sobota, 21 stycznia 2017

"Bramy Światłości" M.L.Kossakowska. Witajcie starzy przyjaciele, z Nieba i Głębi

Wyczekiwana z niecierpliwością kontynuacja przygód Daimona Freya oraz jego kompanów z Nieba i Głębi właśnie ukończona.
Czekałam długo na tą książkę, od dawna dochodziły słuchy, że M.L. Kossakowska ją pisze. Ale jak to bywa, od plotek, do książki na półce minęło wiele czasu.

Akcja powieści rozpoczyna się od powrotu Seredy – badaczki i podróżniczki – z kolejnej wyprawy, gdzieś na krańce Stref Poza Czasem.
A wiadomości jakie ze sobą przywozi, wstrząsną Razjelem, Gabrielem i Lucyferem do głębi.
Otóż Jasność postanowiła się objawić nie gdzie indziej, tylko w najbardziej niedostępnym miejscu w Strefach Poza Czasem.
Wstrząśnięty Gabriel organizuje wyprawę, na dowódcę której wybiera Daimona.
Od tej pory on, jego wierny rumak Piołun  i Sereda wplączą się w wir niesamowitych przygód i niebezpieczeństw.

Przyznaję, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, więc wiedziałam mniej więcej, czego można spodziewać się po twórczości autorki.
Tym bardziej, że serię Anielską czytałam wiele razy, bo taka wizja Aniołów i Głębian bardzo przypadła mi do gustu.
Nie inaczej było i tym razem.
Akcja rozpoczęła się dość niewinnie, niby nic się nie dzieje, aż nagle jedna wiadomość wywraca wszystko do góry nogami.

Szybko wsiąkłam w przedstawione przez pisarkę wydarzenia. Ucieszyłam się ogromnie z powrotu ulubionych bohaterów, Daimona i Asmodeusza. Z całej skrzydlatej zgrai, to właśnie ich polubiłam najbardziej. No i Piołuna.
Co do tego ostatniego, to w Bramach Światłości odegra bardzo ważną rolę, a jego sarkastyczne poczucie humoru i celne ironiczne docinki, powodowały podczas czytanie sporo rozbawienia.

Głównym wątkiem powieści jest wyprawa Daimona i Seredy, ale nie brak w niej również wątków dodatkowych.
Oczywiście nie zabrakło również knowań, intryg i tajemnic.
Autorka ma lekkie pióro, a w powieści wiele się dzieje, więc nie ma czasu na nudę.
Narracja jest trzecioosobowa, dzięki czemu czytelnik jest świadkiem wszystkich zdarzeń i posiada wiedzę większą niż bohaterowie.
M.L. Kossakowska w Bramach Światłości pełnymi garściami czerpie z wierzeń ludów azjatyckich, mitologii hinduskiej, można również znaleźć odniesienia do mitologii Celtyckiej.

Strefy Poza Czasem okażą się fascynującym, choć równocześnie przerażającym miejscem. Autorka przedstawia nam ten obszar bardzo obrazowo i plastycznie. A wszystkie istoty, które nasi podróżnicy spotkają na swojej drodze okażą się na równi fascynujące i niebezpieczne.
Bohaterowie tak jak w poprzednich książkach z serii nie szczędzą czytelnikowi sarkazmu i ironii i wyjątkowo czarnego poczucia humoru.

Bramy Światłości, to powieść pełna intryg, magii, tajemnic, niesamowitych bohaterów i ciekawych wydarzeń.
To również opowieść o ryzykownej wyprawie, której finał może być dosłownie ostatecznym i definitywnym końcem.
Maja Lidia Kossakowska ma ogromną wyobraźnię i talent do fascynującego splatania ze sobą wątków i losów bohaterów.
I mimo, że nie polubiłam Seredy, to reszta bohaterów zrekompensowała mi to podwójnie.
Zakończenie natomiast nastąpiło w takim momencie, że aż sapnęłam z irytacji i zazgrzytałam zębami. Autorka zakończyła Bramy Światłości z głośnym przytupem.
I mimo, że w całej powieści więcej jest momentów zabawnych niż przygnębiających, to jednak czuć klimat smutku i żalu po odejściu Pana, tęsknoty za prostszym i lżejszym życiem oraz ciężaru dźwiganego przez wszystkich spiskowców – tych z Nieba i Głębi.
Co ważne, autorka nie oszczędzała bohaterów. Bez litości obnażała ich wady, nie raz karząc im przeżywać gorycz konieczności przyznania się do błędu.
I to właśnie mi się podoba w bohaterach całej tej serii – bohaterowie nie są idealni, pomimo, że część z nich, z racji niejako urodzenia, idealna być powinna.
Nic bardziej mylnego.
Aniołowie to istoty z czartem za skórą, a Głębianie nierzadko mają dobre serce.
To lubię, na to będę teraz czekać z jeszcze większą niecierpliwością.
Liczę, że autorka nie każe czytelnikom wyczekiwać zbyt długo.




2 komentarze: