czwartek, 3 marca 2016

Szklany Miecz. Victoria Aveyard




Przyznaję, że na kontynuację dobrej Czerwonej Królowej czekałam dość niecierpliwie.
Po tak dobrych wrażeniach po lekturze pierwszego tomu, byłam pewna, że Szklany Miecz będzie równie dobrą książką, jeśli nie lepszą.
Byłam tego pewna.
I rozczarowałam się jak dawno mi się nie zdarzyło…

Drugi tom trylogii Victorii Aveyard rozpoczyna się od brawurowej ucieczki Mare i Cala z wojownikami Czerwonej Gwardii.
Udaje im się dostać do bezpiecznej kryjówki.
Niestety nie jest to gwarantem ich bezpieczeństwa. Splot różnych wypadków sprawia, że Mare, jej brat i kilka innych osób, na własną rękę zaczynają szukać ludzi podobnych do Mare, Czerwonych z umiejętnościami Srebrnych, aby ustrzec ich przed śmiercią z rąk nowego króla i zachęcić do przyłączenia się do ruchu oporu.
Król Mavenow bezlitośnie tropi Mare i Cala oraz Nowych (jak nazywani są Czerwoni z umiejętnościami Srebrnych). Nie zna litości i zrobi wszystko, aby ich schwytać, organizuje zasadzki, morduje, torturuje.


Muszę przyznać, że Victoria Aveyard w drugim tomie postawiła na akcję i dynamikę. Ucieczki, walki, pułapki. Tym wszystkim przepełniona jest książka.
Akcja nie tylko mknie do przodu, ona pędzi sprintem. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.

Niestety to chyba jedyny plus Szklanego Miecza.
Bowiem autorka zrobiła coś, co wydawało mi się niemożliwe.
Zepsuła główną postać tak bardzo, że już bardziej się nie dało. Z fajnej, choć zagubionej dziewczyny, która zmagała się z sytuacją w jakiej się znalazła, walczącej o swoje życie i wolność, Victoria Aveyard zrobiła młodą dziewczynę, która przez całą książkę użala się nad sobą, robiąc z siebie na zmianę męczennicę, biedną zdradzoną dziewczynkę lub hardą Nową bez litości.
Mare całą książkę powtarza, że nikomu nie wierzy i nie ufa. Robi to non stop, przy każdej możliwej okazji. Jest to tak wyeksponowany element fabuły, że w pewnym momencie nie mogłam już patrzeć na kolejne zdanie, w którym po raz kolejny była zawarta ta informacja.

Kolejnym minusem jest poprowadzenie wątku romantycznego. O ile w pierwszym tomie był on fajnie wpleciony w fabułę, subtelnie, o tyle w drugim tomie jest on zwyczajnie niestrawny. Mare wciąż tęskni za Mavenowem, który ją zdradził, jednocześnie manipulując Calem w imię swoich  uczuć do niego i tego, że zwyczajnie jest jej potrzebny w walce.
Wciąż rozpamiętuje, kim był Mavenow, choć wie, że była to tylko przykrywka i oszustwo, jednocześnie trzymając na dystans Cala. Trochę dziwny trójkąt miłosny, podany w tak nijakiej formie, że aż nie chce się o nim czytać. Brak w nim również jakichkolwiek emocji.

Niestety narracja jest nadal pierwszoosobowa z punktu widzenia Mare, co pozwala autorce na ciągłe pisanie o każdym przemyśleniu i dylemacie jakich doświadcza Mare.
O ile do pewnego stopnia jest to potrzebne – w końcu Mare, zwykła dziewczyna z niezwykłymi mocami zabiła na arenie Srebrnych i nie potrafi sobie z tym poradzić - o tyle autorka nie potrafiła znaleźć granicy, która wewnętrzną walkę z samą sobą jaką toczy Mare, odgrodziłaby od ciągłego użalania się nad sobą głównej bohaterki.
Niestety Mare stała się postacią, która zaczęła mnie tak irytować, że straciłam do niej całą sympatię jaką miałam podczas lektury Czerwonej Królowej.
Autorka zrobiła z niej wiecznie użalające się, niedojrzałe dziewczę, oczekujące zrozumienia i nikomu nieufające.

Jedyny plus tak haniebnego zepsucia głównej bohaterki, to fakt, że postacie drugoplanowe i Cal zyskują więcej wyrazistości .

Wydawca umieścił takie zdanie w opisie książki:
„Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?”

Uważam, że ten wątek w książce autorce się nie udał. Ba! Zepsuła go całkowicie. Nie znalazłam mroku w duszy Mare, jedynie ciągłe poczucie bycia męczennicą, przez którą giną ludzie.
Mare w moim odczuciu nie staje się potworem, a jedynie irytującą i żałosną dziewczyną, która sama nie wie czego chce.

Jedyne co choć minimalnie ratuje tą książkę, to postacie drugoplanowe i Cal oraz kilka ostatnich rozdziałów książki.
Chłopak nadal jest tajemnicą, widać wyraźnie, że uczucie jakim darzy Mare wpływa na jego decyzje. Czyny do których zmusiła go jego macocha dręczą go bez przerwy, jednak pozostaje on ciekawą postacią, której nie sposób nie lubić.
Jednak mimo uczuć jakie żywi do Mare i on stracił całą swoją wyrozumiałość wobec niej, jej poczynań i decyzji.
Mam nadzieję, że to jest sygnał skierowany do czytelnika, że autorka celowo tak zmieniła postać Mare i w trzecim tomie będzie można pozytywnie się zaskoczyć.

Niestety lektura Szklanego Miecza była dla mnie męcząca. Ciągła irytacja na zachowanie głównej bohaterki zabiła całą przyjemność z lektury i ciekawej fabuły.
Nieustające użalania się na swój los przez Mare miażdżąco zdominowało książkę, skutecznie spychając inne elementy fabuły w cień.
Sięgnę po finałowy tom trylogii, ale z dużą dozą nieufności (o proszę, udzieliła mi się ta nieufność od Mare chyba), mając nadzieję, że autorka nie pójdzie tą drogą, którą zaprezentowała mi w Szklanym Mieczu, a raczej rozwinie to co stworzyła w Czerwonej Królowej.

*zdjęcie pochodzi ze strony www. lubimyczytac.pl

4 komentarze:

  1. A to nie będzie 4. części? Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że autorka zamierza napisać więcej.

    Cóż ja już po Czerwonej Królowej mam mieszane wrażenia. Po tylu miesiącach, które minęły mi od lektury tej książki tak już nie do końca pamiętam, co mi się w niej podobało. Wiem tylko, że na pewno przyjemnie mi się ją czytało. :D Po Szkolany miecz mam zamir sięgnąć, ale nie szybko. Na pewno nie w najbliższym czasie.

    PS Nie widziałam na forum Gavrana, że pisałaś, że masz bloga! To taka miła niespodzianka. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pamiętam, to miała być trylogia. Ciekawa jestem czy faktycznie będzie, czy autorka rozwlecze to na serię. Czerwona Królowa była ok. Lekka i przyjemna młodzieżówka z fajnymi bohaterami oraz dość subtelnym wątkiem miłosnym (pisałam na blogu o tej książce). Niestety Szklany Miecz nie czyta się ani lekko ani przyjemnie (powody opisałam). To czego nie napisałam, to uderzające podobieństwo do X-menn Marvela jeśli chodzi o umiejętności Nowych. Ehh

      PS.
      Na forum nie pisałam, że piszę bloga, ale wrzuciłam link do podpisu. Piszę raczej dla siebie, bardzo to lubię. A zagląda tu niewiele osób :)

      Usuń
  2. Ciągle zabieram się za Czerwoną królową, ale trochę odstrasza mnie ilość negaywnych opinii dotcyzących szklanego miecza. Jeszcze to przemyślę
    Pozdrawiam,
    SzumiąBooki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na LC widziałam tylko pozytywne opinie o Szklanym Mieczu, chyba tylko moja jest tam tak negatywna. Ja bym chyba poczekała aż trylogia będzie już zakończona :)

      Usuń