„Księgi zapomnianych żyć” Bridget Collins, to historia miłosna napisana w
otoczce magii. Oto bowiem są ludzie, którzy potrafią zabrać człowiekowi wspominania i zapisać je w księdze. Każde złe wspomnienia, każdy zły czyn z głowy ofiary można wymazać, jakby nie istniał. W taki sposób można również ukryć każdą niegodziwość. Człowiek, któremu odebrano wspomnienia traci je na zawsze, chyba że księga jego wspomnień ulegnie spaleniu.
Na początku muszę napisać, to co kołatało mi w głowie, gdy czytałam powieść. Otóż kompletnie nie tego się spodziewałam po opisie i początkowych rozdziałach powieści. Byłam przekonana, że dostanę całkowicie inny kierunek rozwoju fabuły i tego jak ona zostanie poprowadzona. Przyznaję, że początkowo byłam trochę rozczarowana, jakby ktoś mi coś obiecał, a następnie zmienił zdanie i dał coś totalnie innego.
Rozczarowanie moje nie było jednak na tyle deprymujące, abym odłożyła powieść bez dotarcia do finiszu opowieści.
Sama historia, która opowiada pani Collins, napisana jest naprawdę pięknym językiem, w sposób delikatny, a jednak niepozbawiony mocniejszych akcentów. Książka mimo, że nie epatuje brutalnością, to pokazuje ciemną stronę ludzkiej natury w sposób klarowny i bez owijania w bawełnę. Autorka pokazała jak wiele złego można zrobić drugiemu człowiekowi, gdy jest tylko możliwość uniknięcia kary i ukrycia swoich złych uczynków.
Sama opowieść o Emmecie, to w sposób subtelny opisana historia miłości i pogodzeniu się ze sobą i tym kim się jest. To również opowieść o walce o siebie i swoje miejsce na świecie. Zaskoczeniem było dla mnie tylko, że jest to historia miłości spod znaku LGBT, bo w zapowiedziach czy opisie kompletnie nic tego nie sugerowało. Nie ma to jednak wpływu na to, że opowieść ta jest piękna, a wątek miłosny nakreślony w sposób wyważony i poruszający.
Jeśli chodzi o kwestie magii, to osobiście czułam jej niedosyt. Oczywiście jest tu opisane „oprawianie” czyli wymazywanie wspomnień i przenoszenie ich do książek, ale w moim odczuciu był to tylko sposób aby skupić się na innych watkach i tło do ich ukazania. I chyba też to sprawiło, że tak jak pisałam na początku, poczułam się jakby autorka nie dotrzymała obietnicy. Spodziewałam się magii i bazowania właśnie na niej, a nie magii jako tła.
Czy to ogromna wada?
Nie.
Książka sama w sobie jest piękna, porusza niebywale ważne i trudne tematy, a autorka robi to w sposób wyważony i subtelny. Pokazuje również, że nawet odbierając człowiekowi wspomnienia, nie można mu odebrać tego kim jest i jaki jest, że nie da się tego zmienić, zmusić do zmiany, naciskami wymóc życie wbrew sobie.
Dlatego uważam, że mimo, że dostałam coś całkowicie innego, niż oczekiwałam, to książka jest zdecydowanie warta przeczytania i poznania opisywanej w niej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz