wtorek, 8 października 2019

"Kasztanowy ludzik" Soren Sveistrup

„Kasztanowy ludzik” to pierwsza powieść scenarzysty popularnego serialu The Killing.
Byłam ciekawa tej książki, opis sugerował wciągającą lekturę, której długo nie zapomnę.
Czy faktycznie tak było?

Sam początek powieści pokazuje czytelnikowi straszną zbrodnię z 1989 roku. Zaraz po jej opisie mamy skok do czasów teraźniejszych i dwa przeplatające się ze sobą wątki. Makabrycznych morderstw młodych kobiet i zaginięcia córki pani minister, której ciała od roku nie udało się odnaleźć.
Mimo, że początkowo nic nie łączy tych dwóch tragedii, śledczy, którzy zaczynają się zajmować morderstwami kobiet, spostrzegają pewne powiązania, które nie dają im spokoju.
Tak zaczyna się wyścig z czasem i gra z mordercą.

Akcja powieści od początku jest dość dynamiczna, choć przerywają ją dłuższe dygresje i opisy. Dwójka głównych bohaterów to młoda śledcza Thulin  i odesłany z Hagi  śledczy Hess, który czekając na decyzję swoich szefów odnośnie swojej przyszłości w Europolu pomaga jej  w śledztwie.
Mimo, że oboje są dość ciekawie nakreślonymi bohaterami, nie za wiele dowiadujemy się o ich życiu prywatnym i przeszłości. Są to szczątkowe informacje, które może i rzucają ciut światła na ich osobowość i charakter, ale autor tutaj nie zaszalał i nie dał ich poznać czytelnikowi zbyt dobrze.
Bynajmniej nie przeszkadzało mi to w lekturze. Książka okazała się dzięki temu trochę odmienna od typowego schematu, gdy pisarz zdradza czytelnikowi wszystkie tajemnice swoich bohaterów, zazwyczaj będące jakimiś demonami przeszłości.
Może Soren Sveistrup powinien zdradzić ciut więcej, na pewno wyszłoby to książce na dobre, ale taki sposób ukazania swoich bohaterów też jest ok.

Język jakim posługuje się autor jest dobrze dobrany do tematyki powieści, barwny, obfitujący w krwawe szczegóły i wystarczająco obrazowy, abym mogła sobie wszystko to co opisuje wyobrazić z detalami.
Przyjemny styl sprawia, że powieść dobrze się czyta, bez problemu można się wciągnąć w fabułę i dać porwać prowadzonemu śledztwu. Mimo, że autor sprawnie mną manipulował, to tak gdzieś za połową książki odgadłam kto jest mordercą, a jego motywacje były dla mnie oczywiste już od samego początku.
Oczywiście do samego końca pozostała we mnie nutka niepewności, bo autor potrafił mnie zmylić i zaskoczyć, ale koniec końców, okazało się, że jednak miałam rację.
Nie popsuło mi to jednak przyjemności z lektury. Książka mnie wciągnęła i byłam bardzo zaintrygowana rozwojem akcji i tym jak ją poprowadzi autor.

Zakończenie powieści przypadło mi do gustu. Motywacje mordercy były dla mnie przekonywujące. Wszystkie wątki się ze sobą sprawnie połączyły i dały ciekawe rozwiązanie tajemnic z przeszłości. Sam morderca okazał się „godnym” przeciwnikiem dla śledczych i rozgrywka jaką z nimi prowadził była naprawdę emocjonująca.
Wszystko to sprawiło, że „Kasztanowy ludzik” okazał się powieścią, która naprawdę przypadła mi do gustu.
Do tego autor dobrze pokazał tło społeczno-polityczne i wady systemu pomocy społecznej i opieki nad dziećmi, który z założenia miał je chronić, ale czasami zdecydowanie szkodził, zamiast pomagać.

Czy zatem „Kasztanowy ludzik” to powieść idealna?
Otóż dla mnie nie. Jedyną wadą jaka pojawia się w powieści, jest wg  mnie jej przegadanie. Są takie momenty, gdy autor zaczyna się rozgadywać, przez co wystopowuje akcję i wybija z rytmu. Początkowo mocno mi to przeszkadzało, gdy chciałam się wciągnąć w fabułę i poczuć jej klimat. Później ten dyskomfort minął i w sumie nie wiem, czy autor przestał się tak rozwodzić, czy coraz gęstszy klimat tak mnie wciągnął, że przestałam na to zwracać uwagę.
Mimo to, powieść oceniam zdecydowanie pozytywie i jestem zadowolona z lektury.
„Kasztanowy ludzik” okazał się bardzo wciągającym kryminałem i szczerze mogę go polecić.

4 komentarze:

  1. Na temat tej książki czytałam już bardzo wiele bardzo różnych zdań. Wypadałoby wyrobić sobie własne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie inaczej na nią patrzą wielbiciele kryminałów, którzy połykają je w ogromnych ilościach, a inaczej osoby takie jak ja - czytające kryminaly od przypadku.
      Mimo, że nie jest wolna od wad, to mi się książka podobała.
      Ale tak jak piszesz, najlepiej ocenić samemu.

      Usuń
  2. Muszę przyznac, że w ogóle nie zauważyłam tego przegadanie. Całościowo bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja początkowo zwracałam na to uwagę, potem tak się wciągnęłam, że już tego nie zauważałam. Też całościowo mi się podobała :)

      Usuń