niedziela, 11 czerwca 2017

"Poldark. Cztery łabędzie. Winston Graham

Sagę rodzinną Poldarków pokochałam od pierwszego tomu.
Zafascynowały mnie losy głównych bohaterów, polubiłam tych drugoplanowych. Autor potrafi w tak poruszający sposób pisać o rzeczach prostych i oczywistych, że książkę czytałam  z niekłamaną przyjemnością.

Nie inaczej było podczas lektury szóstego tomu sagi – Cztery łabędzie.
Główne role w powieści nadal odgrywają znani z poprzednich tomów bohaterowie, a dodatkowo znaczenia nabierają drugoplanowe postacie  z tomu piątego, czyli Morwenna i jej mąż, Drake, Samuel.  Pojawia się również kilka nowych bohaterów, którzy odegrają bardzo ważną rolę w życiu niektórych postaci.

W tym tomie najważniejsze skrzypce odgrywają kobiety – tytułowe łabędzie. Ale najwięcej uwagi autor poświęci Demelzie i Morwennie. To właśnie w ich życiu dokona się najwięcej dramatycznych wydarzeń, które wstrząsną całym ich światem.
Ważnym elementem całej serii jest mocne tło społeczne. Autor w sposób lekki, ale zdecydowany przedstawia czytelnikowi czasy w których żyją bohaterowie, wojenną zawieruchę, społeczne niepokoje i polityczne rozgrywki. W dodatku  robi to z ogromnym wyczuciem, więc nie dominuje to fabuły, ale jest jej świetnym uzupełnieniem.

Autor w taki sposób kieruje losami swoich bohaterów, że wszystko może się zdarzyć. Nic nie jest przesądzone raz na zawsze. Jego bohaterowie doświadczają gwałtownych uczuć, które będą potrafiły sprowadzić ich na manowce i postawić pod znakiem zapytania dotychczasowy sposób życia.
Ważnym elementem powieści jest otwartość z jaką autor pokazuje miejsce kobiet w ówczesnym społeczeństwie, ich rola i obowiązki.
Wartość kobiety nie stanowiły jej umiejętności, zalety i to jakim jest człowiekiem,  ale to z jakiej rodziny pochodzi i w czym może przysłużyć się dla męża.
Dobrze ukazane jest również podejście do  fizycznej strony małżeństwa, poglądy jakie panowały na temat tego co powinna, a czego nie powinna odczuwać kobieta, jak była postrzegana jej rola w małżeństwie jeśli chodzi o seks.
W dzisiejszych czasach może wydawać się to wręcz niedorzeczne, ale wtedy rola kobiety ograniczała się do wypełniania obowiązków wobec męża, rodzenia dzieci, a odczuwanie przez nią przyjemności ze współżycia często  oznaczało, że była kobietą niemoralną, nie wartą szacunku.
Autor opisuje to wszystko w sposób delikatny, ale nie pozbawiony mocnego wyrazu.

Rozwój fabuły mocno mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się niektórych wydarzeń.
Nie powiem, żeby przypadły mi do gustu, choć dzięki nim fabuła powieści wydała mi się  jeszcze bardziej "prawdziwa". Bo powiedzmy sobie szczerze, w życiu nigdy nie układa się tylko dobrze, a nawet największe uczucia przechodzą chwile załamania i zwątpienia.
Tym bardziej jestem ciekawa w jakim kierunku pójdzie akcja w kolejnych tomach, jak autor postanowi pokierować życiem swoich bohaterów.

Czytając Cztery łabędzie, nie mogłam się od książki oderwać, byłam zafascynowana, zauroczona i całkowicie wciągnięta w świat bohaterów.
A przecież  akcja wcale nie gna na złamanie karku, nie ma przeładowania  dramatycznymi wydarzeniami, autor nie gra na uczuciach czytelników.
Więc co takiego jest w książkach z tej serii, że człowiek zatraca się na wiele godzin w lekturze?
Chyba właśnie ta autentyczność i to, że tak samo jak w prawdziwym życiu, wszystko może się wydarzyć. Autor niczego nie idealizuje, ale również nie zarzuca bohaterów samymi tragediami.

Gdybym próbowała jednym słowem opisać jaka jest ta seria, to najlepiej oddawałoby to słowo – fascynująca.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom z serii. Cztery łabędzie zakończyła się w bardzo dramatycznym momencie i jestem bardzo ciekawa co autor zaserwuje swoim bohaterom w kolejnej powieści o losach rodziny Poldarków.

Na koniec wspomnę tylko, że o wszystkich poprzednich tomach z serii pisałam na blogu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz