„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem…”
Pisarz Tom Kennedy nie potrafi pogodzić się z nagłą śmiercią żony. Ma również problem z
odnalezieniem wspólnego języka ze swoim siedmioletnim synem. Mężczyzna dochodzi do wniosku, że przeprowadzka do nowego domu pomoże im obu.
Przeprowadzają się do małego miasteczka Featherbank, które wydaje się im idealne. Nie wiedzą jednak, że dwadzieścia lat wcześniej mężczyzna ochrzczony przez dziennikarzy Szeptaczem zamordował w nim pięciu kilkuletnich chłopców.
Kiedy po tylu latach dochodzi do zaginięcia kolejnego chłopca, koszmar powraca, a sprawa wydaje się niepokojąco podobna do sprawy Szeptacza.
Ciężko mi określić tą książkę gatunkowo, bo choć to niewątpliwie thriller, to mamy tu też kryminał, sensację i nawet odrobinę powieści grozy.
Oj tak, autor potrafił mnie nieźle nastraszyć i nie potrzebował do tego zaskoczenia, brutalności czy latających flaków. Postawił na wyobraźnię czytelnika i liczył, że po podsunięciu delikatnych elementów grozy, ten sam się tak nakręci, że się będzie bał otworzyć okno po zapadnięciu zmroku.
Cóż mogę dodać, w moim przypadku udało mu się to w 100%.
Tu jakieś skrzypienie podłogi, tu dziwny klimat, tu nagła cisza, tu pojawienie się czegoś, co nie miało prawa się pojawić… I nawet się człowiek nie obejrzał, a już sobie zaczął wyobrażać niewiadomoco i dreszcz strachu gotowy.
Klimat w tej książce jest świetny. Dziwny dom, makabryczne zbrodnie z przeszłości i niebezpieczeństwo w teraźniejszości.
Do tego skomplikowane relacje rodzinne, walka z żałobą i tęsknotą i brak wiary w siebie.
Główny bohater, to naprawdę świetnie wykreowana postać, choć jego syn Jake niczym mu nie ustępuje. Ciekawy chłopiec, specyficzny, wyjątkowy. Podobał mi się również śledczy Pete Willis. Każdy z tych bohaterów to wgląd w skomplikowaną psychikę człowieka, ukazanie jak wielki wpływ mają na nas lęki z dzieciństwa i jak potrafią zaciemnić i zmienić pamięć o wydarzeniach z przeszłości.
Książka wzbudziła we mnie wiele emocji. Wciągnęłam się od pierwszych stron i byłam zafascynowana opowiadaną przez autora historią. Jednocześnie wciąż czułam lęk i niepewność, byłam przekonana, że to co ja podejrzewam, nijak nie ma się do tego, co tak naprawdę przygotował dla czytelnika Alex North.
Książka zaskoczyła mnie wiele razy, byłam zmylana, sprowadzana na manowce i straszona.
Mimo, że z lękiem zerkałam w stronę okna (mieszkam na parterze) i szczelnie zasłaniałam zasłony, to i tak miałam wrażenie, że ktoś się czai na zewnątrz. Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach i dała mi nieźle w kość.
Autorowi należą się ogromne brawa, że potrafił wywołać we mnie takie reakcje.
Powieść napisana jest dobrze. Spójna fabuła, ciekawi bohaterowie i makabryczne zbrodnie. Ciekawy portret psychologiczny postaci jest dodatkowym plusem. Dobry styl i lekkie pióro, a do tego bardzo plastyczny język. Wszystko to sprawiało, że książkę nie tylko czytałam, ale i widziałam oczyma wyobraźni każdy detal, wszystko co się na jej kartach rozgrywało.
Do tego gęsta i mroczna atmosfera i niesamowity klimat. Na wszystko nakłada się pewna doza niepewności, bo mimo, że czytelnik dowiaduje się w końcu kto i dlaczego, to jednak są pewne elementy, które wzbudziły niepewność i pytanie „ej, chwila moment, ale z tym to o co chodzi?”.
„Szeptacz” to kawał dobrego thrillera i jestem pod jego wrażeniem. Mimo, że najadłam się strachu, to chętnie sięgnę po kolejne książki autora, jeśli będą utrzymane w tym klimacie.
Ogromnie polecam.
Fajnie, bo to kolejna dobra opinia o tej książce. Mam ją, więc zabiorę się za jej czytanie z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńSama jestem zaskoczona tym, że aż tak mi się spodobała. Chętnie sięgnę po inne książki autora. A do czytania bardzo zachęcam :)
UsuńZgadzam się :D
OdpowiedzUsuń