Gdy kupiłam tą książkę, nie przeczytałam ani jednej opinii ani recenzji na jej temat.
Wiedziałam tylko, że to pierwszy tom trylogii Kruczy Cień.
Akcja rozpoczyna się, gdy Vaelin Al Sorna ma tylko dziesięć lat, a jego ojciec porzuca go przed żelazną bramą Szóstego Zakonu.
Zakonu, który ma z niego zrobić wyśmienitego wojownika, który w służbie Zakonu będzie bronił Wiary i Królestwa.
Chłopcy w Szóstym Zakonie (wszystkich zakonów jest właśnie sześć, każdy szkoli swoich uczniów w innej dziedzinie) są poddawani wycieńczającemu treningowi, a po każdym roku szkolenia i nauki muszą przejść kolejną – niekiedy brutalną i zawsze niebezpieczną – próbę.
Gdy przejdą wszystkie próby, będą mogli walczyć w imieniu Szóstego Zakonu i Wiary.
Vaelin nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego jego ojciec oddał go do Zakonu, ale znienawidzi go za to na wiele długich lat. Odpowiedzi na dręczące go pytania pozna po długim czasie, a i tak nie dowie się wszystkiego.
Vaelin i jego bracia z Zakonu, którzy rozpoczęli wraz z nim nauki, stają się jednymi z najlepszych wojowników. Biorą razem udział w walkach, bitwach i potyczkach z innowiercami. Nie raz uratują sobie wzajemnie życie, wyciągną z tarapatów i opresji.
Autor stworzył bardzo ciekawy świat, królestwa i społeczeństwa. Postawił na różnorodność, zwłaszcza wiary i religii.
Co ciekawe, każde z królestw nie toleruje odmiennych wierzeń, tych którzy nie wierzą w „ich boga” nazywają heretykami i nierzadko ścigają i mordują.
Ale najbardziej ściganymi ludźmi są ci, których oskarża się o kontakty z Ciemnością – jak w królestwie Vaelina nazywa się magię.
Początek książki zaczyna się dość „standardowo”. Mały chłopiec, pod wpływem treningów zmienia się w młodego mężczyznę i wyśmienitego wojownika.
Jego sława zaczyna go wyprzedzać, a o jego dokonaniach w walce krążyć legendy.
Bardzo szybko jednak czytelnik przekonuje się, że nic w tej książce nie jest „standardowe”.
Tajemnice wszystkich Zakonów, umiejętności, które mogą zagrozić życiu oraz polityczne rozgrywki Króla, w które zostaje uwikłany Vaelin, sprawiają, że książka szybko odsłania przed czytelnikiem swoją wyjątkowość.
I mimo, że Szósty Zakon może kojarzyć się z zakonem Templariuszy, to nawet jeśli autor się na nim wzorował, to świetnie wykorzystał jego legendę, aby stworzyć z Szóstego Zakonu miejsce niesamowite i intrygujące.
Bohaterowie Pieśni Krwi, nawet ci drugoplanowi, są wyjątkowo ciekawi. Nie sposób nie polubić Vaelina oraz jego kompanów z Zakonu.
Anthony Ryan bardzo ciekawie poprowadził akcję. Nic nie dzieje się za szybko, ani za wolno. Gdy już odsłonił kawałek tajemnicy, zaraz pojawia się kolejna.
W wyważony sposób wprowadza do fabuły wątek nadprzyrodzony, dawkując go w odpowiednich proporcjach, aby czytelnika zaciekawić i zaintrygować.
Losy Vaelin i jego kompanów, to nie miła i przyjemna opowieść o bohaterskich czynach młodych wojowników.
To historia wyszkolonych dzięki brutalnemu treningowi młodych mężczyzn, a każdy z nich nosi w duszy ciężar przeszłości.
To opowieść o braterskich więzach mężczyzn, których nie łączą więzy krwi, a niesamowite więzy przyjaźni, które nie zważają na to, z jakiej warstwy społecznej wywodzą się młodzi adepci Szóstego Zakonu.
Pieśń Krwi, to brutalne i brudne fantasy. To opisy bitew , walk, śmierci.
Jestem pod wrażeniem stworzonego przez autora uniwersum. Podobają mi się Zjednoczone Królestwa, w skład których wchodzą cztery różne kariny (lenna).
Fabuła jest bardzo ciekawa i wciągająca. Akcja rozkręca się stopniowo, ale im dalej tym jest ciekawiej i szybciej.
Podoba mi się również pomysł na magię – Ciemność - i to jaki do niej stosunek mają poszczególne lenna.
Mimo, iż początek książki wydaje się być dość częstym motywem w książkach fantasy, to im dalej tym wyraźniej widać, że autor miał swój pomysł na stworzony przez siebie świat i bohaterów.
Polubiłam bohaterów Pieśni Krwi, tych głównych, jak i tych drugoplanowych.
Podoba mi się tajemnica zakonów, na rozwiązanie której pewnie przyjdzie mi jeszcze długo poczekać.
Mam jednak nadzieję, że Anthony Ryan już jest w trakcji pisania kolejnego tomu swojej trylogii, bo przyznam, że z niecierpliwością czekam na dalsze losy Vaelina Al Sorny i jego kompanów z Szóstego Zakonu.
* zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Nie czytałam chyba nic o takim klimacie (i pomyśle), więc dla urozmaicenia może sięgnę, chociaż szczerze nie spodziewam się czegoś super. Cóż- wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńNapiszę tak - kawał dobrego fantasy.
OdpowiedzUsuń