środa, 4 listopada 2015

"Metro 2033" Obejrzyj się przez ramię, sprawdź kto za tobą podąża w ciemności...

Dmitry Glukhovsky – Metro 2033







Metro 2033 zostało wydane ponad 5 lat temu. Nie towarzyszyła temu wielka feta czy promocja.
A jednak książka ta okazała się genialną pozycją, która zainspirowała wielu innych pisarzy, do umieszczenia akcji swoich książek w uniwersum Metra 2033.
Nie będę pisała o nich. Skoncentruję się dziś na książce, której autorem jest Dmitry Glukhovsky.
Trafiłam na nią przypadkiem podczas włóczenia się po Empiku. Nie wiedziałam kompletnie nic o tej książce, zdecydował opis na okładce.
Do dziś cieszę się ogromnie, że zawędrowałam wtedy do księgarni…

Metro 2033 zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Pomysł, akcja, postacie – spodobało mi się wszystko.
Podział Moskiewskiego metra na małe społeczności zamieszkujące poszczególne stacje, tworzące małe państwa - miasta, po katastrofie nuklearnej jest świetny. Ludzie, którzy ocaleli ukrywają się w metrze przed promieniowaniem oraz nowymi formami życia, które powstały na powierzchni.

Społeczności te handlują między sobą, zawierają sojusze, toczą walki. W tym świecie poznajemy Artema, chłopca, który aby ocalić stację, na której żyje, musi przejść całe metro – dotrzeć aż na jego drugi koniec.
A nie będzie to łatwe, ani tym bardziej bezpieczne.
Artem pozna inne społeczności, ich światopogląd oraz to co czai się w mroku, pomiędzy stacjami…
I nie ma pewności, że gdy już dotrze do swojego celu osiągnie to co zamierzał.

Klimat beznadziei w tej książce jest bardzo przytłaczający. Życie w mroku, pod ziemią, bez nadziei na wyjście na powierzchnię, na życie jakie ludzie wiedli przez III Wojną Światową, która zniszczyła ich świat.
Ludzie starają się funkcjonować pod ziemią, ale nie jest to łatwe ani bezpieczne. Nie mają żadnej przyszłości, prócz prób przetrwanie kolejnego dnia w metrze.
Wędrówka Artema przez tunele mimo, że nie jest przerażająca, to budziła we mnie lęk i ciągłe obawy, co wyłoni się z mroku. Wywoływała niepokój i strach.
Artem w całej książce wydawał mi się dość naiwny, łatwowierny i z gruntu dobry. Mimo wszystkich „niespodzianek” jakie zaserwowało mu Moskiewskie metro podczas jego podróży, pozostał wciąż zadziwiająco niewinny.
Wchodząc razem z nim na kolejne stacje, byłam niezwykle ciekawa co zastanę. Jak żyją ludzie na kolejnych stacjach.
Schodząc do tuneli pomiędzy stacjami, tak jak Artem odczuwałam strach, miałam chęć obejrzeć się przez ramię, by zobaczyć czy wciąż jestem tam sama, czy nic nie podąża moim tropem.

Książka jest niezwykle wciągająca, akcja sprawnie mknie do przodu, a czytelnik dowiaduje się coraz więcej o mieszkańcach  metra. Natomiast praktycznie nic nie dowiaduje się o istotach żyjących na powierzchni…
No właśnie.
Metrem rządzi strach… Przed zmutowanymi szczurami, przed istotami czającymi się w odnogach tuneli, przed faszystami czy ludożercami zamieszkującymi poszczególne stacje.
I strachem przed Czarnymi, którzy żyją na powierzchni właśnie, ale próbują dostać się do metra…

Bywały takie momenty podczas wędrówki Artema tunelami, że czułam taki lęk, że chciała krzyknąć „uciekaj Artem, zwiewaj ile sił. Tam coś się czai na ciebie”.
Ten strach udzielał się i mi podczas czytania książki.
Niesamowite, prawda?

Metro 2033 przeczytałam dopiero jeden raz.  Specjalnie dałam sobie do powtórnego czytania tyle czasu, aby fabuła trochę zatarła się mi w pamięci. Żeby na nowo odkryć kolejne stacje, poczuć w tunelach lęk i po raz kolejny zostać zaskoczona zakończeniem.
Może nie będzie już na końcu takiego WOW jak za pierwszym razem (to naturalne, gdy człowiek wie, jak kończy się książka), ale na pewno będzie znów kilka wieczorów spędzonych w Moskiewskim metrze, pełnych lęku i oglądania się przez ramię.

*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz