niedziela, 16 lipca 2017

"Ogień przebudzenia" Anthony Ryan

„Ogień przebudzenia” to pierwszy tom serii Draconis Memoria, autorstwa Anthony’ego Ryana.
Z tym autorem zetknęłam się po raz pierwszy za sprawą jego trylogii Kruczy Cień i od razu polubiłam jego twórczość.
Nie mogłam więc nie sięgnąć po „Ogień przebudzenia”, zwłaszcza, że opowiada ona o smokach, a tą tematykę lubię bardzo.

Powieść jest objętościowo spora, bo ma ponad 700 stron.
Fabuła podzielona jest na narrację z perspektywy trzech głównych bohaterów: Lizanne Lethridge, kobiety-szpiega na usługach Protektoratu, Claydona Torcreeka, złodziejaszka i niezarejestrowanego Błogosławionego, który zostanie zmuszony do służby dla Protektoratu oraz podporucznika Corricka Hilemore, który służąc na krążowniku Syndykaty wplącze się niechcący w ogarniający świat chaos.

Autor długo i szczegółowo wprowadza czytelnika w swój świat. Świat, gdzie najcenniejsza jest smocza krew, która daje niesamowite zdolności Błogosławionym. To najwięcej warta waluta, obiekt pożądania większości ludzi.
Ale jak to z ludźmi bywa, sposób pozyskiwania krwi jest tylko jeden – złapać smoka, wytoczyć jego krew, zabić. Dobitnie o podejściu ludzi do smoków mówi fakt, że smocza krew określana jest mianem „produkt”, jakby jej pozyskiwanie nie pozbawiało życia żywe istoty.
W związku z tym smoków (zielonych, niebieskich, czerwonych i czarnych) jest coraz mniej, a mit/legenda o białym smoku i wysłana w jego poszukiwaniu ekspedycja, okaże się bardzo brzemienna w skutkach.

Z tą powieścią długo miałam problem, a to dlatego, że nie jest ona równa i wciągająca jednakowo. O ile wątek Lizanne był ciekawy, wątek ekspedycji, w której zmuszony był wziąć udział Clay okazał się świetny i najbardziej interesujący, o tyle wątek podporucznika Hilemore nudził mnie przez ponad połowę przeznaczonego mu na kartach powieści czasu. Przyznaję się – opowieść o morskich bitwach  dobrze mi się ogląda, jeśli chodzi o czytanie o nich, jest już trochę gorzej. Dopiero pod koniec powieści, gdy los pokieruje podporucznikiem w kierunku, którego on sam się nie spodziewa, jego wątek zrobi się bardziej ciekawy.
Najbardziej podobał mi się wątek Calya. Wyprawa w głąb Interioru była intrygująca, wciągająca i zaskakująca. Autor zaserwował czytelnikom sporo niespodziewanych zwrotów akcji, zaskoczył również niektórymi wydarzeniami.
I choć podejrzewałam, że z niektórymi bohaterami może wiązać się jakaś tajemnica, to kompletnie nie spodziewałam się rozwiązań, które wymyślił autor.

Co do głównych bohaterów, to są to dobrze nakreślone postacie. Autor sporo czasu poświęcił dobremu przedstawieniu ich czytelnikowi, więc dobrze ich poznajemy, znamy ich przeszłość, osobowość, charaktery.
To ludzie z krwi i kości, popełniający błędy, dający się wmanewrować w nieprzewidziane sytuacje, ale również pełni uczuć, troski o najbliższych i przyjaciół.
Ciekawi i interesujący są również bohaterowie drugoplanowi. Autor stopniowo nadawał im znaczenia w powieści, dzięki czemu każda z postaci odegrała swoją rolę i na stałe zagościła w fabule.
Śledzenie wydarzeń z perspektywy trzech osób przeżywających swoje przygody, każde w innej części świata, to fajny zabieg, który sprawił, że czytelnik ma pełen obraz wydarzeń.
To właśnie dzięki takiemu sprawnemu łączeniu wątków, trochę nudzące mnie początkowo przygody podporucznika Hilemore okazały się ważnym elementem fabuły, a wydawać by się mogło, że mało znaczące wydarzenia, w których brał udział, okazały się wyjątkowo ważne w końcówce powieści.

Gdy zbliżałam się do finału pierwszego tomu Draconis Memoria, z uznaniem musiałam przyznać, że autor miał dokładnie przemyślaną całą fabułę i wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do zakończenia tego tomu.
Dzięki lekkości pióra, powieść mimo początkowego, leniwego prowadzenia akcji, wciągała i ciekawiła.
To właśnie za sprawą odpowiadającego mi stylu pisarza, nie zniechęciłam się i czytałam dalej.
A uważam, że warto było, bo czym dalej, tym bardziej przepadałam w świecie ludzi i smoków z „Ognia przebudzenia”.

Pierwszy tom serii to ciekawe wprowadzenia do świata smoków, przepowiedni, walki i przygody. To ciekawe  postacie, kilka tajemnic, ogromne niebezpieczeństwo i zaskakująca prawda, z którą będą musieli się zmierzyć bohaterowie powieści.
A zakończenie  następuje w takim momencie, że nie ma siły, która odwiodłaby mnie od kupienia i przeczytania kolejnego tomu.
Więc jeśli jesteś fanem Anthony’ego Ryana, lubisz tematykę smoków, pociągają cię powieści z pogranicza  fantasy i przygody, to uważam, że to powieści dla ciebie.
Jak się okazało „Ogień przebudzenia” to zaskakująca powieść, pełna przygód i ciekawych wątków i z czystym sumieniem mogę ją polecić.




2 komentarze: