poniedziałek, 2 maja 2016

"Dziedzictwo Królów" C.S. Friedman.


Dziedzictwo Królów, to finałowy tom Trylogii Magistrów autorstwa C.S. Friedman.
Nie ukrywam, że ciekawość przeciągnęła mnie przez całą książkę niesamowicie szybko.
Ciężko napisać coś więcej o tym tomie, tak aby nie zdradzić fabuły z tomów poprzednich.
Mimo to spróbuję, bo książka zrobiła na mnie tak duże wrażenie – jak cała trylogia zresztą – że czuję nieodpartą potrzebę aby wyrzucić z siebie mój zachwyt.

Finałowy tom trylogii wyjawia czytelnikowi wiele swoich tajemnic. Zabiera na walkę z Duszożercami, pozwala poznać najmroczniejsze sekrety Magistrów i obserwować ogromną przemianę Salvadora – Wielkiego Króla.
To również ciągła walka Kamali o to, aby kasta Magistrów zaakceptowała ją jako jedną ze swoich, a tym samym, aby dziewczyna nie musiała się ukrywać i zachowała życie.

Akcja książki jest bardzo wartka, mimo kilku zwolnień, które dają możliwość odetchnięcia i rozwiązania kolejnych zagadek, które zaserwowała nam w poprzednich tomach autorka.
C.S. Friedman ma lekkie pióro, bardzo dobry styl pisania, jej plastyczne opisy świata w którym dzieje się akcja Dziedzictwa Królów sprawiają, że miałam wrażenie, jakbym  widziała to wszystko co opisuje na własne oczy.

W trzecim tomie spotykamy wszystkich bohaterów z tomu drugiego. Ostateczna walka z Duszożercami stała się faktem, a jej uczestnicy wiedzą, że mają tylko jedną szansę aby zadać miażdżący cios tym stworzeniom i nie dopuścić do ich rozmnożenia.
Na czele krucjaty przeciwko Duszożercom staje Salvator i jest to bardzo ciekawy wątek. Wielki Król, syn zabitego Dantona, przechodzi ogromną przemianę w ostatnim tomie.  Z fanatycznego wyznawcy wiary w Stworzyciela, niedopuszczającego do siebie niczego co jest niezgodne z dogmatami jego relogii, staje się wytrawnym politykiem, wielkim wojownikiem oraz władcą, który zaczyna widzieć coś więcej niż swoje Pokutnicze wierzenia.
I mimo, że Salvator zrobił na mnie duże wrażenie jako postać, to nie potrafiłam go polubić.
Było w nim zbyt wiele z fanatyka potępiającego wszystko co nie było zgodne z jego wiarą, nie mogłam się przemóc i darzyć do sympatią.
Kibicowałam jego poczynaniom, szanowałam za niezachwianą wiarę w jego boga, podziwiałam chęć poświęcenia dla dobra królestwa. Ale polubić nie zdołałam.

Wręcz przeciwnie miała się sprawa z innymi bohaterami. Kamala, Colivar, Ramirus, Królowa Wiedźma, Gwynofar. To postacie, które mimo wielu wad i nierzadko mało pozytywnych motywów swoich działań, polubiłam najbardziej.
Na uznanie zasługuje przede wszystkim Siderea, jest to bardzo ciekawa postać, barwna, inteligentna, a jej więź z Królową Duszożerców przedstawiony jest w niesamowity sposób.

Autorka bardzo ciekawie kierowała losami swoich bohaterów. Nie oszczędzała nikogo, nawet najpotężniejsi Magistrowie dostali za swoje i cierpieli jak zwykli ludzie.
Ważyły się losy całego świata, co poskutkowało nietypowymi sojuszami, walką ramię w ramię ludzi i Magistrów. 

Prócz walki z Duszożercami, mamy w trzecim tomie (jak i w całej trylogii) sporo polityki, spisków, knowań, tajemnych sojuszy oraz zdrady, których nikt się nie spodziewał. Jest też sporo nawiązań  do religii i wiary, która jest głównym źródłem mocy lyr i Strażników oraz Pokutników. 
Autorka zaskakuje czytelnika wieloma ciekawymi zwrotami akcji. Wreszcie dowiadujemy się skąd się wzięli Magistrowie, czym w rzeczywistości jest ich Prawo oraz co to jest Gniew. 
W sposób malowniczy autorka ukazywała czytelnikowi magię, którą posługiwali się Magistrowie i czarownicy/czarownice.
Świat, który stworzyła jest barwny, ciekawy i zróżnicowany. 
Wszystkie wątki rozpoczęte w poprzednich tomach są wyjaśnione i zakończone.
Zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało. Nie spodziewałam się go w takiej formie, ale podoba mi się i sprawiło, że szeroko się uśmiechałam czytając ostatnie zdania powieści.

Dziedzictwo Królów – jak cała trylogia Magistrów – to bardzo dobre fantasy. Ciekawe, wciągające, świetnie napisane.
To intersujący bohaterowie, którzy w swojej duszy mają światło i mrok, dobro i zło. 
Fabuła jest niesamowicie interesująca, całość czyta się szybko i z ogromną przyjemnością.
Ciekawy świat, sporo niespodziewanych zwrotów akcji i wydarzeń, które mocno zaskakują czytelnika.
Nie ma podczas lektury czasu na nudę, już autorka o to zadbała. I zrobiła to po mistrzowsku, przykuwając moja uwagę na długie godziny, zabierając mnie w niesamowitą podróż do świata Magistrów i Duszożerców.

Muszę się przyznać, że Trylogia Magistrów czekała na mojej półce blisko rok, abym po nią sięgnęła.
I mimo, że w tym czasie przeczytałam dużo dobrych książek z tego gatunku, to żałuję po te książki C.S. Friedman sięgnęłam po tak długim czasie od zakupu.
Ten błąd się już więcej nie powtórzy i po kolejne powieści tej autorki sięgnę od razu jak tylko wpadną mi w ręce.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl



2 komentarze:

  1. Uwielbiam literaturę fantasy, więc z pewnością sięgnę i po tą trylogię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam! Przez rok ją omijałam na półce, aż sięgnęłam, bo żywcem nie miałam w domu nic do czytania. A tu takie pozytywne zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem całej trylogii :)

      Usuń