środa, 31 sierpnia 2016

"Zgnilizna" Siri Pettersen. Pasjonujący drugi tom serii Krucze Pierścienie


„Zgnilizna” to kontynuacja „Dziecka Odyna” – serii Krucze Pierścienie autorstwa Siri Pettersen (pisałam o tej książce tutaj: Dziecko Odyna)
O pierwszym tomie było dość głośno, książka dostała wiele pozytywnych ocen i recenzji – w tym moją.
Czy „Zgnilizna” utrzymała dobry poziom swojej poprzedniczki?
O tym poniżej.

Akcja powieści rozpoczyna się kilka miesięcy po odejściu Hirki z krainy Ym.
Przekonana, że to spowoduje, że Ślepi znikną z jej ojczyzny, dziewczyna przechodzi przez Krucze Pierścienie i przenosi się… No właśnie. Sama nie wie gdzie.
Jak się okazuje, trafia do współczesnego świata, na ziemię. A konkretnie do Anglii.
Tam dowiaduje się więcej o Ślepych, prawdy o swojej przeszłości oraz wplątuje się w rozgrywki pomiędzy siłami, których istnienia nawet nie podejrzewała.
Jednocześnie śledzimy poczynania Rimego w Ym, jego działania w Radzie oraz desperackie próby poznania prawdy o Ślepych oraz Widzącym.

Niewiele więcej mogę napisać, aby nie zdradzić fabuły. A autorka postarała się, aby było ciekawie, wciągająco i zaskakująco.
Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, czy to w Ym czy we współczesnym świecie.
O ile Rime jest w znanym sobie środowisku, o tyle Hirka musi dopiero poznać nowy świat i nauczyć się reguł w nim panujących.
Przychodzi jej to z trudem. Wychowana w krainie, gdzie wszystko funkcjonuje w zgodzie z naturą, nasz sztuczny i zmechanizowany świat, jest dla niej odpychającym miejscem, gdzie z natury nie pozostało praktycznie nic.

Muszę przyznać, że byłam dość zaskoczona umiejscowienie akcji związanej bezpośrednio z Hirką. Jest to ciekawy zabieg, wprowadzający sporo zamieszania i działający na plus powieści.
Hirka, która już w Ym czuła się wyobcowana w związku z brakiem ogona, w świecie, który miał być jej domem, czuje się podobnie.
Uświadamia sobie, że ludzie i aetlingowie wcale się od siebie nie różnią za bardzo.
Mimo młodego wieku, na jej barki spadnie ogromna odpowiedzialność, a prawda, którą pozna, okaże się dla niej miażdżąca.
Jednocześnie stanie się ofiarą rozgrywek i manipulacji, a to kto jest jej wrogiem, a kto przyjacielem, wcale nie będzie takie oczywiste.
Wiele razy udało się autorce mnie zmylić i zaskoczyć. Zresztą nawet po zakończeniu lektury, jestem zdania, że to co teraz uważam za jasne i klarowne, w kolejnych tomach już takim nie będzie.
Wciąż mam również podejrzenia, że sojusznicy dziewczyny, wcale nimi tak naprawdę nie są.
Niestety tego nie dowiem się tak szybko jakbym chciała, gdyż kolejny tom serii ma się ukazać dopiero w lutym 2017.

Jeśli chodzi o wątek Rimego, to rozwinął się zdecydowanie na plus. W pierwszym tomie był dla mnie ciekawy, ale niewiele ponadto. W Zgniliźnie autorka zdecydowanie poszła do przodu jeśli chodzi o rozwój tej postaci.
Chłopak zmienia się w mężczyznę. Przytłoczony władzą, której nigdy nie chciał, odpowiedzialnością i wyrzutami sumienia, Rime staje się ofiarą spisków i manipulacji nie mniejszych, niż Hirka.
A świadomość, że być może dziewczyna odeszła na darmo, doprowadza go do podjęcia działań, które na zawsze zmienią całe jego życie i nierozerwalnie zwiążą go z jego największym wrogiem.


Autorka wraz z pojawieniem się Hirki w naszym świecie, wprowadziła też nowe postacie. Spodobali mi się nowi bohaterowie. Nie dowiadujemy się o nich wszystkiego, wciąż mają swoje tajemnice, które będzie można odkryć w kolejnych tomach.
Jestem ich bardzo ciekawa, bo tak jak pisałam wczesniej, uważam, że Siri Pettersen sprawnie wprowadza czytelnika w błąd, aby w kolejnych tomach znów go zaskoczyć całkowitą zmianą kierunku fabuły i charakteru swoich bohaterów. Tak samo jak ma to miejsce w Zgniliźnie. 
W powieści jest kilka zwrotów akcji, których kompletnie się nie spodziewałam i które całkowicie mnie zaskoczyły.
Autorka świetnie oddała chaos działań dziewczyny w nieznanym jej świecie, jej próby zrozumienia tego, kto jest jej przyjacielem, a kto wrogiem.
Bardzo dobrze ukazała próby radzenia sobie z niechcianą władzą przez Rimego, z rozgoryczeniem, rozczarowaniem.

Powieść napisana jest bardzo dobrze, Siri Pettersen ma lekkie pióro, potrafi bardzo obrazowo przedstawiać otaczający bohaterów świat, wątpliwości i rozterki swoich postaci ukazać tak, że nie sprawiają oni wrażenia użalających się nad sobą i swoim losem nastolatków. 
Pisarka sprawnie połączyła nordycką mitologię z naszym współczesnym światem, wszystkie wydarzenia układają się w spójną całość,.
Chwilami miałam wrażenie, że w porównaniu do Dziecka Odyna, Zgnilizna jest kompletnie inną książką, całkowicie różną od swojej poprzedniczki. A jednak, to wciąż ta sama historia, ci sami bohaterowie, te same zagadki do rozwiązania.
Oczywiście pojawia się sporo nowych niewiadomych, na miejsce już rozwiązanych tajemnic.
Zaostrza to tylko mój apetyt na kolejne książki tej serii.
Czytając Zgniliznę, utwierdziłam się w przekonaniu, że Dziecko Odyna to nie był przypadek, a dobrze przemyślany pierwszy tom ciekawej i wciągającej serii.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).

sobota, 27 sierpnia 2016

"Dzieci Kartografa" Sarah McCoy. Poruszająca i wciągająca powieść...




„Dzieci Kartografa” to druga książka autorstwa Sarah McCoy. 
O jej debiutanckiej powieści  pisałam tutaj: Córka Piekarza


W swojej nowej powieści, autorka przenosi nas w świat Ameryki w przededniu wojny secesyjnej. Główną bohaterką historii osadzonej w tamtych czasach jest Sarah Brown. Jest ona córka abolicjonisty Johna Brown, który stracił życie, walcząc o wolność niewolników.
Właśnie w tym momencie zaczyna się opowieść o życiu Sarah, gdy dziewczyna postanawia kontynuować dzieło ojca w Kolei Podziemnej, rysując mapy dla zbiegłych niewolników, najpierw papierowe, potem na głowach lalek.
Druga historia dzieje się współcześnie. Jack i Eden kupują dom, który należał do działaczy Kolei Podziemnej (nie wiedząc o tym), upatrując w przeprowadzce szansę na uratowanie małżeństwa i poczęcie dziecka.
Od lat toczą walkę o dziecko, niestety nieudaną.
Doprowadza to Eden do obsesji na tym punkcie, co z kolei sprawia, że jej udane niegdyś małżeństwo jest zagrożone.
Eden w piwniczce pod podłogą znajduję dziwnie pomalowaną głowę lalki. Stanie się to impulsem do tego, aby odkryć jej przeszłość.

Na wstępie chcę zaznaczyć, że Sarah Brown, to postać historyczna. Jej ojcem był legendarny abolicjonista, który został powieszony z powodu swojej działalności. Faktem jest również malowanie map dla zbiegłych niewolników na głowach lalek.
Co do prywatnego życia Sarah, które jest opisane w powieści, jest to wyobrażenie autorki na temat tego, jak mogło ono wyglądać.

Autorka bardzo sprawnie i przekonująco prowadzi wątek Sarah. Realia życia w tamtych czasach przedstawia bardzo obrazowo. Oglądamy świat oczami Sarah, co pozwala nam poznać miejsce kobiet w ówczesnym społeczeństwie i to jaką pełniły w nim rolę.
Ukazuje nam obraz silnej młodej kobiety, która czynnie działa w Kolei Podziemnej, ryzykując swoje życie dla sprawy, w którą wierzy.
Poznajemy ją również jako zakochaną dziewczynę, która z powodu bezpłodności odrzuca szansę na miłość, poświęcając się wychowaniu dzieci byłych niewolników.
Bardzo podobał mi się jej wątek w powieści.
Jest pełen uczuć i emocji.
Sarah mimo czasów, w których żyła, była pełną namiętności kobietą, nie bojącą się wyzwań i niebezpieczeństwa.

Wątek Eden również jest ciekawy. Autorce udała się trudna sztuka, mianowicie ukazanie pozytywnej postaci w negatywnym świetle.
Eden bowiem poznajemy w momencie, gdy jej starania o poczęcie dziecka, to już nie pragnienia, a obsesja.
Dąży do tego kosztem swojego małżeństwa, a każda kolejna porażka sprawia, że coraz bardziej odpycha od siebie swojego męża.
Gdzieś tak do połowy książki Eden wzbudzała we mnie tylko negatywne odczucia.
Jej obsesja, egoizm, zapatrzenie tylko w swoje potrzeby, sprawiły, że zapałałam do niej niechęcią.
Autorka dała jej jednak szansę na przejrzenie na oczy. Punktem zwrotnym okazał się mały psiak Świerszczyk oraz jedenastoletnia sąsiadka Cleo.
Sarah McCoy pozwoliła Eden poukładać sobie w głowie priorytety i zrozumieć, co jest tak naprawdę ważne w życiu.
Jej przemiana była wiarygodna i pozytywna, a co ważniejsze, sama Eden potrafiła dostrzec w sobie swoje negatywne zachowania i krytycznie spojrzeć na siebie.

Język powieści jest lekki, ale dobry. Książkę czyta się przyjemnie i szybko. Akcja toczy się sprawnie, a przeskoki z czasów Sarah do Eden są czytelne i dobrze zaznaczone.
Autorka ma talent to kreślenia ciekawych bohaterów, zawiłych losów i poruszających historii.
Wyciąga ze swoich postaci wiele emocji i nie obawia się pokazania ich w negatywnym świetle.
Dzięki temu jej bohaterowie wydają się bardzo prawdziwi i realni.

"Dzieci Kartografa", to książka o ludziach. O ich pragnieniach, zmaganiach z samym sobą i tym co zesłał im los.
To również opowieść i tym, że życie nie zawsze daje nam to czego pragniemy, ale to nie znaczy, że to co nam ofiarowuje, jest gorsze czy złe.
Urzekł mnie sposób przedstawienia historii Sarah i Eden. Poruszyły mnie ich losy.
Podoba mi się pewna subtelność w sposobie opowiadania swojej historii przez autorkę.
Co ważne, pomimo tego samego schematu prowadzenia narracji co w poprzedniej powieści (równolegle dwie opowieści, dziejące się w różnych czasach), nie miałam uczucia, że już to czytałam, że to już było.
Jestem przekonana, że to dzięki wciągającej fabule i ciekawym bohaterom.
Sara McCoy po raz kolejny skoncentrowała się na ukazaniu historii kobiet, silnych, popełniających błędy, pełnych lęku, ale i determinacji i zrobiła to bardzo dobrze.
Jeśli kolejne książki autorki będą równie dobre, to na pewno po nie sięgnę.



* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).




wtorek, 23 sierpnia 2016

Książkowe zakupy sierpień - część II

Ha!
Jest sierpień, a ja się czuję jak podczas odpakowywania prezentów w czasie Bożego Narodzenia.
A to za sprawą dwóch paczek z książkami, które dziś odebrałam.
Pierwsze zamówienie zrobione w Aros. Dyskont książkowy zawiera długo oczekiwanego "Moskala" autorstwa Michała Gołkowskiego, dwie książki Elizabeth Gaskell oraz obyczajową "Utracona i odzyskana" Lucy Foley

Druga paczka przyszła z TaniaKsiążka.pl, a w niej "Żona Lotnika" Melanie Benjamin - opowieść o pierwszej amerykance, która uzyskała licencję pilota, "Czerwony Golem" Petera Higgins, thriller SF dziejący się w alternatywnej stalinowskiej Rosji, "Delirium" autorstwa Lauren Oliver oraz "Mroczniejszy Odcień Magii" V.E. Schwab - książka, którą polecało mi wiele osób.


Paczki odbierałam w Kiosku Ruchu, ostatnio to moja ulubiona forma odbioru. Można odebrać kiedy się chce, jest to najtańsza forma dostawy i można również zamówić książki za pobraniem.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).

niedziela, 21 sierpnia 2016

"Poza Cieniem" Brent Weeks. Spektakularne zakończenie Trylogii Nocnego Anioła


„ Poza Cieniem” to finałowy tom Trylogii Nocnego Anioła.
O poprzednich dwóch tomach pisałam tutaj:

Brent Weeks od czasu gdy mocno przyspieszył w drugim tomie, nie zwolnił ani na chwilę, aż do ostatniej strony "Poza Cieniem".
Trzeci tom jest pełen magii, przepowiedni, niespodziewanych zwrotów akcji i rozwiązania tajemnic, które serwował nam autor od początku trylogii.

Akcję powieści nadal śledzimy głównie z perspektywy Kylara, ale autor nie zapomina o Dorianie, Solonie, Loganie i Vi.
Tak więc widzimy zmagania z władzą nowego Króla-Boga, powrót Solona do ojczyzny, walkę Logana o swój kraj i próby poradzenia sobie Vi ze sobą i swoim uczuciem do Kylara.
Wszystkie te wątki bardzo sprawnie się ze sobą splatają, aby w kulminacyjnym momencie książki połączyć się w jeden i zaskoczyć czytelnika niespodziewanym i spektakularnym zakończeniem.
Bo należy przyznać autorowi, że trylogię zakończył z dużym przytupem i w widowiskowy sposób.
Przyznam szczerze, że spodziewałam się każdego innego scenariusza zakończenia, obawiałam się, że Brent Weeks wymyśli sposób na to, abym wkurzyła się na końcu książki. Na szczęście tak się nie dzieje.
Oczywiście mogłabym napisać, że trylogię można by zakończyć na wiele innych i ciekawszych sposobów, ale autor wybrał takie zakończenie, a mi ono przypadło do gustu.

Mimo, że wg mnie autor zostawił sobie furtkę na napisanie kolejnych tomów o przygodach Kylara i jego przyjaciół, to wszystkie wątki rozpoczęte przez niego zostały zakończone.
Otrzymałam wyjaśnienie wszystkich tajemnic i to w ciekawy sposób.
Jedyną wyjątkiem jest wątek Elene, który wydał mi się jakiś taki nijaki, jakby autorowi zabrakło pomysłu co zrobić z tą postacią.
Przyznam, że rozwiązanie jakie zastosował Weeks średnio mi się spodobało i odrobinę mnie rozczarowało. 
Choć rozumiem dlaczego tak a nie inaczej pisarz pokierował losem Elene, to uważam, że jej postać zasługiwała na coś więcej.

Cała trylogia, a w szczególności „Poza Cieniem”, ma pozytywny oddźwięk. Autor kładzie nacisk na wartości typu przyjaźń, lojalność, uczciwość, poświęcenie, miłość, sprawiedliwość.
Nie wstydzi się o tym pisać, nie robi na siłę z bohaterów twardzieli bez krzty sumienia. 
Jego bohaterowie to ludzie pragnący miłości, szczęścia, przyjaźni. I ceniący je sobie, mimo, że rzeczywistość dookoła nich nie pozostawia za wiele miejsca na takie uczucia i postępowanie zgodnie z zasadami.
Poza tym większość z nich to młodzi ludzie, dopiero wchodzący w dorosłość. Mimo, że Kylar i Vi to wyszkoleni siepacze, którzy przeszli przez piekło slumsów, to w pewien sposób są adekwatnie do swojego wieku naiwni i nieśmiali.

Akcja w powieści jest bardzo dynamiczna, nie zwalnia ani na chwilę. Pełno w fabule jest bitew, walk, szalonych wypraw. Całość okraszona  jest dużą ilością magii.
Kylar odkrywa w sobie nowe możliwości i sposoby korzystania z mocy Nocnego Anioła, Vi uczy się magii bojowej i zaufania, a Logan i Dorian doświadczają na własnej skórze trudu podejmowania decyzji, których nikt nigdy nie powinien być zmuszony podejmować.
Co dla mnie osobiście jest ważne, to w tym tomie jest jeszcze mniejsza ilość dworskich intryg i politycznych rozgrywek.
Nie lubię, gdy takie wątki są zbyt mocno rozbudowane i ucieszyłam się, że w „Poza Cieniem” autor prawie całkowicie z nich zrezygnował.

Brent Weeks ma lekkie pióro, umiejętność ciekawego opowiadania swojej historii i plastycznego przedstawiania opisów bitew czy walk.
Nie zanudza rozwlekłymi opisami, tworzy ciekawych bohaterów, których mimo ich wad, da się polubić.
W swojej Trylogii Nocnego Anioła stworzył ciekawy świat, fajny rodzaj magii i mocy, ukazał władzę jako deprawującą i niszczącą w człowieku wszystkie wartości.

Niekiedy czytając jakąś książkę fantasy, odnoszę wrażenie, że aby nie być posądzonym o naiwność bohaterów, autorzy robią z nich postacie prawie pozbawione ludzkich odruchów, nie pozwalając im na normalne uczucia, których doświadczają zwykli ludzie.
Brent Weeks tego nie robi, nie ma oporów przed pisaniem o miłości czy lojalności wobec przyjaciół. I to mi się podoba, bo dzięki temu podczas lektury całej trylogii, bohaterowie wydawali mi się prawdziwymi ludźmi, z całym bagażem sprzecznych uczuć, pragnień, popełniający błędy i podejmujący czasem błędne decyzje.
Lubię takie podejście do bohaterów, o których czytam. Mogę wtedy bardziej wczuć się w losy postaci i lepiej zrozumieć ich postępowanie.

Niewiele więcej mogę napisać, aby nie przemycić tu spoilerów względem poprzednich tomów.
Mogę jedynie podsumować całą trylogię, jako wciągającą, pełną akcji, magii, tajemnic i bohaterów, których da się lubić.
Nie jest to literatura wybitna, ale to dobre fantasy, przy lekturze którego bardzo dobrze spędza się czas.
Jestem pewna, że przeczytam kolejne książki tego autora, w kolejce czeka już Saga Powiernik Światła, a ja liczę, że autor napisze jeszcze wiele dobrych książek.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl



sobota, 20 sierpnia 2016

Książkowe zakupy sierpień - część I


Jedna z trzech zamówionych paczek w sierpniu.
Tak. Nie mogłam się powstrzymać.
Co w paczce?
Drugi tom serii Krucze Pierścienie - "Zgnilizna", oraz powieść obyczajowa "Punkt zwrotny"


* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).



niedziela, 14 sierpnia 2016

"Fueled", "Crashed" - dwa ostatnie tomy Trylogii Driven. K. Bromberg





 Fueled. Napędzani pożądaniem – tom drugi trylogii Driver
Crashed. W zderzeniu z miłością – tom trzeci trylogii Driver
Obie książki otrzymałam od Wydawnictwa Helion, za co bardzo dziękuję!

Postanowiłam napisać o obu tomach w jednym wpisie, bo obie książki przeczytałam, że tak powiem, na jednym wdechu.
Po ciekawym, lecz trochę schematycznym pierwszym tomie, miałam pewne obawy względem kontynuacji. Obawiałam się kolejnych schematów, kalek z innych książek. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne.
Autorka bardzo sprawnie przedstawia swoją historię, ciekawie kreśli losy Coltona i Rylee, porusza ważne i bardzo trudne tematy.
W tych tomach poznajemy koszmarną przeszłość Coltona, jesteśmy w stanie zrozumieć jego postępowanie i takie a nie inne zachowanie względem Rylee.
Jego walka z demonami przeszłości jest ukazana głownie z jego punktu widzenia.
Bo co ważne, autorka wprowadziła rozdziały, w których narratorem jest Colton, a nie Rylee.
Muszę napisać, że wyszło to obu książkom na dobre. Dzięki takiemu zabiegowi, miałam szansę dobrze poznać Coltona. Nie tylko jego przeszłość, gdy jego własna matka pozwalała na gwałty na swoim dziecku w zamian za kolejną porcję narkotyków, ale również człowieka jakim się stał, gdy dorósł.
Poznałam jego myśli, uczucia względem Rylee, jego motywacje i pragnienia.
A także lęki i obezwładniający strach, od którego nigdy się nie uwolnił.

Uważam, że dzięki takiemu zabiegowi, książka zyskała pewną głębię i co równie ważne, prócz romansu z wątkiem erotycznym, stała się też lekturą, która porusza temat molestowania dzieci, gwałtach na nich i psychicznym obciążeniu, które kładzie się cieniem na całe ich życie, nawet po ustaniu koszmaru.
Przyznam, że był to wątek, który bardzo mnie poruszył i wywołał wiele silnych emocji, od szoku, po smutek i gniew.

Ważne dla mnie było również to, że Rylee pomimo szalejących uczuć i skomplikowanych relacji z Coltonem, zdawała sobie sprawę ze swoich słabości, swoich wad i tego, że nie zawsze zachowywała się racjonalnie.
Potrafiła spojrzeć na siebie krytycznym okiem i przyznać się do błędu. Nie ukrywała również swoich uczuć, pragnień i tego, że zasługuje na więcej niż bycie przygodą na kilka nocy.
Podobało mi się to w niej, dzięki temu polubiłam jej postać i mimo, że nie zawsze zgadzałam się z jej decyzjami, to nie były one dla mnie irytujące.

Autorka dając możliwość lepszego poznania Coltona i dowiedzenia się o nim tak wiele, pokazała, że osoby, które zostały tak ogromnie skrzywdzone w dzieciństwie, potrzebują pomocy, mimo, że czasem nie chcą jej przyjąć lub nie potrafią o nią poprosić.
Poświęciła sporo rozdziałów na ukazanie wewnętrznej wali z koszmarami z przeszłości Coltona, na jego walkę z uczuciami i miłością, która była dla niego synonimem wszystkiego co najgorsze w jego życiu.

Relacje łączące głównych bohaterów są bardzo burzliwe, pełne erotyzmu, seksu i głęboko skrywanych uczuć.
Autorka wplata w fabułę kilka dramatycznych wydarzeń, które wstrząsają całym światem bohaterów, ale również uświadamiają im, jak bardzo są dla siebie ważni.
Co jeszcze wyróżnia się pozytywnie w książce, to dwoje bohaterów drugoplanowych, żywiołowa i zabawna Haddie oraz opanowany i mądry Beckett.
Mam nadzieję, że autorka napisze książki poświęcone właśnie im, bo to ciekawe postacie i uważam, że zasługują na swój indywidualny rozdział w tej historii.

Na koniec muszę wspomnieć o dwóch minusach w obu książkach, bo i takie się znalazły.
Największym jak dla mnie, jest częsta powtarzalność tych samych zwrotów typu „psychiczna rozsypka”, „rozpadanie się na kawałki”, „poskładanie się do kupy”.
Uważam, że autorka mogła się bardziej postarać i znaleźć sporo synonimów, które opisałyby targające bohaterami uczucia.
Cała trylogia napisana jest prostym, ale dobrym językiem i lekko się ją czyta. Niestety poruszona powyżej kwestia trochę psuje odbiór lektury i przyznam, że w trzecim tomie te zwroty i kilka innych, zaczynały mnie już irytować.
Drugim minusem jest niestety przewidywalność.
Nie trudno się domyśleć jaki będzie finał większości wydarzeń, jak będzie toczyła się fabuła.
W sumie nie działa to na minus całej trylogii, bo nie ukrywajmy,  Driver, to romans, a ten rządzi się swoimi prawami.
Niemniej jednak uważam, że autorka potrafi tworzyć ciekawe i wciągające historie i mogłaby zaskoczyć kilka razy czytelnika.

Podsumowując całą trylogię Driver,  muszę stwierdzić, że to całkiem dobre i wciągające książki ze swojego gatunku.
Są dobrze napisane, mając wciągającą i ciekawą fabułę, dobrze nakreślonych bohaterów, poruszają trudne i ważne tematy.
A co najważniejsze dają czytelnikowi sporą dawkę romansu i oderwania od rzeczywistości za oknem.
To jedne z lepszych książek z tego gatunku, które dane mi było przeczytać.
Autorka sprawnie połączyła trudne tematy z miłością i erotyką. Efekt mi się spodobał, więc chętnie sięgnę po inne jej książki.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione
(Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).










środa, 10 sierpnia 2016

"Na Krawędzi Cienia" porywająca kontynuacja Trylogii Nocnego Anioła


Na Krawędzi Cienia, to drugi tom Trylogii Nocnego Anioła, którą napisał Brent Weeks.
Niedawno pisałam o tomie pierwszym tutaj:
Co do pierwszego tomu miałam mieszane uczucia, sporo polityki, mało magii.
Wszystkie moje powyższe zastrzeżenia odeszły w niebyt podczas lektury „Na Krawędzi Cienia”.

Tom drugi trylogii rozpoczyna się zaraz po ataku Króla-Boga na stolicę Cenarii. Kylar wraz z Elene i Uly uciekają z miasta, aby wieść spokojne życie i zająć się prowadzeniem zielarni.
Kylar chce zerwać z zajęciem siepacza, poślubić Elene i żyć długo i szczęśliwie.
Na szczęście dla czytelnika, tak się nie dzieje. Chłopak dowiaduje się, że Logan żyje, co daje początek niesamowitym wydarzeniom, w które Kylar zostaje wciągnięty.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona drugim tomem trylogii. 
Ba! Jestem nim zachwycona. Autor tak sprawnie i ciekawie poprowadził akcję, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury.
Wszystkie wątki, które zostały rozpoczęte w pierwszym tomie, tutaj są prowadzone nadal. Pojawia się również kilka nowych. Jak również kilka nowych postaci.
Brent Weeks bardzo dobrze kreśli swoich bohaterów. Świetnie odmalowuje rozwój Kylara i Logana. Ich wewnętrzne zmiany, ich zrozumienie dla tego, czego wcześniej nie rozumieli, lub nie potrafili zaakceptować.
Pojawiają się również nowi bohaterowie, jednym z nich jest siostra Ariel.
Boże w niebiosach, jak ja bardzo jej nie lubię.
Czytając o niej, jej poczynaniach i manipulacjach, aż zgrzytałam zębami ze złości. Liczyłam na to, że autor uśmierci ją w jakiś bolesny i spektakularny sposób. Tak się nie stało, a ja – przyznaję - byłam tym faktem rozczarowana.
Ale dowodzi to tego, jak dobrze konstruuje swoich bohaterów autor. Jak duże emocje potrafią oni wzbudzić w czytelniku i zapaść w pamięć.

Pozytywnie odebrałam mniejszą ilość politycznych knowań i spisków, a większą ilość magii.
W tym tomie autor zachował dobrą równowagę pomiędzy powyższymi wątkami, co powieści wyszło tylko na plus.
Książka ma wiele niespodziewanych zwrotów akcji, a nowe wątki zapowiadają się niesamowicie ciekawie.
Kilku bohaterów drugoplanowych zyskuje większe znaczenie, ich postacie stają się bardzo ważne dla całej opowieści. Niektórzy bohaterowie nadal pozostają z boku i mało wiemy o ich poczynaniach, ale czuję, że w finałowym tomie pokażą jak są ważni dla całej historii.
Autor zaskoczył mnie kilkakrotnie takim pokierowaniem fabułą, jakiego się kompletnie nie spodziewałam.
Niektóre wydarzenia podobały mi się bardziej, niektóre mniej. Ale wszystkie idealnie pasują do opowiadanej przez autora historii.

Przyznaję szczerze, że po lekturze Drogi Cienia, byłam sceptycznie nastawiona do kolejnych tomów.
Zastanawiałam się, czy nie dać sobie spokoju z czytaniem kontynuacji, wręcz rozważałam sprzedaż książek, które czekały na półce…
Ale moja wrodzona ciekawość i podejście typu „a jeśli dalej jest lepiej?” sprawiły, że postanowiłam przeczytać Na Krawędzi Cienia.
Cieszę się, że tak się stało, bo gdybym sobie odpuściła, to ominęłoby mnie kawał dobrego fantasy i porywająca historia.
"Na Krawędzi Cienia" okazała się bowiem książką bardzo dobrą, skrzącą się od magii, pełną akcji, ciekawych i wyrazistych bohaterów oraz wciągającej fabuły.
No i zakończenie…
Autor postanowił zakończyć tom drugi z mocnym przytupem i udało mu się to w 100%.
Oczywiście zaskoczył mnie ogromnie, bo nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłby w taki sposób pokierować wydarzeniami. Tym samym sprawił, że lektura finałowego tomu, to już nie chęć, a przymus.
Uczciwie mogę polecić tą trylogię każdemu miłośnikowi fantasy.
Przeczytajcie, warto.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl




piątek, 5 sierpnia 2016

„Driven. Namiętność silniejsza niż ból” K. Bromberg.



Książkę „Driven. Namiętność silniejsza niż ból” otrzymałam jako egzemplarz recenzencki od  Wydawnictwa HELION za co bardzo dziękuję!

Driven. Namiętność silniejsza niż ból  to pierwszy tom serii Driver, opowiadający losy Rylee i Coltona.
Książka kierowana jest zdecydowanie do kobiet. To połączenie romansu z mocno zaakcentowanym wątkiem erotycznym.

Akcja rozpoczyna się dość standardowo, młoda i piękna kobieta poznaje młodego, bogatego, przystojnego mężczyznę.
Przyciąga ich do siebie pożądanie i wzajemna fascynacja.
Ale on nie szuka miłości i związku, a ona leczy rany po śmierci ukochanego.
Rylee to romantyczka, pragnąca miłości.
Colton to mężczyzna z trudną przeszłością.
Co wyniknie z ich wzajemnego przyciągania?

K. Bromberg zaczyna od schematów w fabule i muszę to uczciwie napisać. Bo nie ukrywajmy, moda na literaturę kobiecą z wątkiem erotycznym sprawiła, że pojawiło się na rynku wydawniczym wiele książek w tym stylu.
Czy na tle innych tego typu pozycji, książka pani Bromberg się wyróżnia?
I tak i nie.
Na początku lektury pomyślałam, że to już było, fabuła podobna do innych.
Ale im dalej, tym było lepiej i bardziej interesująco.
Akcja jest prowadzona dość sprawnie i ciekawie.
Autorka dobrze kreśli swoich bohaterów. Co ważne, nie robi z Rylee naiwnej kobiety, która uważa, że wystarczy jej seks, byleby tylko móc mieć Coltona. To kobieta, która została ogromnie skrzywdzona przez życie, pragnie uczucia i nie wstydzi się tego. Jest inteligentna, mądra i dobra.
Nie oszukuje sama siebie i potrafi podjąć trudne decyzje.
Całą fabułę śledzimy właśnie z jej punktu widzenia, więc dobrze ją poznajemy, jej demony, nadzieje, smutki, marzenia.
Colton to postać intrygująca, choć w tym tomie niewiele dowiadujemy się o nim samym i jego przeszłości.
Z jednej strony ma świadomość do czego jest zdolny i ile z siebie może dać Rylee, z drugiej pragnie czegoś więcej, ale nie jest w stanie się na to zdobyć.

Co bardzo ważne, bohaterów Driver dało się polubić. Bez irytacji na ich zachowanie, bez wkurzania się na kompletnie niezrozumiałe decyzje.
Bo muszę przyznać, że ani Rylee ani Colton nie są denerwującymi postaciami. Rylee nie denerwuje naiwnością, a Colton zachowaniem super samca alfa.
W dodatku w ich kontaktach prócz wzajemnego pożądania jest również szacunek i zaciekawienie drugą osobą, radość ze wspólnie spędzonego czasu.
Autorka daje czytelnikowi też trochę humoru, co sprawia, że lektura jest przyjemna.
Oczywiście jest również wiele scen erotycznych, w końcu to tego typu literatura. Ale nie dominują one fabuły, przez co nie stają się ani irytujące, ani nudne.
Są ważnym elementem historii, bo to właśnie dzięki wzajemnemu przyciąganiu, losy Rylee i Coltona mogły się ze sobą splątać.

Driven. Namiętność silniejsza niż ból, nie pretenduje do miana literatury wybitnej. To lekka książka skierowana do kobiet, która pozwala oderwać się od rzeczywistości i przyjemnie spędzić czas na lekturze.
W dodatku to debiut literacki K. Bromberg, więc liczę na to, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.
Książka napisana jest prostym językiem, ale dobrze. Czyta się szybko, a sama historia jest ciekawa i wciągająca.
Odnoszę wrażenie, że Driven. Namiętność silniejsza niż ból, to dopiero preludium do historii Rylee i Coltona, do ważnych wydarzeń i opowieści o ich relacjach, więc chętnie sięgnę po kolejne tomy tej serii.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl