środa, 9 lutego 2022

"Ósma szansa na miłość" Annette Christie

 „Ósma szansa na miłość” to historia Megan i Toma. Po fatalnej próbie weselnego


przyjęcia, para odwołuje ślub i zrywa ze sobą po kilkunastu latach zdawałoby się idealnego związku.
Ten koszmarny dzień uzmysławia im, że nic nie jest takie, jakie im się wydawało. Gdy budzą się następnego poranka…okazuje się, że wpadli w czasową pętlę i od nowa przeżywają chyba najgorszy dzień swojego życia.
Raz za razem będą próbowali zmienić swoje zachowanie, decyzje i odruchy, żeby przerwać ten zaklęty krąg, jednocześnie uzmysławiając sobie jak wiele popełnili błędów, zaniechań i co finalnie jest dla nich w życiu najważniejsze. 

Zacznę od tego, że po pierwsze, lubię romanse i komedie romantyczne, po drugie lubię motyw pętli czasowej w literaturze. Dlatego połączenie obu tych elementów sprawiło, że bardzo pozytywnie podeszłam do lektury powieści Annette Christie. Początek zapowiadał ciekawą lekturę i szybko się wciągnęłam, choć jeśli mam być szczera, nie poczułam żadnej sympatii do głównych bohaterów.
Gdy już pojawił się motyw pętli czasowej, kilka pierwszych razy było ciekawe, chciałam wiedzieć co zrobią bohaterowie żeby przerwać ten krąg. Przy okazji zaczęłam ich lepiej poznawać, autorka zaczęła pokazywać ich prawdziwy obraz, to jak widzieli się oni sami, ale też i to jak widzieli się nawzajem. Na wierzch zaczęły wypływać głęboko skrywane problemy, niewypowiedziane żale i pretensje, a finalnie wreszcie Megan i Tom zadali sobie podstawowe pytanie: czy to jeszcze jest miłość i czy właśnie z tą osobą powinnam/powinienem spędzić resztę życia?
I gdy wreszcie dochodzimy do tego momentu, historia straciła dla mnie impet i książka zaczęła mnie trochę nużyć.

Gdzieś tak za połową już wiedziałam co z tego wyniknie, jak finalnie potoczą się losy Megan i Toma i jakie decyzje podejmą. Wszystko ku temu zmierzało mało subtelnie, nie było już żadnego zaskoczenia ani niespodzianek. A kolejny raz opisujący te same wydarzenia zaczął mnie już nudzić niestety.
Jeśli chodzi o bohaterów, moja obojętność wobec nich nie zmieniła się tak naprawdę do końca książki. O ile Megan miała jeszcze potencjał, o tyle jej narzeczony był postacią, której nie byłam w stanie polubić i mocno kibicowałam opcji, aby ich zerwanie było ostateczne i nieodwołalne.
Tak naprawdę ciekawsze okazały się postacie drugoplanowe, choć finalnie autorka nie poświęciła im niestety tyle czasu, na ile zasługiwały.
Nie było również elementu komediowego w tej historii. Cała ta opowieść była dla mnie smutna i przygnębiająca, a paradoksalnie najbardziej jej finał.
Po skończonej lekturze, patrząc na to, że to romans, czułam się przybita. I choć książkę czytało mi się dobrze, bo autorka pisze zgrabnie i ma lekkie pióro, to jednak gdy skończyłam czytać, poczułam pewną ulgę. 

Nie dlatego, że to zła książka, bo tak nie jest. Tylko dlatego, że ta historia dla mnie, nie miała w sobie pozytywnego przesłania, którego spodziewałam się zabierając się za czytanie.
Czy odradzam?
Absolutnie nie!
Jak zawsze, uważam, że należy przekonać się samemu, poza tym, to zgrabnie opisana historia, a że nie przypadła mi do końca do gustu, nie oznacza, że nie ma prawa spodobać się innym czytelnikom.

Jedno jest pewne, historia Megan i Toma zapadła mi w pamięć, choć nie jestem do końca przekonana, że w sposób, jakiego oczekiwała autorka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz