sobota, 12 grudnia 2020

Co z tą Mercedes Thompson, czyli seria, którą czytam, a na którą się dąsam.

 Seria o Mercedes Thompson. Od początku budzi we mnie spore emocje, co


prawda tom pierwszy i drugi wzbudziły więcej negatywnych niż pozytywnych, ale że „czułam przyciąganie” to sięgnęłam po tom trzeci, który mi się już spodobał. A potem poszło już lawinowo. 

Dziś będzie o tomach 4-7. Po tym jak zakończył się trzeci tom, serio nabrałam chęci na więcej Mercy, więcej Adama i całej reszty. Jeśli chodzi o styl, to przyznaję, z tomu na tom jest zdecydowanie lepiej. I choć ciągłe pisanie o tym samym (np. o zasadach hierarchii wśród wilkołaków, w stadzie itd.) zostało przez autorkę trochę ograniczone, to widocznie nie mogła się powstrzymać i uznała, że skoro ktoś dotarł do siódmego tomu, to jednak trzeba mu choć raz w rozdziale przypomnieć, to co tłumaczyło się od pierwszego tomu non stop. Zastanawia mnie czy to brak wiary w używanie mózgu przez czytelnika, czy jakiś wewnętrzny przymus. Mnie osobiście to irytowało, bo ileż można czytać o tych samych informacjach. Straciłam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie lepiej pod tym względem i pogodziłam się z tym. Zwyczajnie omijam już kolejne tłumaczenie tego samego i idę dalej. 

Same główne wątki w każdym tomie były fajnie, choć ten z siódmego jakoś tak mnie trochę rozczarował. Nie to, że był gorszy, tylko sama nie wiem, jakoś tak chaotycznie poprowadzony. Nie wiem czy to „zasługa” autorki, czy tłumaczenia, ale ten tom czytało mi się gorzej niż wcześniejsze. Na pewno jest zauważalna różnica w tłumaczeniu, bo tom 4 i 5 tłumaczył ktoś inny niż 6 i 7. I może to o to chodzi? Przyznaję, że zdecydowanie lepiej czytało mi się Mercy w tłumaczeniu pani Dominiki Schimscheiner. 

Tom 4 – Znak kości.

Podobał mi się ten tom mocno. Widać w nim pokłosie wydarzeń z trzeciego tomu i to, że rany Mercy są wciąż świeże i bolą. Podoba mi się rozwój jej relacji z Adamem i akcja z wampirami. Czytało mi się ten tom naprawdę dobrze, a dodatkowym plusem jest totalny zanik miłosnego trójkąta, co było dla mnie jak balsam na duszę. Po czwartym tomie od razu sięgnęłam po kolejny, wkręciłam się na maxa. 

Tom 5 –Zrodzony ze srebra

Świetna akcja, niesamowite wydarzenia, z humorem i ciekawą tajemnicą do rozwikłania. Do tego miłosne relacje Mercy nabierają rumieńców i stają się takie poważniejsze.  Bardzo podobał mi się ten tom i to chyba jak na razie mój ulubiony, choć oczywiście i on nie jest bez wad. Mimo wszystko po przeczytaniu tej części nabrałam jeszcze większej chęci na kolejne. 

Tom 6 – Piętno rzeki.

Po pierwsze, zmiana tłumacza i od razu coś mi zazgrzytało. Przyzwyczaiłam się do tłumaczeń poprzedniej tłumaczki i teraz coś mnie uwierało podczas czytania. Nie zrozumcie mnie źle, książka jest dobrze tłumaczona, wszystko jest jak trzeba. A jednak czuć trochę zmianę stylu. Mimo wszystko ta część naprawdę mi się podobała, wsiąkłam w tajemnicę, byłam niesamowicie ciekawa co tam się wydarzy, jaka jest zagdaka pochodzenia Mercy i… no właśnie. Nic więcej nie mogę napisać, bo poczęstuję Was spoilerem, a tego bardzo nie lubię. Powiem tylko, że tom szósty jest tak samo dobry jak piąty i tylko zaostrzał apetyt na kolejne części. 

Tom 7 – Żar mrozu

Po fajnych tomach 4-6, byłam pewna, że teraz może być już tylko lepiej… i się zawiodłam. Siódma część przygód Mercy niby jest tak samo zbudowana jak poprzednie, jest akcja, jest tajemnica, są wątki poboczne. Ale czegoś mi w tej części zabrakło. I najgorsze, że sama nie wiem czego. To nie tak, że książka mi się totalnie nie spodobała. Podobała mi się, ale jakoś tak bez emocji przeszła, bez ekscytacji, bez tego napięcia w stylu „o rany, co to będzie”. Początek mocno mnie wkręcił, ale gdzieś po 1/3 czułam jakby zeszło powietrze i czytało mi się już tylko poprawnie.


Czy w związku z tym mam zamiar porzucić serię?
Nie!
Mimo, że to nie jest najlepsze urban fantasy, które czytałam, to jednak spodobała mi się w jakiś sposób ta seria, mam chęć na kolejne tomy. Tylko chyba sobie na razie od niej odpocznę, zapomnę co mnie irytowało, co mogło być lepsze, a nie było i wtedy sięgnę po tom ósmy.  

Czy polecam ten cykl?

W sumie sama nie wiem. Uważam, że warto spróbować i ocenić samemu. Ja wciąż, pomimo dobrnięcia do siódmego tomu mam często mieszane uczucia względem tej serii, ale nie ma co kryć, dałam się jej wciągnąć i na pewno doczytam do końca.


4 komentarze:

  1. Ja sobie odpuściłam na razie po pierwszym tomie. Zbyt irytowały mnie ciągłe wspominki o dominacji, hierarchii w stadzie, o psychologii samców alfa. :D Zabierało mi to często przyjemność z czytania. Może jeszcze kiedyś, ale póki co nie w najbliższej przyszłości. Bardziej mnie ciekawi Kate Daniels.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo mnie wkurzało! I powiem tak, te ciągłe wspominki choć trochę spada ich częstotliwość, to nadal się pojawiają nawet w 7 tomie, co mnie bardzo irytowało.
      Kate Daniels bardzo, bardzo polecam! Wspaniała seria, MT się nie umywa :D

      Usuń
    2. Skoro się to powtarza to raczej nie sięgnę. Za bardzo mnie te częste wzmianki irytowały, nie są na moje nerwy. :D Ok, jak Kate polecasz to tym bardziej wezmę ją pod uwagę, kusisz. ;) Trochę się obawiałam, że tam będą podobne zagrywki co w Mercy, bo ludzie porównują te cykle.

      Usuń
    3. Niestety powtarza, a tomy są nierówne.
      Co do Kate Daniels, o to ja strasznie okrutnie kocham tą serię.
      Tam jest i fajny styl i ciekawa historia główna i poboczne. Do tego autorzy w każdym tomie przemycą coś z różnych mitologii i nawiązań :D Czekam na finalny tom i już rozpaczam, że to będzie koniec.

      Usuń