czwartek, 15 października 2015

Recenzje książek...

Tym razem nie o książce, ale o recenzjach książek.

Bardzo często czytam opinie o książkach, oceny innych czytelników na różnych portalach i forach. Nie sugeruję się nimi, gdy wybieram książkę do czytania, aczkolwiek lubię wiedzieć co inni o danej książce myślą.
        Podczas szukania opinii, zdarza mi się trafić na profesjonalną recenzję. Taką napisaną przez znawcę tematu, profesjonalisty - tak bym to napisała.
       I przez długi czas wczytywałam się w te profesjonalne recenzje, próbowałam zrozumieć, co autor miał na myśli, odnaleźć jego opinię o książce w gąszczu mądrych słów, porównań, alegorii i...tak dalej.
Recenzje takie, zazwyczaj długie wywody, uznawałam za coś, co rzetelnie mi wyłuszczy, czy dana książka jest dobra, warta aby po nią sięgnąć...

Tylko pojawiał się pewien problem, a w sumie kila problemów.
   Zazwyczaj gdzieś w okolicy połowy, recenzja zaczynała mnie nudzić. Autor recenzji zaczynał mi tłumaczyć, co pisarz miał na myśli - a to chciałabym odkryć sama i dojść do swoich wniosków.
  Wplatanie w recenzję całego opisu z okładki książki. Hmmm może ktoś to lubi - ja nie. No bo skoro zainteresowałam się daną książką, to zadałam sobie tyle trudu, aby przeczytać o czym ona jest.
   Kolejna sprawa, drobiazgowe opisy stylu pisarza, czym się inspirował, czego inspiracje można odnaleźć w jego dziele (zazwyczaj przypuszczenie autora recenzji) itd...
Warto napisać, czy autor ma dobry i łatwy w odbiorze styl, czy wręcz przeciwnie, ale nie poświęcać temu połowy recenzji.

Tyle informacji, człowiek powinien już być pewien czy dana książka jest dobra, ciekawa i warta sięgnięcia po nią.

I tu często spotyka mnie zawód, bo nie dowiaduję się tego. Nie wiem jakie emocje wywołała w autorze recenzji książka, nie wiem czy tak zwyczajnie mu się podobała. Czy zarwał noc lub kilka, żeby książkę przeczytać.
W końcu nie wiem czy dana książka sprawiła, że twórca recenzji spędził z nią czas dobrze, średnio dobrze, czy był to czas zmarnowany.
A dlaczego?
Bo 2/3 recenzji to bardziej lub mniej szczegółowe streszczenie fabuły.
Uff doprowadza mnie to do szału. Czytam i czytam, wiem już o fabule zdecydowanie więcej niżbym pragnęła - a na końcu dwa, trzy zdania typu "podobała mi się ta powieść, dałam się wciągnąć" lub coś w tym stylu.


I z tych kilku powyższych powodów czytam absolutnie nieprofesjonalne opinie czytelników, napisane w prosty sposób, ale ukazujący, że czytanie książek sprawia im ogromną radość.
A gdy zaczynam czytać i w połowie tekstu nadal przed oczami mam streszczenia fabuły - uciekam z głośnym krzykiem.

4 komentarze:

  1. Mam dokładnie takie same odczucia jak Ty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnoszę często wrażenie, że autorzy recenzji nie dbają o to czy są one pomocne, ważne aby było "mądrze" napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z kolei często te nieprofesjonalne recenzje są równie męczące w drugą stronę "świetna! super! polecam!" i ani jednej merytorycznej uwagi...Ja tam lubię kiedy ktoś mi interpretuje po swojemu, szczególnie kiedy moja opinia jest inna - miło porównać.Ale też jestem uczulona na cytowanie opisu z okładki.
    Złoty środek! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię, gdy ktoś przedstawia swoją interpretację, ale nie gdy twierdzi, że to właśnie ta jedna jedyna i prawdziwa ;)
      Złoty środek, tak jak piszesz :)
      Pozdrawiam

      Usuń