poniedziałek, 26 czerwca 2017

"Siostra burzy" drugi tom serii Siedem Sióstr. Lucinda Riley

„Siostra burzy” to drugi tom przygód sześciu adoptowanych córek Pa Salta. O tomie pierwszym pisałam  TUTAJ

W tej części serii poznajemy bliżej Ally, młodą żeglarkę, a przy okazji utalentowaną flecistkę, która trochę zapomniała o swoim talencie.
Gdy splot tragicznych wydarzeń wywróci całe życie kobiety do góry nogami, postanowi ona – wg wskazówek ojca – odnaleźć swoje korzenie i dowiedzieć się skąd pochodzi, poznać swoich przodków i ewentualną żyjącą rodzinę.

Gdy Ally rozpoczyna poszukiwania, akcja zaczyna biec dwutorowo i krok po kroku poznajemy również losy Anny Landvik, dziewczyny z małej norweskiej wsi, którą wspaniały głos zaprowadzi  do Christianii (obecnego Oslo), na premierę  Peer Gynta.
Losy Ally i Anny – co jest oczywiste od początku powieści – będą ze sobą powiązane, choć przyznaję, że autorka i tak mnie zaskoczyła.

W drugiej powieści z serii Siedem sióstr, autorka posługuje się podobnym schematem  co w pierwszej części.  Ally zaczyna poszukiwania swoich korzeni, jednocześnie poznając losy swoich przodków, a czytelnik akcję śledzi dwutorowo – współcześnie i osadzoną w przeszłości.
Mimo, że to tan sam schemat, to fabuła jest kompletnie inna, a losy Ally w niczym nie przypominają losów jej siostry Mai.
Jej życie toczy się zupełnie innymi torami, dzięki czemu czyta się o niej z ogromnym zaciekawieniem.
Wciągająca jest również historia Anny Landvik.

Autorka w świetny sposób powiązała ze sobą losy historycznych postaci z tymi całkowicie fikcyjnymi.  Stworzyła wciągające połączenie faktów i fikcji literackiej. Zrobiła to z ogromnym wyczuciem, dzięki czemu czytelnik może dowiedzieć się kilku ciekawostek ze świata muzyki operowej, jak choćby to, że podczas premiery Peer Gynta, do której muzykę napisał Edvard Grieg, głównej aktorce podkładała głos anonimowa do dziś śpiewaczka.

Bardzo podoba mi się język powieści, bez wulgaryzmów, ale i bez zbytecznego patosu. Autorka pisze w lekki sposób,  choć o uczuciach potrafi pisać w sposób poruszający.
Akcja jest wystarczająco dynamiczna, aby czytelnik się nie nudził, ale nie pędzi na złamanie karku. Mamy szansę dobrze poznać bohaterów powieści, ich życiowe wybory i splątane losy.
Fabuła jest wciągająca i z niecierpliwością czekałam na odkrycie losów Anny Landvik, a tym samym pochodzenia Ally.
Zachwycał mnie obrazowy sposób ukazania Norwegii, mroźnej, wtedy jeszcze niewiele znaczącej w Europie.
W piękny i poruszający sposób autorka opisała wielką miłość Anny i ogromne cierpienie, które ją spotkało. Jednocześnie dobrze pokazuje miejsce kobiet w ówczesnym świecie, pełnym ograniczeń, zakazów i nakazów.
Oczywiście prócz tajemnic związanych z korzeniami Ally, autorka subtelnie porusza temat innej zagadki – śmierci Pa Salta i jego pełnego tajemnic życia.
Co prawda nie dowiadujemy się zbyt wiele, ale śmiało można snuć swoje przypuszczenia i teorie.
Ja oczywiście swoje już mam i ciekawi mnie czy choć jedna okaże się trafiona.

Drugi tom serii Siedem sióstr, to bardzo ciekawa i wciągająca powieść. Nie jest to romans, ale piękna i fascynująca opowieść o poszukiwaniu swoich korzeni, swojego miejsca w świecie, pogodzeniu się z przeszłością, aby móc bez lęku  ruszyć w przyszłość.
To historia o sile siostrzanej miłości, która nie zawsze musi wynikać z więzów krwi.
Autorka na samym końcu powieści wskazuje, o której z sióstr będzie opowiadał kolejny tom i powiem szczerze, że cieszy mnie jej wybór. Star bowiem – bo to ona będzie główną bohaterką trzeciego tomu - to siostra, o której najmniej do tej pory wspominała Lucinda Riley. Tym samym moja ciekawość jest ogromna i z niecierpliwością sprawdzam, kiedy ma się ukazać kolejny tom serii Siedem sióstr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz