niedziela, 20 sierpnia 2017

"Droga do ciebie" J.P. Monninger

„Droga do ciebie” zwróciła moją uwagę piękną okładką. I choć nigdy nie sugeruję się okładkami przy zakupie, ta sprawiła, że zainteresowałam się książką.
Przeczytałam opis i kilka pozytywnych recenzji na blogach i w niedługim czasie powieść miałam już w swoich rękach.

Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy młoda amerykanka Heather , wraz z dwiema przyjaciółkami rusza w podróż po Europie. Dziewczyny skończyły właśnie college i zanim zmierzą się z dorosłością, chcą w ostatnie lato odbyć podróż marzeń.
W pociągu do Amsterdamu Heather poznaje Jacka – starszego o kilka lat mężczyznę, który  również podróżuje po Europie, odwiedzając różne miejsca wg wskazówek z pamiętnika  dziadka, który po zakończeniu II Wojny światowej, odbył taką samą podróż.
To spotkanie i uczucie,  które ich połączy na zawsze zmieni oboje.

Mam bardzo mieszane odczucia wobec tej powieści.
Z jednej strony mnie zaciekawiła, bardzo spodobało mi się tło powieści, kraje i miasta, które odkrywała Heather. Autor bardzo plastycznie opisuje klimat np. Paryża czy Amsterdamu. Czytając o wielu odwiedzanych przez bohaterów miejscach, czułam się jakbym tam była.
Pomysł na fabułę jest dobry, zwłaszcza ukazanie podróży po Europie.
Głównym motywem  powieści niezaprzeczalnie  jest romans, ale pod przykrywką rodzącej się miłości, autor dotyka tak ważnych tematów jak odnajdywanie swojej drogi w życiu - życiu, które dopiero zaczyna wkraczać w dorosłość, odnajdywaniu odwagi, aby podążać za głosem serca, łamaniu schematów.
Zmusza czytelnika do zastanowienia się nad swoim życiem i tym jaką formę ono przybrało. Zachęca do odkrywania świata, do poznawania jego wielu twarzy.

Z drugiej strony, trochę się rozczarowałam.
Po pierwsze motyw narodzenia się uczucia pomiędzy Heather i Jackiem. Zobaczyli się i bach! są już zakochani.  Ich uczucie od pierwszej chwili okazuje się być wszechogarniające i tym „jednym, jedynym na całe życie”, a oni wiedzą to już w jeden dzień po poznaniu się.  Kompletnie mnie to nie przekonało, marszczyłam czoło myśląc, że autor mocno przesadził. Odebrało to ich historii sporo wiarygodności już na wstępie.
Po drugie postać Heather.
Och jak ona mnie na początku irytowała swoim zachowaniem.  W zamyśle autora miała być chyba rozsądną dziewczyną z ciut romantyczną duszą.  W moim odczuciu była rozkapryszoną dziewczyną, która przekonana o własnej wyjątkowości, uważała, że zawsze ma rację, a niektóre jej działania  wydawały mi się bardzo powierzchowne.
Na szczęście uczucie do Jacka ją zmieni i w dalszej części powieści jej postać będzie można polubić i zrozumieć. Ciekawą postacią jest niewątpliwie Jack, dobrze nakreślony, pełen emocji i szerokiego spojrzenia na otaczający go świat. Wydawał mi się bardzo prawdziwy, oczekujący od życia czegoś więcej niż dobra posada i mieszkanie w odpowiedniej dzielnicy.
Polubiłam go od pierwszych stron i ta sympatia przetrwała do samego końca powieści.

Co do bohaterów drugoplanowych – autor strasznie powierzchownie ich potraktował. Kompletnie nie dałam rady się wczuć w to co ich spotyka. Miałam wrażenie, że pojawili się tylko po to, żeby być, odegrać szybko swoją rolę, ale bez poświęcania im za wiele czasu. Mieli być tłem dla Heather i Jacka i niestety tylko tym byli. Szkoda, okropnie zmarnowany potencjał.

Ta powieść mogła być naprawdę poruszającą lekturą, pełną pasji i uczuć. Ale nie jest.
Mimo ciekawej fabuły, niekiedy bardzo mi się dłużyła, a autor nie potrafił wlać w opowiadaną przez siebie historię emocji. Zabrakło mi tej iskry, tych szalejących uczuć podczas lektury. Wszystko było tylko poprawne. Kolejny minus, to powielanie schematów.  J.P. Monninger się ich nie ustrzegł, więc gdzieś tak w połowie powieści miałam (słuszne zresztą) podejrzenia, jak książka się zakończy.
W zamyśle „Droga do ciebie” miała wywołać lawinę uczuć, wycisnąć trochę łez.
U mnie niczego takiego nie udało się tej powieści osiągnąć. Ot taki letni wietrzyk, zamiast nawałnicy.
Nie poruszyła mnie ta powieść, nie oczarowała mnie, nie wzruszyła. I pomimo, że autor ma dobry styl i lekkie pióro, to bywało wiele momentów, że lektura jego powieści była nużąca.

„Droga do ciebie” to powieść z ogromnym potencjałem. I mam żal do autora, że go zmarnował. To książka, która mogła być wspaniała, a jest tylko poprawna.
Może gdybym miała mniejsze oczekiwania wobec tej powieści, to nie zawiodłabym się aż tak bardzo.
Nie wiem, ale na pewno czuję ogromny niedosyt po tej lekturze.


TA CZĘŚĆ ZAWIERA SPOILERY

Gdy brałam „Drogę do ciebie” w swoje ręce, na okładce przeczytałam bardzo pozytywną rekomendację Nicholasa Sparksa. I już samo to powinno było mnie zastanowić. Bo nie ma chyba drugiego takiego pisarza, który w swoich powieściach zsyłałby na swoich bohaterów wszystkie plagi egipskie.
Czasami odnoszę wrażenie, że on uwielbia pastwić się nad swoimi bohaterami, stąd non stop spotykają ich wielkie życiowe tragedie, i odnoszę wrażenie, że w  80% jego powieści, któryś z głównych bohaterów umiera na wskutek strasznej choroby.
No i gdy już przeczytałam „Drogę do ciebie” zrozumiałam skąd taka fascynacja powieścią tegoż autora.





4 komentarze:

  1. Rozwaliłaś mnie tą częścią ze spoilerami :D Tzn. "Drogi do ciebie" nie czytałam jeszcze, ale z grubsza wiem, o co chodzi. Wygląda na to, że masz rację :)
    Morderczy Sparks, kto by pomyślał! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No gość jest niemożliwy :D
      Jak nie dramatyczne rozstania, to bolesne umśmiercenie z powodu strasznej choroby.
      Jak napisze powieść, gdzie nie ma całego alfabetu dramtów i wszystko kończy się dobrze, to się mocno zdziwię :D

      Usuń
    2. Powinien się dobrać w twórcze duo z Melem Gibsonem, podejrzewanym po "Pasji" o lubowanie się w zadawaniu swym filmowym bohaterom wyjątkowych cierpień. Wyobrażasz sobie jakie nakręciłby ekranizacje powieści Sparksa? To by dopiero była jazda :D

      Usuń
    3. Mogłoby być strasznie, zamiast romantycznie i ckliwie :)

      Usuń