czwartek, 28 kwietnia 2022

"Królestwo Nikczemnych" Kerri Maniscalco

 Siedem grzechów głównych i siedmiu odpowiadających im książąt Piekła.


Demony, przed którymi Emilia i jej siostra Vittoria były ostrzegane przez babkę od zawsze. Siostry – bliźniaczki – są wiedźmami i gdy dorastają jedna z nich zostaje brutalnie zamordowana, a druga postanawia użyć zakazanej magii, aby odnaleźć mordercę. Nie przypuszcza tylko, że sprowadzi do swojego świata Pana Gniewu, który zgodzi się jej pomóc. Ryzyko jest ogromne, giną kolejne wiedźmy, a życie Emilii już nigdy nie będzie takie samo. 
Przyznacie, że motyw książąt piekła wzorowanych na siedmiu grzechach to naprawdę dobry i intrygujący pomysł. Nic dziwnego zatem, że bardzo czekałam na tą książkę i rzuciłam się na nią z dużymi oczekiwaniami.

Początek powieści szybko ostudził mój zapał, bo mocno mi się dłużył. Rozwlekłe opisy jedzenia, o których czytałam raz za razem, w końcu zaczynały mnie nudzić. I jak na początku robiły przyjemny klimat, tak z czasem miałam chęć je omijać. Po wstępie nagle nadeszło przyspieszenie i akcja zaczęła galopować. Tempo w książce jest nierówne, są momenty bardzo powolnego snucia opowieści i takie, gdzie akcja gna na złamanie karku i wtedy za to czułam, że idzie trochę po wierzchu, nie zagłębiając się w szczegóły.
Autorka potrafi pisać, robi to plastycznie i w sposób naprawdę przemawiający do wyobraźni. A jednak chwilami byłam znużona, a chwilami miałam zadyszkę. I choć czym dalej, tym było lepiej, to do samego końca książka miała swoje „spowolnienia i przyspieszenia”. 

Jeśli chodzi o bohaterów, to najlepiej skonstruowaną postacią okazała się dla mnie uśmiercona już na początku siostra głównej bohaterki. Jej działania, pobudki, tajemnice – to wszystko sprawiało, że była dla mnie ciekawa i intrygowało mnie to, co tak naprawdę wydarzyło się w jej życiu i doprowadziło do jej śmierci. Emilia natomiast była postacią, z którą się nie polubiłam. Denerwowała mnie jej lekkomyślność, jej nonszalancja w ignorowaniu zagrożenia, które ściągała na siebie i innych i chwilami nawet naiwność. Jej postępowanie na zasadzie „nie, bo nie” było dla mnie irytujące. I niestety takie pozostało już do końca. Nadrabiał za to Pan Gniewu jeśli chodzi o wzbudzenie mojej sympatii. Podobało mi się to, jak pokazuje go autorka, jak kieruje jego poczynaniami i to, że nie odarła go już na wstępie z tajemniczości. I mimo kilku potknięć, do końca pozostał moim ulubionym bohaterem męskim. 

Jeśli chodzi o samą fabułę, to przyznaję, że pomysł był niesamowicie dobry i zachęcał do sięgnięcia po książkę. I choć było tam kilka typowych dla gatunku schematów, to ogólnie Królestwo Nikczemnych tchnęło pewną dozą świeżości i oryginalnego pomysłu.
Niestety wykonanie – prócz ładnego języka -  dla mnie już nie było na tym samym poziomie.
Po pierwsze – jak już pisałam wcześniej – nierówne tempo. 
Po drugie nie potrafiłam dokładnie umiejscowić powieści w przedziale czasowym. Stawiałabym na końcówkę XIX wieku, ale pewności nie mam, zwłaszcza, że język powieści odbierałam jako bardzo współczesny.
Po trzecie klimat powieści. Początkowo bardzo mi się podobał, włoskie miasto, włoska kuchnia, to wszystko było naprawdę świetnie opisane, ale czym ich było więcej, tym bardziej miałam tych opisów przesyt.
Po czwarte miałam wrażenie, że niektóre wydarzenia po prostu się działy, choć nie do końca byłam pewna z czego właściwie wynikały. Zaczęłam podejrzewać, że czegoś nie wyłapałam, więc wracałam do wcześniejszych stron, ale nie. 
Po piąte relacja pomiędzy Panem Gniewu, a Emilią. Myślałam, że to będzie romans, a odniosłam wrażenie, że to takie sztubackie „chcę, ale się boję”. Nie czułam chemii pomiędzy bohaterami, co więcej zachowanie Emilią wobec Pana Gniewu wydawało mi się trochę dziecinne i aroganckie dla zasady.  

Żeby nie było, że w powieści dostrzegłam tylko minusy. Powieść ma całkiem ciekawą intrygę i fajnie pokazane kwestie czarów i polowania na czarownice. Również pozostali Książęta byli mimo ograniczonego czasu w książce pokazani intrygująco. A już zakończenie okazało się być najlepszym momentem w powieści, sprawiło, że mimo sceptycyzmu, chciałabym się dowiedzieć, co będzie dalej.

Czy sięgnę po drugi tom? Jeszcze nie wiem, ale jest na to duża szansa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz