Dziesięć osób, każda z motywem i trup w uniwersyteckiej łazience…
Kto zabił, skoro powód miał każdy? Jak dojść prawdy? I jakim człowiekiem tak naprawdę był zamordowany profesor Karaś?
Powieść (debiutancka zresztą) Aleksandry Rumin rozpoczyna się z przytupem od zbrodni i grona podejrzanych, czyli kryminał jak się patrzy. Ale to nie tylko zagadka zbrodni i poszukiwania winnego, to również niesamowita mieszanka humoru, wnikliwej obserwacji otaczającej nas rzeczywistości, szpila wbita nie tylko w środowisko uniwersyteckie, ale również w celebrytów, polityków i nasze narodowe przywary.
Akcja powieści jest podzielona na dwa przedziały czasowe – czas zbrodni oraz 12 lat później. Od pierwszej do ostatniej strony jest bardzo dynamiczna, wiele się dzieje, nie sposób się domyślić kto zabił, ani w którym kierunku rozwinie się fabuła.
Do tego nie sposób nie śmiać się w głos, bo humor wręcz wylewa się z każdej strony.
Autorka ma lekkie pióro i bardzo przyjemny styl pisania. Jej powieść czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko, co akurat nie dziwi, bo byłam ogromnie ciekawa, jak ta cała kałabała się rozwikła i kto ukatrupił Karasia.
Na pochwałę zasługuje również kreacja bohaterów. Dziesięć osób, każda z nich całkiem dobrze nakreślona, ukazana z pełnym wachlarzem zalet, wad i przywar. Każda z nich ma coś za uszami, każda z nich ma w swojej przeszłości coś, czego się wstydzi, obawia. A jednak nie sposób nie polubić każdego z tych bohaterów, a jeśli nie polubić, to mimo wszystko nie życzyć źle.
Uważam, że bohaterowie i humor, to największe atuty tej powieści, choć nie jedyne.
Autorka kpi sobie z otaczającej nas rzeczywistości, jak pisałam wyżej, wbija szpile w wiele różnych środowisk, ale robi to w tak zabawny i uroczy sposób, że nie można się na nią za to gniewać.
Serwuje czytelnikowi wiele zabawnych sytuacji, wiele wydarzeń niekiedy totalnie absurdalnych, a jednak bardzo pasujących do fabuły.
Jej powieść to super rozrywka, w dodatku sprawnie napisana i z ciekawą fabułą, więc ani przez chwilę nie można się nudzić podczas czytania.
Jeśli chodzi o „winnego”, to w sumie do samego końca nie wiedziałam, kto zamordował Karasia i uważam, że dzięki temu bawiłam się jeszcze lepiej. Byłam ciekawa, zaintrygowana, totalnie dałam się wciągnąć w tą zabawną historię.
„Zbrodnia i Karaś” to świetne połączenie kryminału, komedii, obyczajówki z delikatną nutą romansu (w sumie to nawet niejednego).
Wszystko to jest tak sprawnie ze sobą wymiksowane i okraszone humorem, że czyta się tą książkę wyśmienicie i w sumie żałuje, gdy nadchodzą ostatnie strony, bo chciałoby się zdecydowanie więcej.
Jestem pod wrażeniem tego debiutu i talentu pani Rumin i zdecydowanie sięgnę po kolejne jej powieści. A że „Zbrodnia i Karaś” to debiut, to jestem pewna, że każda kolejna książka autorki, może być tylko lepsza.
Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz