środa, 2 sierpnia 2017

"Nadzieja na końcu świata" Sarah Lark

„Nadzieja na końcu świata” to druga książka Sarah Lark, która trafiła w moje ręce. I druga, której akcja rozgrywa się głównie w Nowej Zelandii. Pierwsze spotkanie z twórczością autorki uważam za bardzo udane, wiec chętnie sięgnęłam po jej kolejną powieść.

Akcja powieści rozpoczyna się w 1944 roku i ma wiele Polskich akcentów. Autorka bowiem opisuje losy młodej Polki (i ogólnie Polaków), mieszkającej we Lwowie, następnie zesłanej z całą rodziną  przez Stalina  do Łagru Workuta. Bohaterką jest dziewiętnastoletnia Helena, która w łagrze traci całą rodzinę, pozostaje jej tylko młodsza siostra. Dzięki amnestii, udaje się im dotrzeć do Persji, do obozu przejściowego. Gdy tam mieszkają, pojawia się możliwość  wyjazdu do Nowej Zelandii. Będzie to szansą dla wielu sierot – w tym również Heleny i jej siostry Lucyny – na rozpoczęcie nowego życia, w kraju wolnym od wojny.

Zaintrygował mnie opis książki i fakt, że główną bohaterką jest Polka. Ale najbardziej byłam ciekawa, jak pisarka , która jest Niemką odniesie się do historii zesłań na Sybir i wojennych okrucieństw II Wojny Światowej.
Akcja rozpoczyna się już w Persji, a przeżycia Heleny w Workucie są opisywane jedynie w formie jej wspomnień. Autorka jest bardzo delikatna jeśli chodzi o okrucieństwo, które panowało w łagrach, choć mówi o nim otwarcie i niczego nie ubarwia.
Sam temat II WŚ jest jedynie delikatnie zaznaczony, nie na tym koncentruje się akcja powieści.

Głównym tematem w książce  jest Helena i wyjazd do Nowej Zelandii. Od razu widać wielką fascynację pisarki tym krajem, jego przyrodą i  kulturą Maorysów (jeden z cykli, które napisała rozgrywa się w całości w Nowej Zelandii).
W swojej książce autorka wiele czasu poświęca przybliżeniu czytelnikowi kultury i tradycji Maorysów. Są to bardzo ciekawe informacje i chętnie o nich czytałam. Niestety wątek Heleny, jej siostry oraz pozostałych bohaterów nie jest aż tak ciekawy.
Winą za to obarczam dość powierzchownemu kreowaniu postaci.  Niby mamy możliwość dobrego ich poznania, ale wydawali mi się bardzo płascy i nieprzekonywujący.
Chwilami odnosiłam wręcz wrażenie, że autorka chcąc jak najwięcej opowiedzieć o życiu Maorysów, dopasowuje do tego wątku losy swoich bohaterów i  większość wydarzeń z ich życia .

Akcja powieści toczy się dość leniwie i koncentruje się przede wszystkim na Helenie. Pomysł na fabułę jest dla mnie bardzo dobry i ciekawy, ale przez całą powieść czekała aż akcja nabierze tempa, pojawi się więcej emocji i trochę fabularnych niespodzianek. Tak się niestety nie dzieje i jest to duży mankament tej powieści.
Nawet wątek miłości, którą odnajdzie Helena, będzie pozbawiony tej iskry, która towarzyszy rodzącemu się uczuciu.

Na plus należy natomiast zapisać autorce oddanie realiów obozu w Persji dla uchodźców z Syberii oraz ukazanie różnych jego oblicz. Pokazuje ludzi dobrych, ale i tych złych, którzy  nie cofną się przed niczym, aby wykorzystać innych dla swojej korzyści.
Mimo, że przez całą powieść Sarah Lark pisze nawet o najgorszych wydarzeniach w sposób lekki i pozbawiony mocnych akcentów, to nie trudno wyobrazić sobie, że rzeczywistość była o stokroć gorsza.

Powieść czyta się lekko i szybko, autorka ma niewątpliwy talent. Ale mi w tej książce zabrakło kilku ciekawych zwrotów akcji, bardziej emocjonującego wątku miłosnego i lepszego ukazania bohaterów.
Interesujący  wątek zsyłek na Sybir i życia w łagrach został opisany trochę „od linijki” czyli było tak i tak, ludziom było źle, często umierali i doświadczali bardzo złych rzeczy. Potem nastąpiła amnestia i wyjechali z łagrów.
Temat, który miał ogromny potencjał został potraktowany po macoszemu, przez co nie robił zbyt dużego wrażenie, nie poruszał, nie wywoływał prawie żadnych emocji.
Mimo tych mankamentów, książkę czytało mi się dobrze. Trochę zapewne dlatego, że cały czas czekałam na bardziej dynamiczny rozwój akcji, więc podsycałam swoją ciekawość.
Opowieść o  życiu w Nowej Zelandii i Maorysach to ciekawa historia, choć trochę za mało, abym czytała powieść z wypiekami na twarzy.

Jestem trochę rozczarowana. Liczyłam na emocjonującą historię dziewczyny, której nie oszczędzał los, a która postanowiła się nie poddawać, tylko od nowa rozpocząć swoje życie. Niestety jej historia jest przedstawiona bardzo powierzchownie.
Nie żałuję przeczytania tej książki, choć mam pretensje do autorki o tak bardzo zmarnowany potencjał.





2 komentarze: