czwartek, 19 lipca 2018

"Legion płomienia" Anthony Ryan. Drugi tom serii Draconis Memoria

Biały Smok się przebudził i jego jedynym pragnieniem jest zapanowanie nad światem i ludźmi. Wobec
zagrożenia jakie sobą reprezentuje dawni wrogowie muszę zewrzeć szyki i zawiązać sojusze. Mimo to, nadal trwają przepychanki, kto ile dla siebie ugra i ile władzy zdobędzie.
Lizanne zostaje wysłana do  Cesarstwa Corvuskiego w ramach misji dyplomatycznej, chodź nie taki cel mają jej działania i podróż.
Tymczasem Clay, kapitan Hillemor i jego załoga wyruszają w podróż na opanowane przez lód południowe morza,  do miejsca które w wizji po wypiciu krwi Białego zobaczył młody Błogosławiony.
Armia Splugawionych zdobywa kolejne tereny wcielając w swe szeregi kolejnych ludzi.
Wydaje się, że już nic nie powstrzyma Białego smoka i jego armii…Świat się zmienia i wygląda na to, że ludzie niewiele mogą na to poradzić…

„Legion płomienia” jest drugą częścią serii Draconis Memoria – historii o ludziach i smokach (o pierwszym tomie pisałam TUTAJ).
W tym tomie głównymi narratorami powieści jest trójka głównych bohaterów, Clay, Hilemor, Lizanne oraz co pozytywnie mnie zaskoczyło, Sirusa, który stał się Splugawionym. Rozdziały z jego punktu widzenia są naprawdę ciekawe, bo do tej pory Splugawieni nie mieli prawa głosu w tej powieści.
Rozdziały z punktu widzenia różnych bohaterów przeplatają się ze sobą, a narracja trzecioosobowa sprawia, że wiemy o wszystkim co przytrafia się bohaterom.

Akcja powieści jest bardzo dynamiczna i naprawdę wiele się dzieje, a każdy rozdział kończy się w takim momencie, że człowiek coraz bardziej niecierpliwie pochłania kolejne strony, aby wrócić do przerwanego wątku. Mamy dużo spektakularnych walk ze smokami, spiski, knowania i polityczne rozgrywki. Tych ostatnich nie ma jednak za dużo, tylko tyle ile potrzeba aby ta wielowątkowa powieść była kompletna.
Wraz z bohaterami poznajemy nowe miejsca, odkrywamy tajemnice pochodzenia smoków – choć jeśli o nią chodzi, to w sumie każde odkrycie rodzi kolejne pytania i niewiadome.
System magiczny oparty na mocny otrzymywanej z krwi smoków nie rozwija się za bardzo, choć zakończenie sugeruje, że w kolejnym tomie możemy zostać mocno zaskoczeni. Autor wprowadza do fabuły kilkoro nowych bohaterów, którzy prócz tego, że odgrywają ważną rolę i nie znikają po kilku rozdziałach, to są postaciami, które zwyczajnie się lubi i im kibicuje.

Lekki i dopracowany styl autora sprzyja szybkiemu czytaniu, a obrazowe opisy przedstawiają wykreowany przez niego świat dość szczegółowo, ale bez zanudzania czytelnika.
Fabuła powieści jest spójna i nie zauważyłam żadnych nielogiczności. Bohaterowie zmieniają się wraz z wydarzeniami, które mają na nich bezpośredni wpływ, Biały Smok i jego armia stanowi zagrożenie, przy którym wszystko co do tej pory się liczyło przestaje mieć znaczenie, a wizja rychłej zagłady popycha ich do przodu bez względu na ryzyko.
I o ile w pierwszym tomie rozdziały z perspektywy różnych bohaterów były wg mnie nierówne, niektóre zdecydowanie mniej ciekawe od innych, to w przypadku drugiego tomu wszystkie są tak samo ciekawe i wciągające.

W swojej powieści Anthony Ryan stworzył ciekawy i barwny świat, wykreował bohaterów z krwi i kości i opracował system magiczny, który opiera się na czymś nowym, świeżym.
Historia smoków to nietuzinkowa opowieść pełna wielu niespodziewanych zwrotów akcji i tajemnic, których rozwiązanie zapewne mnie zaskoczy, bo choć mam swoje przypuszczenia, to jestem pewna, że autor i tak zagra mi na nosie.
W trakcie czytanie „Legionu płomienia” nie nudziłam się ani przez chwilę, co uważam za duży plus zważywszy, że powieść liczy prawie 700 stron.
Mocno kibicowałam ulubionym bohaterom i pełna lęku o ich los pochłaniałam kolejne strony.
Oczywiście zakończenie następuje w takim momencie, że wypadałoby mocno potrząsnąć autorem i za tak spektakularny cliffhanger.
„Legion płomienia” to kawał solidnego fantasy, którym autor udowadnia, że ma niewątpliwy talent i wyobraźnię, której chyba nic nie ogranicza.
Niecierpliwie czekam na kolejny tom serii i śmiało mogę stwierdzić, że Anthony Ryan dołącza do grona moich ulubionych pisarzy fantasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz