środa, 16 grudnia 2020

„Wszystko, co brzydkie i cudowne” Bryn Greenwood

„Wszystko, co brzydkie i cudowne” autorstwa Bryn Greenwood, to 
książka o

której od początku wiedziałam, że porusza temat tabu.  Jest to historia uczucia pomiędzy Wavy i Kellenem.  Ona jest córką ćpunki, alkoholiczki i producenta narkotyków, a przy okazji rozpustnego hulaki.  On jest jednym ze zbirów jej ojca.

Wavy nie ma normalnego dzieciństwa, ma za to lęk przed mówieniem, zaburzenia odżywiania, ciągły strach i konieczność opiekowania się młodszym bratem. Jej początkowa przyjaźń z Kellenem, to wytchnienie od tego co ją otacza. Dwudziestoparoletni mężczyzna pomaga jej, chroni ją, dba żeby jadła, chodziła do szkoły i była bezpieczna. 
Zapytacie, gdzie tu tabu? 
Otóż dlatego, że w momencie gdy Wavy i Kellen się poznają, on ma dwadzieścia parę lat, a ona osiem. 

Zacznę od tego, że książka napisana jest bardzo przystępnym językiem i wg mnie dobrze dobranym do tej historii. Autorka, sama będąc córką prawie całkiem zreformowanego dilera narkotyków (co można przeczytać na skrzydełku książki) potrafiła naprawdę przekonująco przedstawić obraz środowiska, w jakim żyła Wavy.  Powieść rozpoczyna się w latach siedemdziesiątych XX wieku, więc mamy tu środowisko hipisów, rozkwit narko-biznesu i wszelkich możliwych eksperymentów ze środkami odurzającymi.  W tym zdegenerowanym otoczeniu dziewczynka, przez wszystkich uważana za dziwaczkę, jest niezwykle samotna, aż do czasu gdy poznaje Kellena i zaprzyjaźnia się z nim. 
Bo trzeba to podkreślić, początkowe lata znajomości tych dwoje, było naprawdę relacją przyjacielską, a w trosce Kellena o Wavy nie było żadnych podtekstów. 
Wszystko się zmienia gdy dziewczynka ma trzynaście lat i wtedy następuje ta część powieści, która naprawdę może wzbudzić mieszane odczucia, przekonanie, że miłość pomiędzy tą dwójką to jednak coś, co nie powinno się wydarzyć.


Pierwsze skojarzenie to oczywiście Lolita Vladimira Nabokova, ale prócz motywu młodego wieku bohaterki i starszego od niej mężczyzny, są to całkiem inne książki.  Przede wszystkim „Wszystko, co brzydkie i cudowne” to historia wielkiej samotności i uczucia pomimo wszystko. Kellen nie jest również pedofilem, Wavy nie interesuje go tylko, gdy jest dzieckiem, wręcz przeciwnie. A jednak czytając o uczuciu i pożądaniu blisko trzydziestoletniego mężczyzny do prawie czternastolatki, można poczuć wewnętrzny sprzeciw.  I choć wiedziałam, że książka porusza tabu, to jednak ta historia nie jest opowieścią o pedofilu i jego ofierze z syndromem Sztokholmskim. To naprawdę jest opowieść o uczuciu prawdziwym, o miłości szczerej i mimo wszystko dobrej.  To historia samotności, pragnienia bezpieczeństwa i miłości. Wreszcie to historia walki o siebie i to co dla człowieka najważniejsze.

Nie jest łatwo przyjąć do wiadomości i w pełni zrozumieć fakt, że dwudziestoparoletni mężczyzna może szczerze i prawdziwie pokochać trzynastolatkę. Że przyjaźń tak szybko przerodzi się w uczucie, jakie łączy dorosłych ludzi. Że pojawi się również pożądanie i potrzeba fizycznego kontaktu. 
To wszystko sprawia, że coś się w człowieku sprzeciwia, ale jednocześnie sposób w jaki to wszystko opisuje autorka, z jakim szacunkiem dla Wavy, z jakim zrozumieniem dla uczucia pomiędzy bohaterami, sprawia, że naprawdę nie sposób nie kibicować tej parze, nie życzyć im aby życie przestało im dokopywać na każdym kroku. Chce się, aby wszystko poukładało się dobrze, tak jak powinno w normalnych warunkach i przy zdrowych relacjach. 
Co ważne, autorka nie ukrywa, że taki związek nie jest do końca normalną relacją, nie gloryfikuje go, nie ukazuje w sposób sugerujący, że to rzecz normalna. A jednak nie znajdziecie w tej książce jaskrawego potępienia ani Wavy ani Kellena. 
Może właśnie dlatego to powieść budzi sporo kontrowersji.  

Powiem szczerze, że przez całą powieść zastanawiałam się ile w tej historii jest własnych doświadczeń autorki, czy opisywana przez nią opowieść nawiązuje może do tego, co przytrafiło się jej samej. Zaczęłam szukać w internecie czegoś więcej o jej prywatnym życiu i znalazłam dyskusję czytelników z Bryn Greenwood na GD, która rozjaśniła moje domysły. 
Czy polecam „Wszystko, co brzydkie i cudowne”? 
Tak. 
Szczerze mogę tą powieść polecić, bo to naprawdę dobra i poruszająca historia, to opowieść, która burzy spokój, wywołuje masę sprzecznych emocji, by koniec końców pokazać, że nie zawsze wszystko jest tym, na co na pierwszy rzut oka wygląda.

To już kolejna książka od Papierowego Księżyca, która porusza temat tabu, temat kontrowersyjny i taki, który nie da się zaszufladkować, gdy już skończy się czytać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz