niedziela, 6 maja 2018

"Kosiarze" Neal Shusterman

O takim autorze jak Neal Shusterman dowiedziała się dawno temu, gdy przypadkiem trafiłam na jego powieść pt. Podzieleni.(pisałam o niej w początkowych miesiącach prowadzenia bloga  TUTAJ)
Nie dało się zaprzeczyć, że autor ma niesamowitą wyobraźnię i świeże pomysły na swoje książki. Dlatego też w przypadku jego powieści „Kosiarze” spodziewałam się w zasadzie wszystkiego co najbardziej pokręcone i nieprawdopodobne.
I gdy zaczęłam czytać powieść, okazało się, że bynajmniej się nie pomyliłam.

Akcja powieści rozpoczyna się od poznania głównych bohaterów Citry i Rowana oraz Kosiarza Sędziego Faradaya. Najpierw zostajemy wprowadzeni do świata wykreowanego przez autora, świata, w którym ludzi stali się w zasadzie nieśmiertelni, bo każdą śmierć da się cofnąć i człowieka na powrót ożywić, da się również odmłodzić każdego niezliczona ilość razy. Na świecie nie ma już rządów, polityków, wojen, głodu, chorób, cierpienia – bo wszystkim kieruje sztuczna inteligencja nazywana Thunderhead , posiadający wiedzę absolutną i zapewniający ludziom wszystko czego ci potrzebują. Na świecie panuje dobrobyt, ale i stagnacja.
Jest tylko jeden aspekt, w działanie którego Thunderhead nie ingeruje. Są to właśnie Kosiarze, powołani po to, aby regulować populację ludzi, zadawać im ostateczną śmierć zwaną zbiorami. Posiadają oni władzę nad życiem i śmiercią, oni sami decydują kogo, jak i kiedy zabiją, choć ich ilość ograniczona jest przez Arcyostrze, który rządzi Kosodomem zrzeszającym wszystkich Kosiarzy.
Gdy kosiarz Faraday postanawia wziąć dwóch praktykantów, z których po roku wybierze jednego z nich na nowego kosiarza, nikt nie przypuszcza nawet do czego ta z pozoru niewiele znacząca decyzja doprowadzi.

Tak jak pisałam na początku, po tym autorze spodziewałam się czegoś właśnie w takim stylu, a jednak zostałam wiele razy zaskoczona rozwojem akcji, która jest dynamiczna i totalnie wciągająca.
Wszystko w tej powieści jest przemyślane, a autor konsekwentnie realizuje swoją wizję świata po uzyskaniu przez ludzi nieśmiertelności.
Narracja jest tu trzecioosobowa, więc  śledzimy wszystkie wydarzenia i poznajemy dokładnie wszystkich bohaterów. Daje to szeroką perspektywę i wiedzę o wszystkim co dzieje się w tej powieści. Nie ukrywam, że to mój ulubiony sposób narracji, był to dodatkowy plus tej książki.
Autor nie koncentruje się jedynie na pokazaniu czytelnikowi kosiarzy i nauki Citry i Rowana. Wplata w swoją opowieść kilka przemyśleń na temat moralności, stagnacji, która dopadła społeczeństwo, gdy okazało się, że nic im już nie zagraża, a o chorobach i naturalnej śmierci wiedzą tylko z lekcji historii.
Pokazuje również jak bardzo władza totalna nad życiem innych deprawuje nawet najlepszych, jak łatwo się stoczyć lub stać się potworem bez sumienia.

Wszystko to jest wplecione w niesamowitą historię dwójki młodych ludzi, którzy będą musieli zmierzyć się nie tylko z własnymi słabościami, ale również z zagrożeniem ze strony kosiarzy, dla których moralność i sumienie to relikty przeszłości.
Co ważne, w powieści nie ma typowego wątku miłosnego, żadnych trójkątów, czworokątów i innych „kątów” wśród bohaterów. To dla mnie kolejny plus powieści, bo ile można czytać o tym samym?
W tej książce autor skupił się na czymś zgoła innym, choć miłość jako taka również ma tu swoje pięć minut.

Wiecie, są takie książki dla których zarywa się noce, na zasadzie „jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać”.
No właśnie – są i „Kosiarze” zdecydowanie do tej grupy należą. Nie potrafiłam się od powieści oderwać, mijały kolejne godziny, 1:30 potem 2:20 a ja nadal byłam przekonana, że na tym rozdziale skończę czytać. Ale nie, to było niemożliwe, bo zostałam tak totalnie wciągnięta w fabułę, tak bardzo porwana przez akcję, że dopiero przed 4 rano przewróciłam ostatnią stronę, a potem jeszcze długo z powodu buzujących emocji nie mogłam zasnąć.
Bo nie ma co ukrywać, powieść Neala Shustermana potrafi wywołać masę uczuć, zmusić do refleksji i zaserwować czytelnikowi ogromną dawkę świetnej rozrywki.
Wszystko w tej powieści mi się podobało, sposób prowadzenia akcji, fabuła, zaskakujące zwroty akcji i niespodziewane wydarzenia.
Do tego lekki i bardzo przystępny styl autora sprawiał, że czytanie było czystą przyjemnością.
Świetnym rozwiązaniem były również wpisy z dzienników kosiarzy przed każdym rozdziałem. Dzięki temu mieliśmy wgląd w ich przemyślenia i refleksje.

Czy polecam tą powieść? O bogowie, tak! To świetna lektura, trzymająca w napięciu, z bohaterami którzy wywołują masę uczuć, od tych pozytywnych, po te najbardziej negatywne. Są świetnie wykreowani, poznajemy ich dokładnie, a ich działania i motywy nie zawsze są jednoznacznie dobre czy złe, mają wiele odcieni i wywołują różne reakcje.
Trochę żałuję, że tak długo zwlekałam z sięgnięciem po tą powieść, choć z drugiej strony, nie muszę teraz czekać na kontynuację, bo drugi tom powieści pt. Kosodom właśnie się ukazał.
Niecierpliwie już czekam, aż książka do mnie dotrze, bo to w jaki sposób zakończył się ten tom, sprawia, że moja ciekawość sięga zenitu, czym też autor mnie zaskoczy w kolejnych tomach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz