niedziela, 12 lipca 2020

"Żniwiarz. Czarny świt" Paulina Hendel

Na ostatni tom serii Żniwiarz Pauliny Hendel czekałam bardzo niecierpliwie. Nie mogłam się
doczekać, żeby zobaczyć jak się kończy ta szalona historia.
Tym bardziej, że poprzedni tom autorka zakończyła w takim momencie, że hoho.
No i wreszcie jest! Premiera, zakup i można czytać. I wtedy to się podziało…

Zacznę od tego, że o fabule nic nie napiszę, bo to jednak piąta część i można niechcący zafundować komuś spoiler nawet jednym zdaniem, a tego nie chcę.
Napiszę tylko, że akcja zaczyna się w tym momencie, w którym zakończyła się poprzednia część.
Od samego początku jest bardzo dynamicznie, akcja jest wartka i dzieją się w tej książce rzeczy, które wiele razy mnie zaskakiwały.
Autorka zaserwowała mi spójną fabułę, która jest dopracowana i widać, że przemyślana.
Co więcej, niektóre wydarzenia złamały mi serce, niektóre rozbawiły do łez, niektóre wkurzały (np. kwestie Pierwszego), a niektóre sprawiały, że miałabym chęć wyściskać bohaterów.
Wszystko jest w tej książce na swoim miejscu, a pomimo tego, że nie wszystkie rozwiązania fabularne początkowo do mnie przemawiały, na końcu okazywało się, że miały one sens i potrzebę zaistnienia w fabule.

Niezmiennie od samego początku podobają mi się bohaterowie i ich charaktery. Podoba mi się to, jak się zmieniają, jak dojrzewają, jak muszą się dostosować do nowych okoliczności i sobie z nimi poradzić.
Walka z Niją i demonami pokazana jest naprawdę obrazowo, opisy są dynamiczne i plastyczne. Są wplecione w fabułę sprawnie i nie ma momentów przesytu czy zmęczenia tym elementem fabuły.
Do tego dochodzą poboczne wątki, które są świetnym uzupełnieniem głównego wątku.

Jeśli chodzi o kierunek, w jakim podążyła fabuła, to przyznaję, że nawet ja byłam zaskoczona.
W niektórych momentach nawet myślałam „yyyy ale, że co?” i się trochę dziwiłam, że autorka pokazuje pewne sprawy tak a nie inaczej i stosuje takie a nie inne rozwiązania.
ALE gdy przeczytałam zakończenie, rozdział 23 czyli 7 lat później, to zrozumiałam wszystko, pojęłam zamysł autorki i skończyłam czytać z takim bananem na ustach, że dziwię się, że do dziś mi nie został.
Bo autorka zrobiła coś niesamowitego i każdy kto zna jej wszystkie książki (nie tylko serię o Żniwiarzach) od razu pojmie, co tam się zadziało i dlaczego takie rozwiązanie jest absolutnym majstersztykiem.

„Czarny świt” to dla mnie tak samo dobra część jak wszystkie poprzednie. I choć Droga dusz na zawsze już zostanie moją ulubioną, to jednak finał historii o Żniwiarzach (aby na pewno finał?) utrzymuje poziom swojej poprzedniczki i czytało mi się ją wyśmienicie.
Ma on niestety jedną zasadniczą wadę  - mianowicie to ostatnia część, a ja tak bardzo nie chcę się rozstawać z bohaterami…
Chciałabym poczytać o nich coś więcej, o Pierwszym, Magdzie, Feliksie, bliźniakach i pozostałych bohaterach, których tak bardzo polubiłam.
Autorka stworzyła naprawdę fajny świat i wciągającą historię i strasznie mi żal, że to jest już jej finał.
A dla wszystkich tych, co się wahają, czy sięgnąć po Żniwiarzy mogę powiedzieć tylko jedno – warto.
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz