Do sięgnięcia po „Malarkę Gwiazd” zachęciło mnie wiele pozytywnych opinii i kilka poleceń wśród znajomych.
Szybkie zamówienie w księgarni i powieść trafiła w moje ręce.
Od razu urzekła mnie okładka, piękna i subtelna. Dodatkowo opis z tyłu książki zapowiadał pełną emocji lekturę.
Z niecierpliwością sięgnęłam po powieść i utknęłam już na samym początku.
Akcja powieści biegnie dwutorowo. Współcześnie oraz w latach przed II Wojną Światową oraz podczas niej.
Poznajemy losy trójki przyjaciół, Diega, Elisy oraz Martina. W tle pojawiają się również losy ich rodzin.
Diego i Elisa to ludzie, których połączyła głęboka miłość, a której kres położył terror wojny.
Współcześnie śledzimy losy wnuczki Diego – Violety, która wraz z nim udaje się podróż do rodzinnej Hiszpanii, aby tam, wśród duchów przeszłości poukładać sobie swoje rozbite życie od nowa. Jej dziadek natomiast będzie musiał raz jeszcze zmierzyć się z trudną i tragiczną przeszłością oraz wyjaśnić tajemnice, które skrywał od czasów wojny.
Powieść rozpoczyna się dość spokojnie, wręcz leniwie.
Pisarka losy swoich bohaterów opowiada powoli i w sposób, który obfituje w wiele szczegółów i barwnych opisów otaczającego ich świata.
O ile opowieść z perspektywy Violety była wciągająca, o tyle wewnętrzne monologi Diega bywały dla mnie chwilami nużące i zbyt długie.
Ciężko przez to było mi się wczuć w klimat powieści i przekonać do jej bohaterów.
Sami bohaterowie powieści są dobrze nakreśleni. Poznajemy ich dość dobrze, dowiadujemy się o nich bardzo dużo.
Zresztą sama historia jest ciekawa i poruszająca. Rodzinne tajemnice, sekrety, które były od lat ukrywane, dramatyczne wydarzenia z czasów wojny. Wielki uczucia, które potrafiły popchnąć do najgorszych czynów. Do tego losy Violety, kobiety która tkwi w toksycznym związku, doświadczając przemocy fizycznej i psychicznej. Wiadomość, że jest w ciąży staje się dla niej impulsem aby podjąć walkę o odzyskanie poczucia własnej wartości i radości życia.
Autorka pięknie operuje słowem, tworzy nieszablonowe postacie i ciekawą historię.
Jej powieść, to przede wszystkim opowieść o miłości, bólu, stracie i wyrzutach sumienia.
To również historia o niespełnionych nadziejach, złamanych sercach i próbach pogodzenia się z przeszłością.
Do tego poruszające tło historyczne jakim jest okres II Wojny Światowej, sprawiał, że czytałam z zainteresowaniem.
Niestety mimo tego wszystkiego, coś mi w lekturze „Malarki Gwiazd” zgrzytało.
Nie wiem czy powodem była tu wielka ckliwość wewnętrznych monologów Diega, czy to, że niektóre wątki pojawiły się jako istotne dla fabuły, a następnie znikały gdzieś po drodze, sprawiając wrażenie, że są jednak nieistotne dla całej fabuły.
Pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast zakończenie, którego się kompletnie nie spodziewałam.
Zapisuję to na duży plus powieści.
Poruszył mnie również cytat, który pojawiał się w książce wiele razy „ nigdy nie krzywdzi się drugiego człowieka z miłości, krzywdę wyrządza się z egoizmu”
Mimo, że mniej więcej do połowy książki nie potrafiłam wciągnąć się w losy jej bohaterów – i tych współczesnych i tych z czasów II WŚ – to cieszę się, że nie odłożyłam tej powieści na półkę w trakcie czytania.
Książka ta bowiem ma swój urok i czym dalej, tym bardziej robiła się ciekawa i wciągająca.
Autorka ma niewątpliwy talent do plastycznych opisów i tworzenia ciekawych historii.
Nie boi się trudnych tematów i jest szczera aż do bólu jeśli chodzi o ludzkie słabości i potknięcia.
Czy polecam „Malarkę Gwiazd”? Zdecydowanie tak.
Mimo pewnych minusów, jest to bardzo ciekawa historia, z ciekawym tłem historycznym, ukazująca trudne koleje życia wielu osób.
Zakończenie może sugerować, że autorka ma w planach opisanie dalszych losów Violety.
Jeśli tak się stanie, to chętnie o nich przeczytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz