wtorek, 16 lutego 2016
"Łabędzi Śpiew" Robert McCammon. Epopeja grozy
Co się stanie, gdy w pewnym momencie najważniejsi ludzie na świecie wcisną „czerwony guzik”?
Odpowiedź jest oczywista. Stanie się to, co opisał w swojej książce Robert McCammon…
Łabędzi Śpiew to przepełniona emocjami, wizja świata po wyniszczającej wojnie atomowej.
Wydana w latach 80’ w USA, u nas pojawiła się dopiero w ubiegłym roku.
To połączenie powieści drogi, postapokaliptycznej wizji świata, mistycyzmu i walki dobra ze złem.
Walka ta jest zdecydowanie jednym z ważniejszych elementów w książkach, zwłaszcza w drugim tomie.
Oba tomy napisane są z wielkim rozmachem. Autor opowiada historię bardzo przekonująco.
Nie wprowadza wielu bohaterów, skupia się na trzech grupach, od czasu do czasu pozwalając pojawić się jakimś drugoplanowym postaciom, które szybko znikają z kart powieści.
W pierwszym tomie autor przedstawia czytelnikom głównych bohaterów, sam moment wybuchu wojny atomowej pomiędzy USA a Związkiem Radzieckim, postać głównego adwersarza, pierwsze miesiące po unicestwieniu prawie całej ludności oraz środowiska naturalnego w kraju.
Ta część to również powieść drogi i walki o przeżycie w zniszczonym świecie.
Drugi tom zaczyna się siedem lat po wydarzeniach z pierwszego tomu. Początkowo to również jest powieść drogi – do czasu gdy wszyscy głowni bohaterowie docierają tam, gdzie mieli dotrzeć, aby wreszcie doszło do nieuniknionej konfrontacji.
Ciekawie pokazany jest główny adwersarz. Mimo, że czytelnik szybko domyśla się kim – lub czym – on jest, to w całej książce nie pada jego imię. On sam będzie nazywał siebie różnymi imionami lub Przyjacielem.
Autor do życia w postapokalipstycznym świecie dodał elementy nadprzyrodzone, dzięki czemu jego powieść zyskała niepowtarzalny klimat .
Bardzo sprawnie posługuje się tym wątkiem, nie jest on przerysowany ani nachalny. Wzbogaca za to fabułę, pozwala na użycie wielu nawiązań do religii czy Boga, ukazuje zło które jest ukryte w ludziach za fasadą spokojnej powierzchowności.
Łabędzi Śpiew mnie zachwycił, oczarował, wciągnął. Bohaterowie tej powieści, to ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłych okolicznościach przez przypadek i zrządzenie losu. Nie sposób było nie polubić większości z nich.
Robert McCammon w sposób przekonujący pokazuje czytelnikowi jak ekstremalne warunki wydobywają z ludzi wszystko co najgorsze, a brak kary za zbrodnie sprawia, że zaczynają przekraczać wszelkie granice. Oraz jak ważne jest, aby nie tracić nadziei i wiary w lepsze jutro i nie poddawać się.
Dodatkowo brak słońca i nieskażonej wody sprawia, że pozostali przy życiu mieszkańcy USA są atakowani przez różne choroby. Zaczyna również brakować pożywienia, co tylko potęguje marazm i upodlającą wegetację.
W obu tomach nie ma miejsca na nudę. Z każą kolejna stroną akcja nabiera rozpędu i nie zwalnia już końca drugiego tomu.
Nieunikniona konfrontacja głównych bohaterów, jak również walka dobra ze złem sprawia, że nie sposób się od powieści oderwać, aż do zaskakującego zakończenia.
Autor nie wyjaśnia wszystkiego, część zagadek pozostawia do własnej interpretacji czytelnikowi, na przykład kim był Przyjaciel, czym był znaleziony przez Siostrę pierścień, kim była Swan i skąd pochodziła jej moc. Dostajemy pewne wskazówki, natomiast udzielenie odpowiedzi na te pytania autor pozostawia czytelnikowi.
Robert McCammon nie szczędzi swoim bohaterom niebezpieczeństw, ciągłej obecności śmierci i nieustającego zagrożenia.
Skażenie ziemi i powietrza sprawia, że pozostali przy życiu ludzie stracili nadzieję, że jeszcze kiedyś będą mogli żyć jak przed wojną atomową, a świat będzie bezpiecznym miejscem.
Do końca nie wiadomo, czy autor pozwoli światu się odrodzić, a ludziom odzyskać to co utracili.
Łabędzi Śpiew często jest porównywany do Bastionu S. Kinga. Uważam, że niesłusznie. To całkowicie inne historie, choć maja kilka elementów wspólnych. Najważniejszym na pewno jest to, że obie te książki są świetne, a historie w nich opowiedziane niesamowicie wciągające.
*zdjęcie pochodzi ze strony www.booklips.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Twoja recenzja nieźle zachęca, ale takie książki już mnie denerwują (chociaż wiem, że ta była jedną z pierwszych o takiej tematyce). Stany Zjednoczone (no bo po co w przyszłości inne kraje?), wojna atomowa/biologiczna... Błagam, pisarze, kreatywności! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Trzeba zwrócić uwagę kiedy ta książka powstała. Niedługo po zimnej wojnie, która był bardzo realnym zagrożeniem, dla wybuchu wojny atomowej pomiędzy USA a ZSRR (obecnie Rosja). Dlatego zapewne pisarz posłużył się tymi krajami, aby pokazać coś więcej niż typowe dla posapo zniszczenie ludzi, środowiska. Wątek nadprzyrodzony sprawia, że książka to coś więcej niż tylko wizja świata po zagładzie atomowej. Ja jednak polecam i zachęcam do przeczytania :)
OdpowiedzUsuń