
kolejny raz dziecka, którego pragnie ponad wszystko, tak samo zresztą jak jej mąż.
Niestety wśród rzeczy męża (którego kocha) znajduje list, w którym lekarz stwierdza, że nie przeżyje tej ciąży.
Kobieta jest zrozpaczona, a przypadek sprawia, że spotyka Alice, miejscową akuszerkę, która zapewnia ją, że urodzi żywe i zdrowe dziecko.
Ale nad Alice zbierają się czarne chmury, zostaje (jak wiele innych kobiet z tej miejscowości) posądzona o czary, za które karą jest śmierć.
Czy Alice uda się przeżyć? Czy Fleetwood, która związała z nią swój los i los swego nienarodzonego dziecka, uda się uratować kobietę?
Akcja powieści osadzona jest w miejscowości Pendle, gdzie odbył się proces wiedźm ze wzgórza Pendle, a sama autorka swoich bohaterów wzorowała na postaciach historycznych, choć nie są to ich wiernie oddane losy.
Wszystko rozpoczyna się w 1612 roku i czytelnik jest stopniowo wprowadzany w panujące w tych czasach obyczaje, poglądy na rolę kobiet i ich znaczenie. Autorka pokazuje jak niewiele znaczyły kobiety, jak łatwo można było je zniszczyć, zesłać do więzienia, wymienić na „nowy model” i jak nie liczono się z ich zdaniem i uczuciami.
Wszystko to Stacey Halls opisuje lekkim i dopasowanym do czasu w jakim rozgrywa się akcja językiem i bardzo plastycznym stylem.
Czytając jej powieść, dałam się pochłonąć fabule, która jest spójna, wciągająca, pełna napięcia i sporej dawki emocji.
Swoich bohaterów Stacey Halls kreuje w bardzo wyrazisty sposób. Są świetnie wpleceni w realia tamtych lat i bez trudu uwierzyłam, że to ludzie, którzy kiedyś faktycznie żyli.
Autorka porusza wiele ważnych tematów na przykładzie procesu wiedźm ze wzgórza Pendle.
Walka o władze, oskarżenia o czary i załatwianie sobie wpływów poprzez skazywanie na śmierć niewinnych kobiet. Traktowanie kobiet jako coś gorszego, stworzenia które mają być, rodzić dzieci i akceptować bez mruknięcia wszystkie zachowania i decyzje męża.
Dziś, w XXI wieku trudno nam sobie to wyobrazić i pojąć, ale wtedy kobiety nie miały szansy na swoje zdanie i samodzielne podejmowanie decyzji o swoim życiu. I autorka w bardzo dobry sposób o tym opowiada.
Akcja powieści jest bardzo wartka. Naprawdę, tyle się w tej książce dzieje, napięcie rośnie stopniowo, a strach przed tym co może się przydarzyć Alice rośnie coraz bardziej, aż do kulminacyjnego momentu, w którym wszystko się wyjaśnia i czytelnik wreszcie może się dowiedzieć: życie czy śmierć?
Jeśli chodzi o wątki nadprzyrodzone, czyli magię, to autorka sprytnie sprowadza na czytelnika pewną konsternację, a to za sprawą głównej bohaterki, która chwilami sama nie wie co jest prawdą, a co tylko jej wyobrażeniem.
Ale – co chcę podkreślić – ta powieść to nie fantastyka, tylko bardzo dobrze skonstruowana powieść historyczna z mocnym tłem społecznym, nawiązująca do prawdziwych wydarzeń.
A że Stacey Halls mruga do czytelnika okiem, to tylko miły dodatek do tego co stanowi najmocniejszą stronę „Czarownicy ze wzgórza” czyli samej historii Fleetwood Shuttleworth i Alice. Dwóch kobiet, które chciały od życia czegoś więcej, niż to na co mężczyźni mogliby im zezwolić.
„Czarownica ze wzgórza” to książka naprawdę dobra.
Wciągająca, świetnie napisana z zajmującą historią. Autorka bardzo sprawnie łączy fakty z fikcją i serwuje czytelnikowi porywającą opowieść o sile kobiet i walce o swoje miejsce na świecie w czasach, gdy kobiety nie miały żadnego głosu.
Szczerze polecam tą powieść i z chęcią sięgnę po kolejne książki autorki.
Mam na półce, muszę sięgnąć w końcu. A słyszałaś o Czarownicach z Manningtree? Ponoć zacna
OdpowiedzUsuńMam nawet na półce, jak wiele książek u mnie - czeka w kolejce :D
Usuń