wtorek, 25 października 2016

"Druga szansa" Dani Atkins. Pełna emocji i humoru powieść...

     „Druga Szansa” Dani Atkins, to książka, na którą przyszło mi czekać długo.
Kilka lat temu zamówiłam ją w przedsprzedaży, po czym okazało się, że wydawca wycofał się z deklaracji jej wydania.
Pieniądze mi zwrócono, a ja o książce zapomniałam.
Aż nagle, całkiem niedawno zobaczyłam tą książkę na półce w księgarni…

Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy grupka przyjaciół świętuje zakończenie liceum i zbliżający się wyjazd na studia.
W trakcie posiłku w restauracji, w budynek wjeżdża rozpędzone auto. Większości gości udaje się uratować, natomiast poważnie ranna zostaje główna bohaterka, a jej przyjaciel, który ratuje jej życie, sam umiera.
To wydarzenie wpłynie na życie wszystkich przyjaciół, zwłaszcza Rachel.
Mija pięć lat, Rachel, która nie potrafi sobie przez cały czas poradzić ze skutkami tamtego wypadku, jest zmuszona wrócić do rodzinnego miasta, na ślub przyjaciółki.
Spotkanie z dawnymi przyjaciółmi jest dla niej trudnym przeżyciem. Dodatkowo od czasu wypadku, dziewczyna cierpi na coraz silniejsze bóle głowy.
Gdy odwiedza grób zmarłego w wypadku przyjaciela – Jimiego – atak bólu pozbawia ją przytomności.
Gdy budzi się w szpitalu, okazuje się, że życie, które pamięta, nie jest tym,  które – jak twierdzą wszyscy dookoła – prowadzi.
A co najbardziej szokujące – w wypadku nikt nie zginął, a Jimie stoi obok jej łóżka i uśmiecha się promiennie.

W tym momencie, w powieści zaczynają się przenikać dwa światy, ten ze wspomnień Rachel i ten, którego nie pamięta, a w którym żyje, jak wszystko na to wskazuje.
Dziewczyna jest mocno zdezorientowana, lekarze podejrzewają amnezję  po napadnięciu i uderzeniu się w głowę (w „nowym życiu” Rachel napadnięto koło cmentarza), a ojciec i przyjaciele starają się przypomnieć dziewczynie, jak wyglądało przez ostatnie pięć lat jej życie.

Wiem – rozpisałam się odnośnie fabuły – ale w tym wypadku, nie dało się inaczej.
Bo w momencie, gdy Rachel budzi się w szpitalu i nie pamiętam swojego życia, a to które pamięta wydaje się nie istnieć, rozpoczyna się właściwa akcja powieści.

Powieść napisana jest lekkim językiem,  to wciągająca i intrygująca lektura. Autorka tak sprytnie prowadzi akcję, że praktycznie do samego końca książki nie wiadomo, które życie Rachel jest tym prawdziwym i co na prawdę wydarzyło się podczas tamtego wypadku, lata wcześniej.
Fabuła jest ogromnie ciekawa, pełna humoru i sytuacji, w których nie sposób nie śmiać się w głos.
No bo można sobie wyobrazić reakcję Jimiego na rewelacyjne wiadomości, że nie żyje od pięciu lat, a Rachel kilka dni wcześniej odwiedziła jego grób.
Razem z Rachel poznawałam jej „nowe” życie, odkrywałam prawdziwe uczucia i przeznaczenie, które zacznie pchać ją w konkretnym kierunku.
Wątpliwości, zagubienie i nieznane jej życie sprawiało, że dziewczyna zaczęła się czuć, jak Alicja po wpadnięciu do króliczej nory.

Powieść nie jest z gatunku tych ciężkich. Dani Atkins w lekki i niepozbawiony humoru sposób snuje swoją opowieść.  Jednocześnie nie unika trudnych tematów i za pomocą wspomnień Rachel pokazuje, jak bardzo destrukcyjnie śmierć Jimiego wpłynęła na jej całe życie.
Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, niespodziewane wydarzenia zaskakują czytelnika wiele razy.
A zakończenie jest tak naładowane emocjami, że jeszcze długo po zakończeniu lektury, nie byłam w stanie przestać myśleć o tej książce.
„Druga szansa” stanęła na mojej półce obok ulubionych książek. Jestem zachwycona tą książką, wręcz nią oczarowana.
To niesamowita historia o poszukiwaniu swojego przeznaczenia, o przyjaźni, miłości, poczuciu straty i zdrady.
Wiele razy śmiałam się podczas czytanie, choć czytając ostatnie strony powieści, nie byłam w stanie
opanować łez.
Nawet teraz, kilka dni po lekturze, powieść budzi we mnie ogromne emocje.
Uważam, że to ogromny sukces autorki i jestem pewna, że sięgnę po każdą książkę, jaką jeszcze napisze.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).




piątek, 21 października 2016

„SLOW BURN. Kropla drąży skałę” kolejny tom serii Driven autorstwa K. Bromberg


SLOW BURN. Kropla drąży skałę” to kolejna książka K. Bromberg z serii Driver.
Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzencki od WYDAWNICTWA HELION – za co bardzo dziękuję!

W tym tomie poznajemy losy Haddie i Becketta. Czyli bohaterów, co do których miałam nadzieję, że autorka opisze ich perypetie.
K. Bromberg w tej części zaczęła swoją historię od bardzo smutnych wydarzeń. Śmierć siostry Haddie z powodu nowotworu wstrząśnie bohaterką i sprawi również, że kobieta wpadnie w dające poczucie bezpieczeństwa ramiona Becketta.
O ile początek łączącej ich relacji będzie lekki i naszpikowany erotyzmem, o tyle im dalej, tym bardziej skomplikowane  emocje i trudne decyzje.
W swojej powieści autorka poruszyła trudny temat walki z rakiem, nie tylko fizycznie, ale również emocjonalnie.
Strach przed tym co będzie, lęk przed śmiercią. Chęć ochrony najbliższych przed koniecznością patrzenia na własną śmierć i cierpienie.
To wszystko znajdziemy w tej książce, gdyż autorka poprowadziła Haddie trudną drogą walki z chorobą oraz próbami ochrony przed jej skutkami swoich najbliższych.

Haddie z pierwszych trzech tomów serii poznajemy jako rozrywkową dziewczynę, ze słabością do „niegrzecznych chłopców”. Wygadana, z kąśliwymi uwagami, ale pełna poczucia humoru i lojalności wobec rodziny i przyjaciół.
Taki obraz Haddie miałam, gdy poznawałam losy Rylee i Coltona.
Natomiast to co ukazuje powieść poświęcona właśnie jej, to obraz zgoła inny.
Pełna lęku i nie potrafiąca poradzić sobie ze swoimi uczuciami, podejmująca decyzje za najbliższych, odpychająca Becketta wg zasady, że wie lepiej, co dla niego będzie lepsze…
Haddie nie zawahała się nawet kłamać, aby postawić na swoim w imię przekonania, że jej decyzje są słuszne.
Czy taki obraz tej lubianej przeze mnie bohaterki przypadł mi do gustu? Przez dużą część książki nie.
Zwyczajnie nie byłam w stanie zaakceptować takiego zachowania, irytowało mnie ono i rozczarowywało.
Rozumiałam strach i emocjonalną karuzelę Haddie, mimo to, nie przekonywała mnie jej argumentacja.
Na szczęście podejście Haddie do Becketta zmieniło się stopniowo, a na karty powieści powróciła tak lubiona przeze mnie postać.

Natomiast jeśli chodzi o samego Becketta, to muszę przyznać, że otrzymałam takiego bohatera, jakiego polubiłam. Dobry, cierpliwy, z poczuciem humoru. Do tego pełen uroku i zasad, wg których postępuje i w które wierzy. Opanowany, ale skory do żartów .
Jego związek z Haddie, to jak ogień i woda, jak zima i lato.
Z ciekawością śledziłam ich losy, aby zobaczyć, co wyniknie z tego połączenia.

Autorka, wzorem swoich poprzednich powieści, narrację prowadzi dwutorowo. Z perspektywy Haddie oraz Becketta. Mamy więc okazję dokładnie poznać bohaterów i dowiedzieć się, co się dzieje w ich głowach i sercach.
Dokładnie poznajemy powody, które sprawiają, że Haddie podejmuje takie a nie inne decyzje, uczucia, które targają Beckettem oraz rolę jaką w całej historii odegrają różowe klapki-japonki.

K.Bromberg nie stroni od scen erotycznych, ale nie one są najważniejsze w tej opowieści.
Mimo wszystko jednak, jest to literatura erotyczna i tak ją należy traktować. Ważne jest to, że autorce udało się w powieści poruszyć również trudny temat choroby i zrobiła to dobrze.
Oczywiście w powieści nie zabrakło Rylee i Coltona. Stanowią oni przyjemne tło, do opowiedzenia losów swoich najbliższych przyjaciół.
Całość to lekka, typowo kobieca literatura, ale napisana dobrze, wciągająca, poruszająca trudne tematy.
I pomimo, że zachowanie Haddie mocno mnie chwilami denerwowało, to nie dało się nie lubić tej postaci i nie kibicować jej związkowi z Beckettem.
Powieść czyta się szybko, bo autorka ma lekkie pióro i łatwość w opowiadaniu historii swoich bohaterów.
Na półce czeka kolejny tom z serii. Sięgnę po niego z przyjemnością, bo książki tej autorki zapewniają przyjemne spędzenie wieczoru w świecie wielkich namiętności i burzliwych uczuć.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl




czwartek, 20 października 2016

Książkowe zakupy w październiku. Paczka druga

Jest!
Druga paczka z zamówionymi książkami.
Serce się raduje, bo będzie co czytać. Tym razem dwie książki z gatunku fantastyki i dwie powieści obyczajowe.
Lista lektur się wydłuża, ale książek nigdy nie ma za wiele.

Tym razem zamówienie zrobiłam w niePrzeczytane.pl Księgarnia internetowa

wtorek, 18 października 2016

Książkowe zakupy październik, część 1

Pierwsza z dwóch paczek w październiku odebrana.
Zamówienie zrobione w mojej ulubionej księgarni AROS - dyskont książkowy
Tym razem dwie powieści obyczajowe i jedna fantastyka.
Liliowe Dziewczyny - Martha Hall Kelly - opowieść o kobietach połączonych przez koszmar Ravensbruck.
Saszeńka - Simon Montefiore - połączenie historii i fikcji literackiej, akcja dziejąca się w Rosji,
oraz drugi tom serii Delirium autorstwa Lauren Oliver.


Druga paczka ruszyła już w drogę do mnie. Co w środku? O tym już niedługo.


* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).

piątek, 14 października 2016

"Jeremy Poldark" Winston Graham. Trzeci tom fascynującej sagi rodzinnej

„Jeremy Poldark” to trzeci tom sagi Rodziny Poldarków.  Całość liczy 12 tomów i wydawnictwo zapowiada, że wyda je wszystkie.
Bardzo na to liczę, bo to świetna literatura.

Tom trzeci koncentruje się na małżeństwie Rossa i Demelzy oraz jego najbliższej rodzinie.
Konflikt z Francisem, widmo sądu i więzienia, problemy finansowe.
Pojawiają się wszyscy znani z poprzednich dwóch tomów bohaterowie, oraz kilka nowych – ciekawych – postaci.
Autor w sposób mistrzowski kreśli charaktery swoich bohaterów, potrafi ich pokazać w taki sposób, że miałam wrażenie, jakbym ich wszystkich znała osobiście, a nie tylko z kart powieści.
Są ciekawi, pełni sprzecznych emocji, to postacie z krwi i kości.
Autor w niczym ich nie oszczędza. Podejmują oni decyzje, które nie zawsze są dobre, kochają niewłaściwe osoby, cierpią.
Więcej w powieści mamy również informacji historycznych i realiów czasów, w których dzieje się akcja.
Autor poświęca również więcej czasu na ukazanie przemyśleń bohaterów, ich lęków, smutków i radości.
Dzięki temu historia staje się pełniejsza, a decyzje podejmowane przez bohaterów lepiej rozumiane.

Akcja powieści – tak jak poprzednie dwa tomy – nie gna na złamanie karku. Winston Graham niespiesznie snuje swoją opowieść, ale bynajmniej nie jest ona nudna czy nużąca.
Losy rodziny Poldarków są dość burzliwe, a przez to wciągające.
Tak samo jak w prawdziwym życiu, nie ma w tej książce typowego happy endu. Jest za to przyjaźń, miłość, wybaczenie i próby poukładania sobie życia jak najlepiej.

Moją ulubioną postacią od samego początku jest Demelza.
Autor obrazowo i interesująco pokazał przemianę  jaką przeszła ta postać. Od bitej i zastraszonej córki górnika-pijaka, do młodej mężatki, pełnej uroku i siły charakteru. Osoba, która nie miała wykształcenia, ani nie pochodziła z dobrego domu, stała się szanowaną żoną człowieka, który należy do wyższych sfer.

Bardzo ciekawi są również bohaterowie drugoplanowi, przede wszystkim doktor Dwight Enys. W drugim tomie odegrał dość ważna rolę, a teraz jego postać stała się jeszcze ważniejsza i ciekawsza. Dodatkowo wiąże się z nim intrygująca nowa bohaterka cyklu – Caroline Penvenen.
Jest to postać, co do której nie mam jeszcze pewność czy to pozytywna, czy negatywna bohaterka.
Pojawiła się i już zdążyła wprowadzić niemałe zamieszanie.
Jestem pewna, że odegra ważną rolę w kolejnych tomach.

Winston Graham sporo czasu w swoje powieści poświęca konfliktowi pomiędzy Rossem a Georgem Warlegganem.
Wzajemna niechęć tych mężczyzn i wręcz obsesja tego drugiego, aby zniszczyć Rossa, sprawia, że tak naprawdę nie ma się pewności, jaka przyszłość czeka Rossa i Demelzę.
Co do postaci Jeremy’ego Poldark – to kim on jest, długo pozostaje dla czytelnika tajemnicą. Ale uważam, że warto czekać, aby się tego dowiedzieć.

Oczywiście w powieści nie brakuje opisu Kornwalijskiej przyrody, wnikliwego obrazu czasów w jakich żyją bohaterowie oraz norm społecznych, którymi zmuszeni są się kierować.
Niektórzy czują się spętani konwenansami i oczekiwaniami względem nich, inni nie potrafią sobie poradzić z odpowiedzialnością jaka na nich spoczywa.
Ale co najważniejsze, wszyscy tworzą wspaniały obraz społeczeństwa tamtych czasów.

Jeremy Poldark, to powieść wciągająca i ciekawa. Utrzymuje wysoki poziom swoich poprzedniczek, a jej bohaterowie – pierwszoplanowi i ci drugoplanowi – to postacie z krwi i kości.
Autor niczego nie upiększa, nie koloryzuje, nie idealizuje.
Pokazuje życie swoich bohaterów tak realnie, że nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to historia oparta na faktach, a nie literacka fikcja.
Niecierpliwie czekam na kolejne tomy.  Do tej pory ukazywały się w kilkumiesięcznych odstępach czasu i liczę na to, że nadal tak będzie.
Na koniec chcę napisać jeszcze o dwóch rzeczach.
Pierwsza, to piękne wydanie wszystkich trzech tomów. Są to okładki serialowe, ale w niczym to nie przeszkadza, bowiem ja nie widziałam jeszcze serialu, a okładki mnie zachwyciły.
Druga rzecz, to właśnie sam serial.
Zbiera tyle pochlebnych recenzji, że już niedługo planuję zabrać się za oglądanie.
Oczywiście jak tylko skończę – opiszę swoje wrażenia na blogu.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).


niedziela, 9 października 2016

"Wiatrogon Areonauty" tom 1 serii Podniebne Kasztele. Jim Butcher

Po „Wiatrogon Areonauty”  sięgnęłam całkowicie przypadkiem, gdyż nie czytałam  wcześniej  książek tego autora.
Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale opis wydawcy zachęcał.
Cieszę się bardzo, że kupiłam tą książkę, bo okazała się świetną rozrywką i wciągającą historią.
Ale od początku.

Świat w powieści, to nie miejsce jakie znamy. Na powierzchni ziemi żyją tylko niebezpieczne stworzenia, za to ludzie przenieśli się do kaszteli. Pnące się wiele kilometrów w górę  budowle zapewniają ludziom bezpieczne schronienie. Każdym kasztelem rządzi inny arystokratyczny ród, co oczywiście sprzyja walkom pomiędzy nimi, walce o dominację i wpływy.

I od tego właśnie autor rozpoczyna opowiadać swoją historię. Kasztel Aurora napada na Kasztel Albion, a pradawne zło ponownie budzi się do życia.
Głowni bohaterowie to kapitan Grimm, okryty niesławą właściciel powietrznego statku Drapieżca,  Gwendolyn, młodziutka dziedziczka arystokratycznego rodu Lancaster, która wstąpiła na służbę do Gwardii Kasztelu, Benedict, jej kuzyn – genetyczny wojownik,  Bridget, która również musiała wstąpić na służbę w Gwardii Kasztelu  (tak jak każdy inny członek arystokratycznej rodziny) oraz Rowl, koci wojownik z klanu Cichych Łapek, przyjaciel i obrońca Bridget.

Pisarz nakreślił swoich bohaterów w sposób barwny i ciekawy. Nie odbiera im wad, nie idealizuje, są to ludzie – i koty – z krwi o kości.
Dlaczego piszę, że koty też? Bo autor pokazał te wyjątkowe stworzenia, jako potrafiące rozmawiać (w swoim języku) z ludźmi, inteligentne, mądre, aroganckie, dzielne i zabawne.
Tworzą klany, hierarchie i żyją w Kasztelach obok ludzi.
Przyznam się od razu, że jako niepoprawnej kociara, fakt zrobienia z kotów jednych z głównych bohaterów powieści przypadł mi ogromnie do gustu.
Zwłaszcza, że autor świetnie oddał koci charakter, zachowanie i manierę.

Powieść, która jest pierwszym tomem nowej serii  autora, to historia napisana lekko i wciągająco. Świetna rozrywka z niespodziewanymi zwrotami akcji, intrygującą fabułą, fajnymi bohaterami, również tymi negatywnymi. Jim Butcher nie zdradza wszystkich tajemnic, nie wyjawia czym – lub kim – jest obudzone pradawne zło, za to swoich bohaterów wplątuje w kolejne niebezpieczne przygody.
Wspomina o kilku tajemniczych postaciach czy zdarzeniach, by zasiać w czytelniku ciekawość, a następni milknie na ich temat.
Przyznam, że to bardzo skutecznie zachęca do sięgnięcia po kolejny tom.

Powieść mnie zachwyciła. Sprawiła, że oderwałam się od rzeczywistości, przeżyłam z bohaterami niesamowite przygody, śmiałam się często z Rowla i jego kociej arogancji.
W powieści jest wszystko, co gwarantuje dobrą rozrywkę, dodatkowo autor barwnie opisuje podniebne walki statków powietrznych, bez zbędnego patosu i rozwlekłych opisów.
Wartka akcja gwarantuje, że ani przez chwilę czytelnik się nie nudzi, a drugoplanowi bohaterowie są równie ciekawi jak główni.
Co do niektórych mam podejrzenia, że zrobią w dalszych tomach jeszcze wiele zamieszania.

Co do samego świata stworzonego przez autora, to nie dowiadujemy się niestety za wiele.  Autor  mówi tylko tyle, aby czytelnik mógł odnaleźć się w fabule. A ja chciałam wiedzieć kim byli Wielcy Budowniczowie, co wydarzyło się na ziemi, że ludzie uciekli do Kaszteli.
Zwłaszcza wątek korzystania przez ludzi z magii eteru oraz eterycznych kryształów, był dla mnie intrygujący, więc chętnie przeczytałabym coś więcej na ten temat.
Mam nadzieję, że Jim Butcher w kolejnym tomie zdradzi więcej szczegółów i opowie czytelnikowi więcej o swoim świecie.

Powieść czyta się bardzo szybko, a to za sprawą lekkiego pióra. Autor bardzo pisze obrazowo, ale bez zanudzania czytelnika rozwlekłymi opisami.
Spiski, tajemnice, podniebne walki, magia i odradzające się zło.
Czy przy takiej mieszance można się nudzić?
Oczywiście, że nie.
Do tego garść dobrego humoru i bohaterowie, których ciężko nie polubić, lub jak w przypadku tych negatywnych, nie być  nimi zafascynowanym.
Zakończenie powieści, to otwarta szeroko furtka do kolejnych tomów.
W dodatku budzi tak dużą ciekawość, że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego tomu z serii.
„Wiatrogon Areonauty” to rasowe fantasy, które powinno przypaść do gustu wielbicielom gatunku.
Bawiłam się podczas lektury świetnie, więc z czystym sumieniem polecam powieść i zachęcam do czytania.

* Zdjęcie prezentowane na tym blogu jest własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).








niedziela, 2 października 2016

"Kroniki Czarnej Kompanii" tom I - Czarna Kompania. Glen Cook

Na Kroniki Czarnej Kompanii składają się trzy tomy:
1. Czarna Kompania
2. Cień w ukryciu
3. Biała Róża
W założeniu miałam czytać całość za jednym podejściem, ale mój dość sceptyczny odbiór pierwszego tomu sprawił, że postanowiłam podzielić lekturę na oddzielne tomy.

Czarna Kompania to grupa najemników pod wodzą Kapitana, która swoje usługi świadczy temu, kto dobrze zapłaci.
Ze służbą „temu dobremu” nie ma to nic wspólnego, a poszczególni członkowie Kompanii to nierzadko prawdziwe sukinsyny i typy spod ciemnej gwiazdy.
Jedyne czemu są wierni to Kampania, która jest ich domem i rodziną.

W pierwszym tomie – Czarnej Kompanii – śledzimy losy Kompanii z perspektywy Konowała, lekarza i kronikarza.
Narracja pierwszoosobowa sprawia, że Konowała poznajemy bardzo dobrze, jego towarzyszy na tyle, na ile zna ich Konował. A co do reszty bohaterów, są to tylko skrawki wiedzy, jaką będzie zdobywał Konował.
Kompania zostaje wplątana w wojnę pomiędzy Panią – jedną z uwolnionych Schwytanych – a buntownikami, dla których są oni najgorszym złem.


Walki, spiski, nieliczne chwile wytchnienia, tajemnice i żołnierska przyjaźń.
Tego w książce pana Cooka nie brakuje.
Są również ciekawi bohaterowie, np. Kruk, Duszołap, Milczek, Konował. Bardzo interesujący są również Schwytani, choć czytelnik sam musi się domyślić kim oni są – lub kim, a wiedzę na ich temat otrzymujemy szczątkową.
Bowiem autor nie bawi się w coś tak oczywistego, jak wytłumaczenie czytelnikowi kto jest kim, czy skąd wywodzi się konflikt. Wszystko to odkrywa się w minimalnej ilości informacji, które autor przekazuje za sprawą obserwacji czy wspomnień Konowała.
I to jest dla mnie duży minus.
Właśnie ten minimalizm w opisie otaczającego bohaterów świata i praw nim rządzących sprawił, że początkowo Czarna Kompania nie przypadła mi do gustu.
Nie lubię rozwlekłych opisów i częstych rozważań bohaterów na temat otaczających ich rzeczywistości, ale brak jakiegokolwiek zaprezentowania świata, w którym dzieje się akcja, też nie za bardzo mi się podoba.
Mimo, że taki sposób prowadzenia akcji ma swoje uzasadnienie, bo historia jest przedstawiana w formie wpisów w kronikach, to ja wolę więcej wiedzieć o świecie stworzonym przez autora.

Na ogromny plus natomiast zasługuje już sam pomysł na istnienie Czarnej Kompanii oraz to, że swoje usługi świadczy tym, którzy płacą, a nie tym którzy stoją „po dobrej stronie”.
Nic w tej powieści nie jest jednoznaczne i oczywiste. Nie ma  również wyraźnego podziału na dobro i zło.
Schwytani są cudownie fascynujący, są ciekawi i intrygujący. Wreszcie mamy fantasy, gdzie ci „źli” są pokazani w sposób interesujący i nierzadko budzący sympatię.
A jeśli chodzi o Panią – myślę, że Sauron mógłby się od niej niejednego nauczyć.
Wszystko to sprawia to, że książkę czyta się z zainteresowaniem i jest się ciekawym, co wyniknie z tych wszystkie tajemnic,  spisków i niespodziewanych wydarzeń.

Jako osoba, która praktycznie zawsze czyta książkę do końca, nie odpuściłam sobie  również Czarnej kompanii, mimo, że miałam na to ochotę.
Nie przemawiał do mnie taki sposób opowiadania historii.
Odnosiłam wrażenie, że całość jest opowiadana po łebkach i jakby w skrócie.
Cieszę się jednak, że się nie poddałam i czytałam dalej, bo czym dalej, tym lepiej.
Historia nabrała rumieńców, a narrator zaczął przekazywać czytelnikowi coraz więcej szczegółów, dzięki temu miałam szansę zmienić zdanie o Kronikach i nabrać ochoty na kolejne tomy.

Podsumowując.
Czarna Kompania to wciągająca lektura. Mimo, że nie za bardzo odpowiada mi taki styl przedstawiania historii, to jednak dałam się wciągnąć w losy tej bandy najemników.
Nie wszystko podobało mi się w tej powieści, ale niewątpliwe plusy sprawiły, że chętnie przeczytam o dalszych losach Kompanii, Schwytanych i Białej Róży.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl