sobota, 23 maja 2020

"Imię Boga" Michał Dąbrowski

Od długiego już czasu bez uprzedzeń sięgam po debiuty, niezależnie od gatunku. Uważam, że nawet
Tolkien, Sapkowski czy King byli kiedyś debiutantami, więc każdemu trzeba dać szansę. Biorą wtedy też poprawkę na to, że to pierwsza książka, a jej autor nie ma jeszcze doświadczenia wypracowanego ilością napisanych książek.
Dlatego też, gdy zobaczyłam w dziale fantastyka w księgarni internetowej „Imię Boga” Michała Dąbrowskiego, przeczytałam opis fabuły, a dodatkowo mignęły mi przed oczami pozytywne opinie, nie wahałam się przed zakupem.

Akcja powieści rozgrywa się w mieście Aazh, stolicy Cesarstwa, a je głównym bohaterem jest młody lekarz Ethon. Nie minie dużo czasu, a dołączy do niego jako główna postać kobieca Lori.
Krok po kroku autor wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat i zawiłą intrygę, w które udział biorą: sam Cesarz, dzierżące ogromną władzę Kolegium Kościoła, gildie złodziei i całkowicie niechcący nasz bohater Ethon. Jeśli do tego dołączą się szpiedzy, zrobi się naprawdę ciekawie.
Jeśli sądzicie, że od pierwszych rozdziałów dowiecie się co, kto i dlaczego, to jesteście w ogromnym błędzie. W tej powieści poszczególne puzzle tej układanki wpadają na swoje miejsce się powoli, odkrywamy je razem z bohaterami, jesteśmy tak jak oni zaskakiwani kolejnymi wydarzeniami i odkryciami, które z upływem czasu zaczyna się układać w przerażający obraz czynów, do których niektórzy nie zawahają się posunąć w imię realizacji swoich celów.

Fabuła jest bardzo spójna i fascynująca. Płyniemy przez nią wartkim strumieniem, zanurzamy się w nią i ani przez chwilę nie mamy ochoty wyjść na brzeg i odsapnąć. Pomimo sporej objętości, książkę czyta się płynnie, a to dzięki plastycznemu i obrazowemu językowi i bardzo dobremu stylowi. Na każdej stronie czuć klimat Aazh, jego mroczne tajemnice i złudny blask. Czytając ma się wrażenie, że już się wszystko wie, że się odgadło zamiary bohaterów i rozwikłało tajemnice, a już na kolejnych stronach okazuje się, że autor znów zagrał mi na nosie i w rzeczywistości jest inaczej niż sądziłam.

Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to nisko się Michałowi Dąbrowskiemu kłaniam. Niezależnie czy to postać grająca główne skrzypce, czy drugoplanowa, każda jest ukazana wiarygodnie, to bohaterowie z krwi i kości, wyraziści, niejednoznaczni, nieszablonowi. Nie da się ich jednoznacznie określić jako „ci są w 100% pozytywni, a ci to zło wcielone”. To znaczy oczywiście, że jest tu podział na tych dobrych i złych. Ale nawet bohaterowie pozytywni nie są kryształowi.  Autor świetnie poradził sobie z kreacją zarówno postaci męskich jak i kobiecych. To dla mnie kolejny plus i pokaz umiejętności autora i jestem pozytywnie zaskoczona.

Nie należę do fanów książek opartych tylko na intrygach i trochę obawiałam się, że tu będzie ich nadmiar, ale nic bardziej mylnego. Mamy tu spiski, intrygi właśnie, tajemnice w którą wplątane jest więcej frakcji niż się człowiekowi wydawało, jest też nienachalny i subtelny wątek miłosny, sporo elementów przygodowych i szczypta magii. Ta ostatnia pod koniec powieści zacznie odgrywać zdecydowanie ważną rolę.
Wszystko to jest zmieszane ze sobą w bardzo dobrze dobranych proporcjach, więc nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń i chcę więcej.

Czy „Imię Boga” ma jakieś wady? Wg mnie jedną – za szybko się kończy, a kontynuacji jeszcze nie ma.
Dałam się wciągnąć w świat stworzony przez autora i to była świetna przygoda. Powieść jest debiutem, ale gdybym o tym nie wiedziała, to byłabym pewna, że to książka autora ze sporym dorobkiem. Gdyby każdy debiut był taki, to świat czytelniczy byłby idealny.
A na koniec tylko dodam, że w powieści są piękne mapki.
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz