SI (sztuczna inteligencja) to cztery opancerzone jednostki, które postanawiają uciec z poligonu
wojskowego, wpaść w długi sen i obudzić się w niedalekiej przyszłości.
Co zadziwiające, udaje im się to i po dziesięciu latach snu, cztery maszyny aby przetrwać, muszą jednocześnie się ukryć, zmieszać z tłumem, znaleźć schronienie, ale takie, żeby było w nim trochę ludzi.
Po co im ludzie? Ano po to, aby się od nich nauczyć jak być człowiekiem. Trochę trudne zadanie w przypadku uzbrojonych w laser, maskowanie i inne cuda techniki jednostek na gąsienicach.
Zrządzeniem losu trafiają do cyberpunka Boba, a to spotkanie odmieni życie wszystkich zainteresowanych, nie tylko SI.
Stepan Wartanow urodził się w Moskwie i dopiero w 1994 roku emigrował do Kanady.
„SI” to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i przyznaję, skusiło mnie jego rosyjskie pochodzenie. Bo jak już wiele razy pisałam, uwielbiam literaturę rosyjskojęzycznych pisarzy. Ten niepodrabialny klimat, melancholia i poczucie humoru zawsze działają na moją wyobraźnię i emocje.
Nie inaczej było w tym przypadku.
Książka aż skrzy się od sarkazmu, ironii i humoru. Autor prócz tytułowej czwórki SI pokazuje jeszcze sporą gromadę innych bohaterów.
Jest ich dużo, jedni odgrywają ważniejszą inni mniej ważną rolę, ale każdy w fabule coś znaczy.
Mimo, że tych postaci jest naprawę sporo, to czytając „SI” nie gubiłam się, nie miałam problemów żeby zapamiętać kto jest kto i co znaczy w tej historii.
A ta jest wyjątkowo wielowątkowa i chwilami zakręcona.
Autor miesza ze sobą kilka różnych wątków, ale bez obaw, nie pogubicie się w nich. Każdy również doczekuje się solidnego ukazania i nakreślenia.
Dodatkowo sporo jest w powieści dygresji z rozmyślaniami autora, ale są one podane w tak fantastyczny, lekki i zabawny sposób, że czyta się je z przyjemnością.
Książka jest napakowana humorem, bywało, że śmiałam się w głos, czytając o kolejnych wybrykach SI które uczyły się życia. Przygody, które im się przytrafiały, były chwilami tak absurdalne, że aż zachwycające.
Ich próby zrozumienia ludzi i ich postępowania bawiły mnie do łez, chwilami rozczulały, intrygowały.
Akcja galopowała do przodu, jak żądne przygody SI i nie zwalniała ani na chwilę. A lekki i bardzo przyjemny styl autora sprawiał, że czytanie powieści to była czysta przyjemność.
Do tego Wartanow ma talent do plastycznych i obrazowych opisów, więc bez trudu wyobrażałam sobie wszystkie sytuacje, w które wpakowały się SI.
Mimo sporej dawki humoru, gdzieś w trakcie lektury zaczęłam zauważać jej drugie dno.
Autor sprytnie je przykrył zabawnymi sytuacjami, ale czym dłużej czytałam, tym bardziej je widziałam.
Zadał pytanie, co to znaczy być człowiekiem, jaki jest sens naszego istnienia. Zrobił to subtelnie, ale w pewnej chwili autentycznie miałam łzy w oczach, gdy czytałam o tym do jakich wniosków doszedł jeden z SI.
Ciekawie ukazał również międzynarodowe stosunki, zależności geopolityczne, nie ukrywał pewnej dozy szyderstwa skierowanego na największe mocarstwa naszego świata.
I gdy odkrywałam drugie dno tej powieści, zrozumiałam, że to wcale nie jest jedynie lekka i zabawna historyjka z gatunku science fiction, ale poważna lektura i celne spostrzeżenia na temat otaczającego nas świata.
Pod płaszczykiem humoru i żartobliwości, autor sprytnie ukrył poważne tematy, zmusił mnie do ich przemyślenia, refleksji i zastanowienia się, co znaczy dla mnie być człowiekiem i czy robię ze swoim życiem to co chcę, czy to co muszę.
„SI” Stepana Wartanowa to wg mnie świetna książka, które jednak nie każdemu przypadnie do gustu. Uważam jednak, że warto po nią sięgnąć, warto dać się porwać tej momentami szalonej opowieści i odkryć, co autor chciał czytelnikowi przekazać.
Mnie Stepan Wartanow kupił, sięgnę po każdą jego książkę, które się jeszcze ukaże.
Nic nie chcę mówić, ale przez Twoje recenzje mój portfel płacze! Świetna recenzja, książka na pewno pojawi się w moim zamówieniu.
OdpowiedzUsuńKoniecznie ją przeczytaj. Jestem prawie pewna, że Ci się spodoba.
UsuńA portfel... mój już dawno wpadł w depresję :D