wtorek, 15 października 2019

"Indygo" Camille Gale

Skye to trzydziestoletnia rozwódka, która stara się na nowo poukładać sobie życie. Prowadzi
niewielką agencję nieruchomości i zazwyczaj udaje jej się patrzeć w przyszłość w miarę pozytywnym okiem.
Pewnego dnia w jej biurze pojawia się przystojny Daniel, który okazuje się być wilkołakiem. Mężczyzna zleca Skye znalezienie domu, który spełniłby oczekiwania jego i reszty watahy. Tak oto Skye wkracza do świata nieludzi, o których do tej pory tylko słyszała, nie miała z nim styczności.
Gdy dodatkowo okazuje się, że kobieta posiada rzadki talent – jest odporna na hipnozę wampirów – na jej drodze pojawi się również wielu intrygujących krwiopijców.

Książka jest wydana samodzielnie przez autorkę, a że z „selfami” miałam raczej kiepskie doświadczenia, to byłam bardzo ostrożna w stosunku do tej powieści.
I tutaj mam swoje pierwsze pozytywne zaskoczenie. Książka przeszłą solidną redakcję i korektę, dzięki czemu czytanie jej było przyjemnością. Nie ma w niej literówek (a jeśli jakaś się pojawiła, to jej nie wychwyciłam), błędów i nielogicznie zbudowanych zdań.
Sam styl autorki (dodam, że książka jest debiutem) jest całkiem dobry i przyjemny.
Camille Gale pisze dobrze, lekko i plastycznie. Podoba mi się jak buduje zdania, także dialogi są dobrze skonstruowane. Od tej strony nie mam książce nic do zarzucenia.

Akcja powieści jest dość dynamiczna, pojawiają się kolejni bohaterowie, nie tylko wilkołaki i wampiry. Mam kilka innych gatunków nieludzi i uważam, że to całkiem ciekawi bohaterowie drugoplanowi. Liczę też na to, że w kolejnym tomie zyskają większą rolę do odegrania.
Fabuła jest dość spójna i widać, że autorka miała ją zaplanowaną od początku do końca.
Mimo to pojawił się tu drobny zgrzyt, bo nie do końca w sumie wiedziałam dlaczego ten dar głównej bohaterki jest tak ważny i w sumie w czym on zagraża wampirom. Ot kobieta jest odporna na ich hipnozę, i w sumie co z tego?
Potem pojawia się kilka rozwiązań, które sugerują dlaczego talent Skye może zagrażać bladolicym i ok, przyjmuję to i akceptuję.

Bohaterowie, a jest ich sporo, ogólnie dali się polubić. Najbardziej przypadła mi do gustu Skye i pewien wampir. Paradoksalnie to nie Daniel wzbudził we mnie największe emocje, choć niewątpliwie to on jest głównym bohaterem męskim.
Prócz niego wataha jest pełna seksownych i diabelnie przystojnych mężczyzn, a co ważne, chyba każdy daje się oczarować urokowi Skye.
Trochę to do mnie nie przemówiło, bo serio każdy? Ale ok, mają silny instynkt chronienia jej, stała się dla nich ważna i przecież mogli ją polubić, choćby i hurtem.
Nie będę się czepiała drobiazgów, które nie rzutowały negatywnie na lekturę.
Jeśli chodzi o Skye, to podoba mi się jej postać. Nie denerwowała mnie, nie irytowała i choć miała lepsze i słabsze momenty, to kto ich w normalnym życiu nie ma?
Jest sensowną babką i polubiłam ją i jej podejście do świata, życia i nieludzi.
Prócz niej tak bardzo polubiłam też Dantego, ten wampir to mój zdecydowany faworyt jeśli chodzi o bohaterów męskich i wszystkie momenty, gdy się pojawiał czytałam z wypiekami na twarzy.

Emocje buzują w tej powieści i nie ma co ukrywać, że to paranormal romans pełną gębą. Ale ja akurat miałam chęć na książkę z tego gatunku i uważam, że trafiłam całkiem dobrze.
Pomimo, że w „Indygo” autorka nie odkryła nieznanych lądów i można śmiało jej zarzucić, że to już gdzieś w jakiejś książce było, to jednak dojrzała bohaterka w tego typu powieściach trafia się bardzo rzadko, co zapisuję na duży plus.
Poza tym powieść czytało mi się naprawdę przyjemnie i miło spędziłam z nią czas.
Co jeszcze było dla mnie ważne, w książce nie ma przesadzonych czy wulgarnych scen erotycznych. Od napięcia i pożądania się skrzy, ale to nie jest toporna erotyka, to nie ten typ książek. Jest seksownie, jest namiętnie, ale jest i z umiarem i szacunkiem.
Podobało mi się to bardzo i uważam, że to duża zaleta książki.
Mimo, że Skye ma wątpliwości i rozterki, czuje różne emocje wobec trzech mężczyzn i nie do końca potrafi je uporządkować, nie jest to bynajmniej wadą powieści, bo jest to fajnie i wiarygodnie ukazane.

„Indygo” oceniam z perspektywy debiutu i wg mnie jest on udany. Może i powieść nie tchnie świeżością jeśli chodzi o niektóre rozwiązania, ale czytało mi się ją dobrze, polubiłam bohaterów, dałam się wciągnąć w akcję i fajnie spędziłam ze Skye czas.
Jestem przekonana, że Camille Gale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i kolejny tom może być tylko lepszy.
Na pewno po niego sięgnę, a książkę dla lubiących gatunek polecam.

2 komentarze:

  1. Ciekawa opinia, chociaż rzuciłaś paroma spoilerami i osoby uczulone na nie mogłyby się "pluć", ja czytałem ją jakiś czas temu. Hak jesteś jej ciekawa to zapraszam na mego bloga.
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/2019/09/camile-gale-indygo.html
    Jak będzę po pracy i nie zapomnę to wrzucę twój blog do zakładek.
    Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, staram się nie umieszczać żadnych spoilerów, co tu jest zdradzającego za bardzo?
      A Twoją recenzję na pewno przeczytam.
      Pozdrawiam

      Usuń