sobota, 14 maja 2022

"Snując zmierzch" Elizabeth Lim

 „Snując zmierzch” to kontynuacja i zarazem finalna część historii Mai Tamarin


autorstwa Elizabeth Lim. Przyznaję, że czekałam na tą książkę niecierpliwie po tym, jak bardzo oczarowała mnie pierwsza część. Akcja rozpoczyna się tam, gdzie zakończyła się pierwsza część i rozpoczyna się dość dynamicznie. W kraju pojawiło się realne widomo wojny, a dotyk demona Bandura sprawił, że Maia ma teraz swoja własną bitwę do rozegrania. Walczy o siebie, swoją duszę oraz o wszystko co kocha.
Czy Maia wygra z Bandurem? Czy odnajdzie Edana? Czy miłość i poświęcenie wygrają z mroczną siłą, która próbuje nią zawładnąć? 

Historia Mai, Edana, sukni gwiazd to opowieść, która oczarowała mnie od pierwszej strony. Byłam zachwycona tym jak pięknie przedstawiła ją autorka, jak subtelnie i z wyczuciem poprowadziła wątek miłosny, jak kierowała losami swoich bohaterów i jak sugestywnie opisała wewnętrzną walkę Mai z demonem. Wszystkie wątki z pierwszej części i drugiej łączą się ze sobą, splatają i prowadzą czytelnika ku zakończeniu, które idealnie oddaje ducha całej historii. 

Po pierwszym tomie, autorka miała wysoko postawioną poprzeczkę i nie ukrywam, że trochę się obawiałam czy drugiej części uda się sprostać oczekiwaniom czytelników. Jeśli chodzi o moje wrażenia, to niepotrzebnie się martwiłam. Druga część, choć skoncentrowana na innych elementach, okazała się tak samo dobra, choć inna. I chociaż akcja nie zwalnia, to można odnieść wrażenie pewnego spowolnienia, a to przez to, że autorka dużo czasu poświęca na ukazaniu czytelnikom wewnętrznej walki Mai z Bandurem, walki o swoją duszę i serce.
Czy to minus?
Dla mnie absolutnie nie. Co więcej, bardzo mi się to podobało, miałam możliwość zobaczyć, co dzieje się w sercu Mai, jak wielki poświęcenie stało się jej udziałem i jak wiele ją kosztowało to, co robiła dla siebie, dla kraju i dla Edana. Co do tego ostatniego, to będę szczera, jest go sporo mniej w tej części i mi go bardzo brakowało. Ale gdy się już pojawił, nadrabiał z nawiązką swoją nieobecność. 


Kolejnym plusem jest sposób w jaki autorka prowadzi wątek romantyczny. Jest on opisany idealnie, ani nie za słodko, ani nie ozięble. Elizabeth Lim tak operuje słowem, że uczucia pomiędzy głównymi bohaterami są wręcz namacalne i wiarygodne. Dzięki wątkowi romantycznemu, ta opowieść nabrała barw. Równie ważne są relacje rodzinne, które opisuje autorka. Rodzina od początku tej historii była dla Mai niezwykle ważna i to się nie zmienia do samego końca. 

„Snując zmierz” jest tak samo dobra jak jej poprzedniczka. Oczarowuje, wciąga, sprawia, że człowiek przenosi się do A’landi i nie chce wracać, aż do ostatniego słowa. Bohaterowie, nawet ci drugoplanowi są ciekawi, dobrze skonstruowani, a ich działania, decyzje i uczucia są wiarygodne. Wszystkie wątki się ze sobą łączą i doczekują wyjaśnienia. Cała opowieść jest misternie utkana i w pięknym stylu przekazana czytelnikowi.

Na pewno sięgnę po inne książki autorki i będę ich wyglądać z niecierpliwością. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz