Dom na jeziorze, to druga powieść Sarah Jio, którą przeczytałam. Pierwsza – Marcowe fiołki – przypadła mi do gustu (pisałam o niej tutaj Marcowe Fiołki)
Akcja powieści rozpoczyna się, gdy główna bohaterka – Ada – po śmierci męża i córki, postanawia uciec przed cierpieniem i z Nowego Jorku przeprowadza się na mieszkalną barkę na jeziorze w Seattle.
Tam poznaje sąsiada Alexa oraz próbuje rozwikłać tajemnicę zniknięcia dawnej mieszkanki barki – Penny.
Akcja powieści toczy się dwutorowo, współcześnie – opowiadając losy Ady i Alexa oraz w latach pięćdziesiątych, gdy na barce mieszkała Penny, młoda żona znanego artysty.
Same historie dwóch kobiet są ciekawe, choć zdecydowanie bardziej podobała mi się ta o losach Penny. Była ciekawsza, wciągająca, intrygująca, zważywszy, że kobieta zaginęła pewnej nocy i nie udało się ustalić, co się z nią stało.
Jej małżeństwo z Dexem, znanym artystą, wbrew pozorom nie było szczęśliwe, a zakazana miłość, doprowadziła do jej zniknięcia.
Współcześnie Ada, która nie radzi sobie ze stratą najbliższych, stara się poukładać od nowa swoje życie. Znaleźć cel i sens istnienia, uporać się z poczuciem winy i straty.
Oraz dać sobie szansę na nową miłość.
Autorka dość sprawnie kreśli losy swoich bohaterek. Pokazuje obraz dwóch kobiet, których życie nie potoczyło się tak jak to sobie wymarzyły. Które zmagają się z osamotnieniem, stratą. Które szukają swojego miejsca na świecie i celu w życiu. A nade wszystko, chcą kochać i być kochane.
Książka napisana jest ładnym językiem i mimo, że opowiada o trudnych przeżyciach, to tchnie optymizmem i wiarą w to, że po każdej tragedii można jeszcze odnaleźć szczęście, jeśli mocno się tego chce.
Niestety mam jeden ogromny zarzut w stosunku do Domu na jeziorze. Jest nim powielenie schematu Marcowych fiołków.
I nie chodzi tu o samą fabułę, a o zastosowane rozwiązanie.
Tak więc, mamy kobietę po przejściach, która ucieka do nowego miejsca, aby dojść do siebie. Mamy tajemnicę sprzed lat, którą próbuje rozwiązać. Mamy nowego mężczyznę, którego spotyka, a który w ten czy inny sposób jest w tą tajemnicę zaplątany.
Mamy dwutorowe prowadzenie akcji, współcześnie i sprzed lat.
No i zakończenie, łudząco podobne w obu książkach.
Czytając Dom na jeziorze, miałam cały czas wrażenie, że mimo innego umiejscowienia akcji, nowych bohaterów i innej tajemnicy do rozwikłania – czytam tą samą książkę.
Zabrakło mi również trochę akcji w historii Ady. Opowieść toczy się bardzo spokojnie, wręcz za spokojnie. Gdyby nie historia Penny, to mogłabym się nudzić podczas lektury.
Jestem trochę rozczarowana tą książką, więc nie wiem czy i kiedy sięgnę po kolejne pozycje tej autorki.
Dom na jeziorze miał duży potencjał, według mnie niewykorzystany. Może gdybym tą książkę przeczytała jako pierwszą tej autorki, to moje odczucia po lekturze byłyby inne.
Niestety powielony schemat jeśli chodzi o konstrukcję opowieści mocno zaszkodził tej książce.
Autorka ma talent do opowiadania o uczuciach, więc liczę na to, że kolejna jej powieść, będzie się zdecydowanie różniła od swoich poprzedniczek.
*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz