sobota, 21 września 2019

„Szczęście dla zuchwałych” Petra Hulsmann

„Szczęście dla zuchwałych” autorstwa Petry Hulsmann to powieść obyczajowa z elementami
romansu i bardzo trudnym tematem jakim jest radzenie sobie z ciężką chorobą.
Marie jest młoda, żyje pełnią życia, nie plącze się w żadne zobowiązania, a do rodzinnej stoczni przychodzi raz do roku, na festyn.
Jej relacje z ojcem są ciężkie, generalnie jest uznawana przez niego za nieodpowiedzialnego lekkoducha.
Całe jej beztroskie życie zmienia się w momencie , gdy jej starsza siostra oznajmia, że jest chora na raka i prosi Marie o pomoc.
Chce aby dziewczyna zamieszkała z nią i jej dwójką dzieci i pomogła jej w opiece nad nimi oraz aby zastąpiła ją w pracy w rodzinnej stoczni.
Mimo, ze w Marie wszystko się buntuje na myśl o takich zmianach, to miłość do siostry sprawia,  że decyduje się na wszystko, o co została poproszona.

Autorka książki rozpoczyna swoja opowieść od przedstawienia nam głównej bohaterki. I przyznaję od razu, po początkowym zapoznaniu się z nią, nie polubiłam Marie ani odrobiny.
Dziewczyna była buńczuczna, kapryśna, rozwydrzona i lekkomyślna. Do tego bywała również złośliwa, co mnie osobiście mocno denerwowało.
Mimo to, czytałam dalej o tym co się dzieje w jej życiu, bo czułam, że to nie może być tego typu bohaterka, nie w sytuacji, gdzie jednym z głównych wątków jest radzenie sobie z tym, że najbliższa osoba walczy z chorobą nowotworową.
Bo od razu zaznaczę, że ten wątek jest niezmiernie ważny i rozbudowany.
Autorka pokazuje zmaganie się z chorobą od strony osoby chorej, ale też od strony Marie, która pełna strachu i chęci wsparcia siostry, musiała patrzeć na jej wyniszczającą walkę z rakiem.

Marie i Christine mimo, że siostry, są absolutnie inne, jak ogień i woda. Autorka dobrze ukazuje ich charaktery, życiowe priorytety, plan na życie i marzenia.
Akcja koncentruje się na Marie, ale żaden z bohaterów drugoplanowych nie jest traktowany po macoszemu, a przeciwności losu, z którymi muszą się zmagać są wiarygodne.
Mimo, że książka porusza ciężki temat, jakim jest walka z rakiem, to jednak fabuła nie przytłacza, a autorka żeby czytelnika wzruszyć, nie musi stosować emocjonalnego szantażu i zrzucania na niego absolutnie wszystkich nieszczęść tego świata.

Prócz wątku choroby i prób odnalezienia się w rodzinnej firmie, autorka pokazuje jak trudno jest otworzyć się na ludzi i miłość, gdy zostało się boleśnie zranionym, jak ciężko komuś zaufać i dać sobie szansę na szczęście. Udowadnia czytelnikowi, że nigdy nie jest za późno aby zacząć realizować swoje marzenia i że nie wolno się poddawać w walce o siebie i o to na czym człowiekowi najbardziej zależy.

Książka napisana jest lekko, a autorka ma bardzo przyjemny i plastyczny styl.
Potrafi pięknie pisać o pasjach jakie mają w sobie bohaterowie, o ich miłości do żeglarstwa, o ich marzeniach.
Bardzo fajnie nakreśliła postać Marie, bo mimo jej początkowego odpychającego zachowania, jej przemiana następowała stopniowo i była pokazana bardzo wiarygodnie. Kobieta nie zmieniła się ot tak, w jednej sekundzie, ale następowało to małymi kroczkami, prawie niezauważalnie.
Jednocześnie zachowała w sobie gorące i pełne pasji serce, wiec nie można jej zarzucić zmianę o 180 stopni, raczej pozwolenie sobie na dorośnięcie.

Wątek miłosny jest bardzo fajnie napisany. Nie jest nachalny, nie jest wulgarny ani skoncentrowany tylko na fizycznej stronie związku.
To pięknie rozwijająca się relacja pomiędzy dwojgiem początkowo niechętnych sobie ludzi, którzy zakochiwali się w sobie stopniowo, odkrywając w sobie coraz więcej cech, które ich oczarowywały.
„Szczęście dla zuchwałych” potrafi mocno wzruszyć, wywołać masę emocji, nie raz zaskoczyć. Pokazuje trudny temat jakim jest choroba nowotworowa nie tylko z punktu widzenia osoby chorej, ale i  bliskich, którzy są zdrowi i muszą patrzeć na walkę o życie najbliższych, wiedząc, że nie mogą zrobić nic, aby im w tej walce pomóc.
Pomimo trudnych tematów, nie zabrakło w tej powieści również akcentów humorystycznych, tak zwyczajnie zabawnych.
Były idealnie wplecione w fabułę i przyznaje, nie raz głośno się śmiałam.

Powieść Petry Hulsmann pozytywnie mnie zaskoczyła, wciągnęła i poruszyła wiele czułych strun w sercu.
To dobrze napisana powieść obyczajowa, nie bojąca się poruszania trudnych tematów, okraszona odrobiną humoru.
Chętnie sięgnę po kolejne powieści autorki.
Polecam.

2 komentarze: