
przeczytałam po raz pierwszy „Kłamcę” Jakuba Ćwieka.
Książka mi się spodobała, więc czekałam na kolejny tom, ale w tym czekaniu jakoś mi umknął fakt, że kolejne tomy już są.
Aż jakiś czas temu Wydawnictwo SQN wznowiło serię i to z pięknymi okładkami. Nie pozostało mi nic innego, jak przypomnieć sobie jak to z tym Lokim było i jak potoczył się losy tego drania.
Pierwszy tom przygód Lokiego to zbiór opowiadań, ale w jakiś przemyślany sposób idealnie do siebie pasujących. Można przestać czytać w każdym momencie bez szkody dla całości, a jednak połyka się kolejne opowiadania i czuje się pewien rodzaj ciągłości.
Wiele w tej książce smaczków, wiele nawiązań, sprawne buszowanie po mitologii nordyckiej, chrześcijańskiej i kilku innych na dokładkę. Akcja dzieje się w miejscach mitologicznych, ale i w naszym współczesnym świecie. I wiecie co, mi się wszędzie podobało, chętnie czytałam o kolejnych przygodach Lokiego i jego działaniach niezależnie gdzie rozgrywała się akcja.
W książce sporo jest humoru, sarkazmu, a słowne utarczki Lokiego i jego anielskich zwierzchników nie raz doprowadzały mnie do głośnego śmiechu.
I tak czytając Kłamcę wydawać by się mogło, że to jedynie lekka i zabawna zbieranina historyjek o jednym z barwniejszych mieszkańców Walhalli.
A jednak tak nie jest.
Pamiętacie gumę do żucia SHOCK?
Wrzucało się taką do buzi, a ona aż wykrzywiała twarz gorzko-kwaśnym smakiem. Jak ktoś był cienias, to od razu ja rozgryzał, żeby dostać się do słodyczy umieszczonej w środku. Jak ktoś był twardziel, to ssał aż się przebił do słodkiego i wreszcie przestawało się robić miny jak psychopatyczny morderca z dobrego horroru.

Czytając Kłamcę ileśtam lat temu, pewnie nie zwracałam aż takiej uwagi na styl czy lekkość pióra jak teraz, więc i nie mam porównania, czy nowe wydanie jest poprawione, przeredagowane i zmienione. Doceniam sposób pisania autora, bo jest on wg mnie bardzo dobry i sprawia, że lektura książki to była czysta przyjemność.
Do tego nowe okładki naprawdę przykuwają wzrok, wydawnictwo mocno się przyłożyło.
Książkę pochłania się naprawdę w ekspresowym tempie, bo ciężko ją odłożyć, tak wciąga. Po latach, gdy w pamięci pozostały tylko ogólne wrażenia, miałam wrażenie, jakbym czytała ją po raz pierwszy.
Bawiłam się przednio, bo nie ma co ukrywać, że to literatura rozrywkowa, ale tak jak pisałam – ja odnalazłam w niej coś więcej, coś co mnie smuciło i wprawiło w zadumę.
Czy „Kłamca. Cyngiel niebios” ma jakieś wady?
Wg mnie jedną zasadniczą – za szybko się kończy. Pocieszające jest jednak to, że kolejne tomy już czekają na półce, wiec na dalsze przygody boga kłamstwa nie muszę czekać.
A sam Loki? Powinien być bohaterem negatywnym, w końcu to przez niego dokonał się Ragnarok, a ten łotr wywinął niejeden brzydki numer.
A jednak ciężko jest znielubić drania, nie sposób nie obdarzyć go sympatią, choć taką podszytą odrobiną braku zaufania.
No jest ten Loki wyjątkowym bohaterem i co tu dużo mówić – gdy przeczyta się jeden tom, zdecydowanie chce się więcej.
Polecam.
Świetnie się czyta, bardzo odpowiada mi koncepcja autora - tak oczywiste nawiązania do mitologii. Bardzo też polecam serię o Dorze Wilk Anety Jadowskiej.
OdpowiedzUsuńMam ją w dalszych planach. Na razie na półce mam serię o Nikicie. Polecasz?
Usuń