Książki Leigh Bardugo lubię bardzo. I bynajmniej nie za Szóstkę Wron, tylko za
trylogię Grisza i Króla z Bliznami. Za świetnych bohaterów, których potrafi nakreślić w sposób pełnokrwisty i niejednoznaczny. Za Darklinga, Alinę, Mikołaja, Apparata. Za Zoyę i Mala, których marzę aby ktoś w końcu zamordował…
Gdy zobaczyłam zapowiedź Dziewiątego Domu, zapowiadanego jako powieść dla dorosłego czytelnika, byłam bardzo ciekawa, co tym razem zaprezentuje autorka. Akcja powieści rozgrywa się nie w fantastycznej krainie, ale współcześnie w Yale, a jej bohaterką jest Alex Stern, dziewczyna z wyjątkowymi zdolnościami, która ma za zadanie monitorować magiczne poczynania tajnych stowarzyszeń Yale. Na kampusie dochodzi do okropnej zbrodni i tylko Alex ma wątpliwości co do jej wyjaśnienia. Postanawia zbadać sprawę sama, a wtedy…
Na początek zacznę od tego, że nie ma co porównywać Dziewiątego domu do innych powieści autorki. To całkiem inna historia ze świeżym pomysłem i świetnym wykonaniem. Nie ma tu również kopii Darklinga (gdzieś na fb już coś takiego czytałam), ani innych bohaterów z wcześniejszych powieści. Wszyscy bohaterowie tej powieści są sobą, nikogo nie udają, nie są kalką innych bohaterów z innych książek Bardugo. A gdy już to z siebie wyrzuciłam (strasznie mnie zdenerwowało to porównanie), to mogę napisać co sądzę o najnowszej powieści autorki.
Przede wszystkim – świetnie napisana. Język dopasowany do fabuły i bohaterów. Faktycznie jest to książka dla dorosłego czytelnika, a nie tylko udająca taką. Próżno tu szukać sercowych rozterek, wątku miłosnego, wokół którego kręci się wszystko. Główna bohaterka jest postacią niejednoznaczną, ciekawą, doświadczoną przez życie. Bohaterowie drugoplanowi są naprawdę ciekawi i interesujący, a główny wątek kryminalny jest świetnie wpleciony w otoczkę tajnych towarzyszeń parających się magią, często brutalną, mroczną i krwawą. Powiem Wam, że nie spodziewałam się tego. Tzn. wiedziałam mniej więcej o czym będzie książka, ale pani Bardugo udało się mnie zaskoczyć, bo nie przewidziałam w najmniejszym stopniu jak rozwinie się fabuła, w jakim kierunku podąży akcja.
Dziewiąty Dom czytało mi się wspaniale. Stopniowanie napięcia, kolejne elementy łamigłówki, których nie udało mi się dopasować do całości, żeby odgadnąć kto i dlaczego. Coś tam podejrzewałam, ale totalnie nie w tym kierunku, niż faktycznie wyszło. Dopracowany język, dopieszczona fabuła i bohaterka, którą polubiłam od samego początku. Od pierwszej strony, od pierwszego zdania. Rzadko można trafić na taką postać kobiecą (ciekawe dlaczego dużo rzadziej wkurzają postacie męskie niż żeńskie), która nie denerwuje, nie wkurza, która nie doprowadza do przewracania oczami z irytacji. A tu proszę – pojawia się Alex Stern i pokazuje, że się da i to pokazuje w wielkim stylu.
Dziewiąty Dom to świetna powieść. I nie piszę tego tylko dlatego, że lubię twórczość pani Bardugo. To jest naprawdę tak dobra książka i niesamowita historia. Jest w niej wiele więcej niż tylko „jakaś tam magia” i wątek kryminalny. To czego na pewno tu nie znajdziecie, to powielania schematów czy bohaterów, wtórności i pójścia na łatwiznę. Nic w tej powieści nie jest oczywiste, a granica pomiędzy dobrem a złem jest zatarta dość mocno.
Dziewiąty Dom jest świetnym przykładem na to, jak niektórzy pisarze się rozwijają, jak dopracowują swój warsztat i jak płodną mają wyobraźnię. Jeśli nie znacie twórczości Leigh Bardugo, to zachęcam do nadrobienia, tym bardziej, że w kwietniu 2021 Netflix wypuszcza serial na podstawie trylogii Grisza i elementów Szóstki Wron. Zapowiada się świetne widowisko, więc warto wcześniej zapoznać się z książkowym pierwowzorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz