poniedziałek, 21 grudnia 2015
"Francuski romans. Miłość w czasach Wielkiej Wojny"
Książka pani Jennifer Robson zaciekawiła mnie opisem na okładce i dobrymi opiniami w internecie.
Nastawiłam się na dobrą powieść obyczajową, z elementami romansu – a to wszystko na tle I Wojny Światowej.
Akcja zaczyna się od przyjęcia na cześć zaręczyn brata Lilly - Edwarda, które dla dziewczyny jest tylko żmudnym obowiązkiem.
Jej rodzice, hrabiostwo, oczekują od niej, że szybko wyjdzie za mąż, za kandydata, którego jej wybiorą i będzie prowadziła życie odpowiednie dla jej pozycji społecznej.
Jednak dziewczyna ma inne pragnienia, a spotkanie z przyjacielem jej brata – chirurgiem Robertem Frasera’em ,pochodzącym z nizin społecznych, sprawi, że Lilly będzie za wszelką cenę dążyła do spełnienia swoich marzeń.
Niedługo potem wybucha I Wojna Światowa, a Lilly zacznie realizować swoje pragnienia i dążyć do wytyczonego celu- chęci zostania kierowcą ambulansu w szpitalu polowym w objętej wojną Francji.
Akcja książki dzieje się w przededniu wybuchu I Wojny Światowej, a kończy po jej zakończeniu – czyli w latach 1914 -1918.
To nie były łatwe lata dla młodej dziewczynie, marzącej o studiach, pracy i realizowaniu marzeń. A dla dziewczyny z arystokracji były to sprawy praktycznie nieosiągalne – tak samo jak ślub z miłości, a nie obowiązku.
Mimo wszystko, motywująca ją rozmowa z Robertem sprawia, że dziewczyna nie poddaje się i próbuje wszelkimi sposobami dążyć do wyznaczonego sobie celu.
Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy ta książka mi się podoba. Autorka podjęła się trudnego tematu, jakim jest rodzące się uczucie pomiędzy Lilly a Robertem, w strasznych realiach wojny.
Próbowała ukazać czytelnikowi koszmar wojennych zmagań, jednocześnie nie pozbawiając ówczesnego świata piękna miłości.
Lilly, początkowo naiwna młoda arystokratka, zmienia się na kartach książki w odważną i zdeterminowaną młodą kobietę. A przynajmniej w zamyśle ma się taką stać.
Niestety wciąż pozostaje niewinną dziewczyną, która często sprawia wrażenie zagubionej i niepewnej.
Podział społeczeństwa na klasy społeczne odgrywa w tej książce ważny element, który moim zdaniem jest bez potrzeby wyeksponowany w wewnętrznych dylematach głównych bohaterów.
W sytuacji, gdy każdy dzień przynosi śmierć, kalectwo i rozpacz, troska o to, że inni pracownicy szpitala polowego dowiedzą się, że Lilly jest arystokratką i to córką hrabiego, wydawała mi się nie na miejscu.
Rozumiem chęć Lilly, aby nie oceniano jej przez pryzmat pochodzenia, ale dziewczyna udowodniła swoją wartość jako kierowca, więc jej rozpacz, że tajemnica się wydała, wydawała mi się za bardzo przez autorkę wyolbrzymiona.
Bardzo ciekawie pokazany jest za to Robert, jego praca jako chirurga, jego niepewność, lęki, nocne koszmary i obawy o życie Lilly.
Jest ciekawą postacią, którą od razu się lubi.
Interesujący jest również brat Lilly – Edward.
Mimo, że jest go w książce mało i jest postacią drugoplanową, polubiłam go bardziej niż Lilly. W jego przypadku udało się autorce zasiać w czytelniku ciekawość co do jego dalszych losów.
Książkę w pewnym momencie dominuje romans Lilly i Roberta. Uczucie niewłaściwe z kilku powodów, pochodzenia obojga, zasad panujących w szpitalu polowym oraz wyraźnego sprzeciwu rodziców Lilly.
Mimo wszystko uczucie kwitnie, nieliczne chwile, która bohaterowie mogą spędzić razem, nie są dla ich miłości żadną przeszkodą.
Niestety niepokój o życie Lilly każe Robertowi odrzucić uczycie dziewczyny i tym samym sprowokować ją od opuszczenia Francji.
Ten jakże nowatorski plan nie wypala. Dziewczyna jest uparta, a silna wola Roberta słaba.
Przyznam się, że ten zwrot akcji, wydał mi się wyjątkowo słabo poprowadzony. Kompletnie pozbawiony emocji, wciśnięty na siłę w fabułę, aby wywołać burzę uczuć i dodać akcji odrobinę dramatyzmu.
W moim przekonaniu, całkowicie się to nie udało.
Co więcej, uważam, że przez ten zwrot akcji, bohaterowie stają się papierowi i nijacy.
Ze złamanymi sercami dwójki młodych ludzi, autorka zdecydowanie sobie nie poradziła.
Lilly i Robert ożywają na kartach powieści dopiero, gdy spada na nich wiadomość o zaginięciu Edwarda.
Jest to katalizatorem do pojednania, przeprosin, akceptacji uczuć i ich konsekwencji.
Mimo wszystko książka trochę straciła w moich oczach, jakby uszła z niej para.
Niby było wszystko co powinno, akcja była ciekawa, a jednak nie potrafiłam już wciągnąć się w losy Lilly i Roberta. Jakbym czytała relację o ich losach z drugiej ręki, od kogoś kto stał z boku i tylko się przyglądał.
Książka ma ciekawą historię, interesujące ramy czasowe, bohaterów, którzy mogliby być naprawdę niesamowicie interesujący.
Ale czegoś w niej zabrakło.
Chyba sympatii do głównej bohaterki, bo Lilly jest wyjątkowo nijaka. W dodatku chęć szybkiego opowiedzenia tej historii sprawiła, że autorka odarła ją z wyrazistości i kolorów.
Bo książka jest krótka – 356 stron dużej czcionki.
I chyba to sprawiło, że Jennifer Robson prześlizgnęła się po powierzchni swoich bohaterów, zamiast dać im szansę, aby czytelnik dobrze ich poznał i zrozumiał.
Na okładce jest zapowiedź dalszych losów bohaterów tej książki. Pewnie ciekawość pchnie mnie do ich przeczytania.
*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz