicy, to co odkryje zaskoczy nie tylko ją.


Książka zachęciła mnie ciekawym opisem i akcją rozgrywającą się dwutorowo. W 1876 roku śledzimy wydarzenia z perspektywy Hanna, a współcześnie Sarah.
Prócz poszukiwania prawdy, Sarah będzie musiała się zmierzyć ze swoją własną, bolesną przeszłością i wyrzutami sumienia.
„Posag szwaczki” to debiutancka powieść autorki, ale napisana dobrze i ciekawie. Autorka ma lekki styl i potrafiła mnie zaciekawić.
Niestety powieść nie uniknęła minusów, ale o tym później.

Fabuła powieści jest wciągająca, a tło historyczne bardzo ciekawe. Autorka bardzo dużo czasu poświęca wątkowi dziejącemu się w XIX – wiecznym San Francisco, wśród imigrantów. Ukazuje jak wyglądało ich życie, jak zmagali się oni z biedą, głodem i alkoholem.
Pokazuje również jak mało znaczyły w tamtych czasach kobiety i jak wiele zła dotykało je każdego dnia.
Opowieść Hanny, to opowieść momentami brutalna, ale szczera aż do bólu. Pokazywała czasy w których przyszło żyć dziewczynie, takimi jakie były w rzeczywistości.
Przyznaję, że ten wątek jest zdecydowanie ciekawszy niż ten dziejący się współcześnie.

Opowieść o Sarah, która rozpoczyna swoje prywatne śledztwo mocno mnie zaintrygowała. Szukanie okruchów informacji z XIX wieku, poszukiwania w kronikach, archiwach, to ciekawe elementy fabuły.
A gdy pojawił się wątek anonimowej osoby, która groziła Sarah i szantażowała, aby kobieta zaprzestała poszukiwań prawdy, powieść zrobiła się jeszcze bardziej ciekawa.
Mało czasu natomiast poświęciła autorka małżeństwu Sarah.  Praktycznie cały współczesny wątek Sarah, to koncentrowanie się tylko na jej postaci.

Akcja powieści jest dość dynamiczna, może nie gna na złamanie karku, ale płynie wartko i powieść szybko się czyta.
Niestety samo zakończenie Posagu szwaczki w mojej ocenie jest wyjątkowo nieudane. Książka kończy się szybko, akcja zostaje nagle ucięta, a kilka zdań służy za całe jej podsumowanie.
O ile cała powieść trzyma w napięciu, o tyle zakończenie jest kompletnie bez ikry. Oj nie udało się ono autorce, choć mogło być bardzo ciekawie.
Na plus zasługuje wątek dramatycznego wydarzenia z przeszłości Sarah i tym jak całe jej życie było zdominowane przez poczucie winy i wyrzuty sumienia.  Autorka dość dobrze pokazała, jak Sarah zmagała się sama z sobą i swoją przeszłością. Natomiast już kwestia ukrywania tego przed mężem i powodów, dla których to robiła, była dla mnie mało wiarygodna.

Bohaterowie, których stworzyła autorka, to ciekawe postacie. Udała jej się ich kreacja, dobrze ich poznajemy, rozumiemy ich postępowania, dylematy i nadzieje.
To ludzie z krwi i kości, zwłaszcza bohaterowie występujący w XIX wiecznym wątku powieści są wyraziści.
Jeśli chodzi o współczesnych bohaterów, to autorka skupia się tylko na Sarah – reszta jest jedynie tłem dla tego, co spotyka kobietę i praktycznie ich nie poznajemy.

Powieść ma niestety kilka minusów.
 Pierwszy, to połącznie przeszłości i teraźniejszości. Jak duże jest prawdopodobieństwo, że pośród setek tysięcy imigrantów, Sarah trafi na tajemniczą historię dziewczyny powiązanej z rodziną jej męża?
Niewielkie, a jednak tak się dzieje. Było to dla mnie mało wiarygodne. Gdyby autorka zrobiła to w odwrotnej kolejności, tzn. Sarah przez przypadek trafia na dokument/zdjęcia/informację w rodzinnych pamiątkach męża, która wspomina o tajemniczej kobiecie sprzed lat – wtedy jej poszukiwania byłyby dla mnie wiarygodne. Autorka natomiast składa w ręce kobiety całkowicie przypadkowy artykuł i okazuje się, że właśnie on zacznie wiązać Hannę z rodziną męża.
Zbyt to było dla mnie naciągane niestety.
Drugi minus to właśnie zakończenie. Szybkie, skrócone i potraktowane wg mnie bardzo powierzchownie.
Miałam wrażenie, że autorka nie miała pomysłu na zakończenie książki i poszła linią najmniejszego oporu.
Niby wszystko się wyjaśnia, ale w formie podsumowania na dwóch stronach.
Dla mnie to było za mało.

Ogólnie „Posag szwaczki” czytało mi się dobrze. Powieść jest ciekawa i wciągająca, z dobrym tłem historycznym i opisem San Francisco i środowiska imigrantów w XIX wieku.
Wciągnęłam się w historię Hanny i mocno jej kibicowałam. Co ważne, autorka jej historię przedstawia bardzo realistycznie, to zdecydowanie najciekawsza postać powieści.
Książka, pomimo kilku minusów, to lektura którą mogę polecić z czystym sumieniem nie żałuję czasu spędzonego na jej czytaniu.
A z racji tego, że to debiut, to uważam ją za całkiem udaną lekturę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz