wtorek, 24 maja 2016

"Miecze Cesarza" tom pierwszy Kronik Nieciosanego Tronu.


„Miecze Cesarza” to pierwszy tom Kronik Nieciosanego Tronu.
Książkę tą kupiłam pod wpływem impulsu, nie czytając o niej wcześniej, nie sprawdzając opinii.

Akcja rozpoczyna się od śmierci Cesarza Imperium Annuryjskiego.
Daleko od stolicy, w której mieszka jego córka Adare, żyją i szkolą się jego dwaj synowie.
Kaden wśród mnichów, jest szkolony na następcę tronu. Valyn w elitarnej jednostce Kettralu szkoli się na dowódcę Skrzydła.
Każdy z braci jest z dala od stolicy Annuru, ale spisek zawiązany przeciwko Cesarzowi i jego rodowi, sięgnie i po nich.

Brian Staveley stworzył pełną rozmachu i niespodziewanych zwrotów akcji powieść.
Bardzo ciekawie nakreślił swoich bohaterów, skupiając się głownie na cesarskich synach.
Świat stworzony przez autora jest bogaty, ciekawy, przedstawiony dokładnie, ale bez przydługawych opisów i zanudzania czytelnika szczegółami.
Wszystkie legendy i wierzenia są przekazywane ciekawie i interesująco.
W swój świat pisarz wprowadza czytelnika bez pośpiechu, dawkując mu informacje o Cesarstwie, wierzeniach, bogach, religiach, prawach rządzących imperium i przeszłości cesarskiej rodziny.
Ale akcja się nie ciągnie, bynajmniej. Jest wartka, wciągająca i poprowadzona bardzo sprawnie, mimo, że poznajemy ją z perspektywy trójki dzieci Cesarza.
Styl autora jest lekki, powieść napisana jest bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu czyta się bardzo szybko.


Mogłabym się rozpisać nad wszystkimi zaletami i wadami tej książki. Ale napiszę krótko – jest naprawdę dobra.
Fabuła Mieczy Cesarza, to niby nic odkrywczego, ale jednak daje pewien powiew świeżości i nowości, jest spójna i wciągająca.
I mimo pewnych schematów, typu mordercze treningi obu braci, brutalnych wręcz przełożonych czy nauczycieli, to uważam, że jest to potrzebny rozdział w tej powieści, aby móc zrozumieć dlaczego bohaterowie stali się tym kim się stali, skąd w nich siła, umiejętności i dodatkowe zdolności, wykraczające daleko poza te, które posiadają nawet najlepiej wyszkoleni żołnierze.
To co wydaje się oczywiste na pierwszy rzut oka, wcale takim nie jest. Wrogowie czyhający na życie cesarskich dzieci są dobrze ukryci  i zdeterminowani w działaniu. Mają potężnych sojuszników i nie wiadomo kto jest faktycznie wrogiem, a kto sprzymierzeńcem.

Autor kilka razy, sprawnie wprowadza czytelnika w błąd, tylko po to, żeby go zaskoczyć rozwiązaniem tajemnicy.
Oczywiście, niewiele zostaje nam wyjawione w pierwszym tomie. Niektóre tajemnice doczekały się wyjaśnienia tylko po to, żeby ukazać następne, jeszcze bardziej ciekawe.

Bardzo spodobał mi się wątek pradawnej rasy Csestriimów, istot, które dały życie człowiekowi.
Coś, co było przez wielu uznawane za legendę, czy wymarłą rasę, okazało się rzeczywistym zagrożeniem, po wielu wiekach po raz kolejny stających przeciwko człowiekowi.

W powieści nie brakuje również magii. Nie jest ona jednak domeną czarodziejów czy magów, a krwiopijców.
Nie, wbrew nazwie, nie są to wampiry w klasycznym wydaniu.
To osoby, które potrafią czerpać moc z różnych przedmiotów, rzeczy, czy emocji innych ludzi.
W całym cesarstwie są tępieni i mordowani – ludzie się ich boją z powodu mocy jaką dysponują.
Jedynym miejscem, gdzie są chętnie widziani – to właśnie szeregi żołnierzy Kettralu. I aby zachować życie, to tam właśnie się kierują, gdy ich sekret wychodzi na jaw.
Tajemniczą i intrygującą postacią jest również Tan – nauczyciel Kadena, którego przeszłość pozostaje wciąż tajemnicą.

Wciągnęłam się w świat wykreowany przez autora.
Polubiłam jego bohaterów, tych głównych i drugoplanowych.
Książkę czytałam z ogromną przyjemnością, bo fabuła mimo, że rozbudowana, to ani przez chwilę nie nudziła i mimo sporej objętości (632 strony) potrafiła zaciekawić, wciągnąć i sprawić, że z niecierpliwością przewracałam kolejne strony.

Co dla mnie bardzo ważne, Brian Staveley utrzymał idealną równowagę pomiędzy polityką, spiskami i zdradami, a magią, zagrożeniem ze strony Csestriimów oraz całą fantastyczną częścią fabuły.
Dzięki temu stworzył powieść wielobarwną, napisaną z niezwykłym rozmachem, spójną akcją i historią, która wciąga okrutnie.
W książce nie ma również wątku miłosnego - choć uczucie to nie jest obce niektórym bohaterom - co uważam za duży plus.


Wiele godzin przeznaczonych na sen, poświęciłam na czytanie Mieczy Cesarza.
Nie żałuję ani jednej minuty, mimo opadających powiek w pracy i ciągłego ziewania przez cały dzień.
Bo są książki, dla których warto zarwać noc.
Miecze Cesarza, to właśnie jedna z nich.



* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz