„Według legendy, wiele stuleci temu czwórka przyjaciół została wygnana z rodzinnej wioski, gdyż ludzie lękali się ich czarów. Rozeszli się w cztery strony świata, ale zadziwiającym zbiegiem okoliczności i tak wszyscy dotarli w to samo miejsce – do czarciego kamienia. Tam wywołali diabła i dobili z nim targu... Ich potomkowie przez wieki odczuwali skutki tego paktu i bezskutecznie próbowali się z niego wywikłać.”
Tak brzmi część opisu książki. Nigdy nie zamieszczam oficjalnych opisów, ale tym razem musiałam
to zrobić, bo jako fanka Sagi o Ludziach Lodu Margit Sandemo, moja pierwsza myśl po przeczytaniu powyższego była „o kurczę, czyżby polska SoLL”?
Jak łatwo się domyślić, zachłannie rzuciłam się na książkę, gdy tylko trafiła w moje ręce, a tam… cóż za zaskoczenie, bo mimo jednego zbieżnego motywu z SoLL, to jednak „Księżyc jest pierwszym umarłym” Kariny Bonowicz jest absolutnie niepowtarzalną historią, w dodatku niesamowicie wciągającą.
Główną bohaterką jest Alicja, siedemnastolatka, która właśnie straciła rodziców i jedzie z Warszawy do zapomnianego przez boga i ludzi Czarcisława pod opiekę ciotki Tatiany.
Czarcisław to miasto gdzie obok zdobyczy techniki, ludzie wierzą również w zabobony, ludowe legendy i podania, a na pólkach obok antybiotyku znajdują się również leki robione wg starych ludowych receptur.
Nastolatce z Warszawy ciężko to wszystko zaakceptować, a gdy się dowiaduje, że jest jednym z „tych” potomków, jej życie jeszcze bardziej wywraca się do góry nogami.
Autorka bardzo fajnie kreśli swoich bohaterów, nie tylko Alicję, ale i pozostałą resztę obdarzonych „przekleństwem”, Nikodema, Olgę i Borysa, Nataszę oraz jej ciotkę Tatianę. O jednych już w tym tomie dowiadujemy się więcej, niektórzy wciąż otoczeni są aurą tajemniczości. Niemniej jednak, każde z nich jest czytelnikowi przedstawione na tyle, na ile wymaga tego fabuła.
A ta jest niezwykle ciekawa, wciągająca i trzymająca w napięciu.
Wśród Czarcisławskich lasów poznajemy pełną plejadę słowiańskich istot (strzygonie, nocnice, guślnice), mamy możliwość poznać trochę słowiańskiej mitologii i dać się jej oczarować.
Autorka pisze lekko, z humorem i pazurem, naprawdę książkę czyta się wybornie i nie sposób się przy tym nudzić.
Mimo, że akcja nie zawsze rwie z kopyta, to każdą kolejną stronę wręcz połykałam. Są tu bowiem tajemnice, stara klątwa, którą niektórzy chcą złamać, a inni wręcz przeciwnie.
Nikt tu nie jest tym kim się wydaje, a już w kwestii zaufania, to najlepiej nie ufać nikomu.
Lekkie pióro i przyjemny styl to dodatkowe atuty tej powieści, bo głównym wg mnie jest sama historia. Ciekawa, wciągająca, intrygująca, nieprzewidywalna, pełna zaskakujących zwrotów akcji.
I choć są pewne rozwiązania, do których mogłabym się przyczepić (ale się nie przyczepię, bo całościowo nie wpłynęły negatywnie na mój odbiór powieści), to książka okazała się świetną lekturą i jestem pod jej dużym wrażeniem.
I mimo, że powieść jest typową młodzieżówką, a ja o tym okresie życia zapomniałam już dawno, to przy pierwszym tomie cyklu „Gdzie diabeł mówi dobranoc” bawiłam się znakomicie i dałam się porwać opowieści, którą zaserwowała mi Karina Bonowicz. Ta książka wg mnie jest dla każdego, kto lubi nieszablonowe historie okraszone humorem i tajemnicą, zaskakujące, napisane lekko i dopracowane. Bez znaczenia jest wiek, zabawa przy czytaniu jest świetna, bohaterów da się lubić i nawet lekko oszołomiona (a przy tym czasem zachowująca się głupio) Alicja wzbudziła we mnie sympatię.
Czytając „Księżyc jest pierwszym umarłym” nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to dopiero wprowadzenie do cyklu i w kolejnych tomach akcja jeszcze bardziej się rozkręci.
Jestem o tym przekonana i już zaczynam oczekiwanie na kolejny tom.
Spodziewałam się, czy raczej miałam nadzieję na dobrą książkę, a tu okazało się, że w swoje ręce dostałam książkę świetną.
Szczerze polecam „Księżyc jest pierwszym umarłym”. Jeśli tylko lubicie słowiańskie klimaty, tajemnice, klątwy i niespodziewane zwroty akcji, to ta książka jest dla was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz